Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2017

Szczęśliwego nowego rocku cz. 2

Dwa tygodnie po części pierwszej , w której przyjrzałem się pierwszemu dniowi Warble Daze , pora na drugą. Przerobiliśmy już połowę składów, czas na resztę. Bo i do samego showcase'u coraz bliżej. Zapraszam. Zacznijmy od tego, z czym pozostawił nas poprzedni post. Ogólne wrażenia były bardzo pozytywne, jestem ciekaw, jak rozwiną się tamte zespoły. Tam dałem like'a, tam follow, będę sprawdzał. Teraz pora sprawdzić, czy drugi dzień eventu okaże się równie owocny. Poprzeczka zawieszona jest wysoko. Na pierwszy ogień idzie Modern Vices . Na moje ucho to indie rock z psychodelicznym akcentem, nawet sympatyczny, wokal trochę w stronę Morisseya. Ale czy to coś specjalnego? Nie powiedziałbym. Takie w porządku, żeby zajrzeć na festiwalu, posłuchać w słoneczny dzień, wypić drinka z palemką. I do tego się nadaje, ale to raczej średniawka. Nude Party mogłoby się znaleźć w którymś z filmów Quentina Tarantino i nikt by się nie poznał, że to coś nowego. Vintage'owy r

Chrum

Ostatnio w ręce wpadł mi debiut Oink , krążek nagrany w geograficznym centrum naszego kraju - w Łodzi. Sygnowany kompletnie mi nieznanymi Doping Dog i Pyrronai Rec.  Wygląda obiecująco, włóżmy więc płytę do odtwarzacza. O Oink dowiedziałem się od kumpla. Był na koncercie, spodobało mu się, kupił cedek. Podbił do mnie i powiedział, że ma coś do sprawdzenia. Znając jego szerokie zainteresowania muzyczne od razu nadstawiłem ucho. Tak oto zawędrował do mojego domu zawierający pięć tracków album, o którym jest co napisać. Na pięcioosobowy zespól składają się wokal (Krzysztof Fajks), dwa wiosła (Łukasz Mysiak, Marcin Żewakowski), perkusja (Zbigniew Fyk) i bas (Michał Gościniak). Niech jednak nikogo nie zmyli kolejność wymienienia instrumentów, ostatni z nich jest bowiem bardzo istotną częścią muzyki. Wydaje się być linią, nitką, za którą podąża reszta. Gitary wybijają się na pierwszy plan w momencie solówek, ale większość czasu pełnią raczej funkcję rytmiczną, towarzysząc perku

Wave 103 na żywo

Pierwsza wizyta w klubie Pogłos zaliczona i doceniona. Polski postpunkowy zespół Past jako wstęp do amerykańskiego gothpunkowego Ötzi ? Wyszło, choć obie kapele na żywo nie mają dużo wspólnego z określeniami, jakimi są opisywane.  Jestem w klubie oświetlonym i umeblowanym jak wieczorna wersja Miami Vice. Czekam na koncert, postępuję w ciemność. W muzykę, w jej klimat. Rusza gitara, rusza wokal. Dwadzieścia złotych wyjęte z kieszeni wpuszcza mnie w inny świat. Z brzydkiego przedsionka klubu na salę koncertową - równie brzydką, ale to dodaje klimatu. Wokół hałas i tumult, wszedłem akurat między próbą a gigiem. Dostałem od razu zaproszenie na inny koncert, czyli Theatre of Hate jedenastego października. Moooże... Siedzę przy stoliku i czekam na początek. Póki co z głośników leci muzyka, ale niedługo zacznie pierwszy zespół. Podaję krzesło jakiemuś ziomkowi, żeby też sobie spoczął. A co tam, przecież mnie nie zje. Jeszcze niedawno było tu pusto, teraz trudno usłyszeć myśli.

Słoń jak miliony liści

Tym razem pohałasujemy bardziej niż zwykle. Sierpniowe wydawnictwo noiserockowego składu Hanako to materiał krótki nawet jak na tę formę, ale jednak treściwy. Zapraszam do krótkiego tekstu o epce liście . Przyznaję, rzadko sięgam po hardcore czy screamo. Z zasady wychodzi zbyt srogo, żebym dał radę długo tego słuchać, ale bywają wyjątki. Konkretny dzień lub jego pora. Dana sytuacja czy humor. Może jestem w podróży i wkurza mnie tłok w pociągu Orzeszkowa na trasie z domu do domu, może akurat jestem na bieżni i chcę zwiększyć tempo. Teraz jednak jest wtorek wieczór, a ja wieńczę ten długi dzień chwilą hałasu.  Gitara, wokal, bas, bębny. Bardzo dobrze to krąży w głośnikach o tej godzinie, ta chropowatość z megafonowym przesterem. Chciałoby się przekręcić gałkę i rozwalić wszystko wokół w drobny mak. W dziesięć minut Hanako rozkładają na części pierwsze harde łojenie i fragmenty niemalże melodyjne. Od dziś czekam na pełny, długogrający krążek. liście by hanako Dużo

Śmierć nadejdzie z góry

Dziś spróbujemy odpowiedzieć sobie na parę pytań wraz z Outrage! Is Now zespołu Death From Above . To trzeci krążek w dorobku duetu, drugi po powrocie. Sprawdźmy, jak ma się do tego, z czego już ich znamy. Czym dziś jest rockowe odkrycie? Czy to kolejny tekst o buncie, czy to kolejny ostry riff, a może właśnie łagodność w stylu indie, z której można tylko czytać między wierszami? Czy to kolejne Placebo, Wombats, czy duchowi następcy Nirvany, spadkobiercy Iggy'ego Popa, Doorsów, czasów łamiącego kości punka i spoconego rocka z gołą, owłosioną klatą? Dzień 7 września 2017. Od ostatniego albumu minęły trzy lata, od czerwca wyszły już dwa nowe single. Ja trafiam na trzeci, czyli Holy Books , w zasadzie przez przypadek, ale nawet buja, w dodatku dzień później premiera całości, więc wrzucam na fanpage. Po chwili dostaję info, że warto obczaić całość. No dobra, lecimy. Zajmuje to, co prawda, około dwóch tygodni, ale nareszcie odpalam krążek pod pisanie tego tekstu. Wcześniej

Fu, nudziarz?

Foo Fighters nie trzeba nikomu przedstawiać. Grają i mają się na rynku świetnie już ponad dwadzieścia lat, w ciągu ostatnich trzech zagrali nawet trzy koncerty w Polsce. Ich poprzedni album, Sonic Highways, wynudził mnie tragicznie. Oby Concrete and Gold wypadło lepiej. Zacznijmy, jak zwykle, od krótkiej notki o samym zespole. Po rozpadzie Nirvany perkusista, Dave Grohl, występujący wcześniej ze składami Dain Bramage i Scream, tworzy nowy projekt. Zespół przechodzi mniejsze i większe zmiany personalne, obecnie stale obejmuje sześć osób.  W sumie trzy gitary elektryczne, bas, perkusja i klawisze. Jeśli ktoś miał problem z komercyjnością niektórych nagrań Nirvany, to przy Foo Fighters dostanie wylewu - nikt chyba nie kryje, że to idealny przykład stadionowego rocka dla mas, dostosowany pod jak największą liczbę osób. Taki, w którym już nie ma ideologii, a są zabawa i hajs. A jednak, pierwsze kilka albumów jest z jakimś polotem. Jasne, główne hity zespołu, jak Everlong ,

Dźwięki Moskwy Cz.3

Pora odziać się w neonowy ortalion i ruszyć tam, gdzie moskiewska młodzież w latach dziewięćdziesiątych uciekała od kryzysu, czyli w dziki tan, przy astronomicznym BPM i basach. A potem trochę jazzu i bluesa. Ale nie bójcie się, nie musicie zdejmować szelestów, bo daleko im do salonowych. Zapraszam na trzecią, ostatnią część zestawienia świeżych rzeczy ze wschodniej sceny, które mogliśmy usłyszeć na Moscow Music Week . Najpierw jednak udamy się na północny zachód od rosyjskiej stolicy i opuścimy granice Federacji. Pierwszym przystankiem będzie Finlandia. Stamtąd bardzo polecam rapera Haamu . Może nic niezwykłego, ale mam słabość do zagranicznego, nieanglojęzycznego hip-hopu (nierozumienie tekstów może mieć spory udział). A muzyk jest całkiem utalentowany, co, wraz z czerpiącymi z funku i jazzu beatami (choć ostatnio w trapy również się bawi), daje sporo radości z słuchania. Zostajemy w nordyckim hip-hopie, ale zmieniamy kraj. Nie sądziłem, że da się w rapie oddać kl

Szczęśliwego nowego rocku cz. 1

Bardzo dumnie brzmi podtytuł wydarzenia  Warble Daze , czyli A Chicago Rock Showcase . W ciągu dwóch dni (13-14 października) zagra tam dwanaście zespołów. Od razu zastrzygłem uszami z ciekawością, teraz pora sprawdzić, czy było po co. To pierwsza edycja tego eventu, ich strona na Facebooku ma - na dzień dzisiejszy - mniej niż siedemset lajków. Świetną rzeczą jest jednak to, że komuś się chce organizować wydarzenie tak nieduże. A jednak - dla niektórych występujących może okazać się dość znaczące. W końcu kto wie, może zostaną zauważeni i pójdą dalej. Chciałbym jednak spojrzeć tutaj na to, czy mamy w ogóle do czynienia z czymś oryginalnym, a nie kopią kopii Black Keys czy Arctic Monkeys. Pisałem w którymś wcześniejszym tekście, że istnieje w cholerę i jeszcze trochę indie rocka i uważam, że niemal wszystkie te zespoły brzmią tak samo. Od jakiegoś czasu jednak widzę też powrót do łask czegoś, co sam nazywam w myślach "uczciwym rockiem". Mam na myśli gitary, które brzmi

Niecierpliwe dziewczyny

Mateusza Holaka znamy już z Kumki Olik, Małych Miast i nowej płyty solo. Muszę przyznać, że pierwszy projekt ledwie obił mi się o uszy, nie sprawdzałem, a drugi nie siadł, gdy byłem na Open'erze. Teraz jednak wyszła Niecierpliwość - i ona już przykuła uwagę. Od kiedy Holak wszedł nieco mocniej do polskiego hip-hopu z drugim składem, słychać było, że coś się w tej młodej scenie zmieniło. Popularność zyskały lekkie podkłady autorstwa Mateusza Gudla - takie na lato, idealne do nadwiślańskich klubów Warszawy. Połączone były z rapem jego samego oraz flow i wokalem młodego leszcza spod znaku ładnych ciuchów i grzywki, czyli bohatera dzisiejszego tekstu właśnie. Jeśli ktoś myśli, że to Taco Hemingway jest kwintesencją modnej warszaffki - otóż nie. Za smutny jest. Tu młodzież bawi się głównie na wesoło. Choć, o ironio, tym razem mówimy o poznaniaku. Debiutancki solowy album Holaka, czyli The Introvert, był oparty w zasadzie na tym samym motywie, co Małe Miasta - tylko

Dźwięki Moskwy cz.2

W drugiej części przeglądu rosyjskiego undergroundu i innych ciekawych artystów, którzy wystąpili na tegorocznym  Moscow Music Week ,   trochę post-punka, muzyki eksperymentalnej i jeszcze chwila powrotu do przeszłości. A także parę słów o zamiłowaniu Rosjan do pewnego miasteczka w stanie Waszyngton. Rockowy line-up tego showcase festiwalu, jak się przekonaliśmy, choć treściwy, raczej nie był zbyt porywający i nieco brakowało w nim świeżości. Nie wymieniłem jednak, za co pluję sobie w brodę, jednej z jego perełek, a mianowicie psych-rockowego zespołu z Białorusi, Yuppies Indeed . I choć kraj reżimu Łukaszenki i ziemniaków może nie wydawać się stolicą ciekawej muzyki, to ta grupa całkowicie burzy to przeświadczenie. Z muzyką Yuppies cofamy się do Ameryki przełomu lat 60. i 70., a dopracowanie i jakość wykonania sprawia, że zastanawiamy się, czy, gdyby urodzili się w innym kraju i w innych czasach, Białorusini mogliby stanąć wśród klasyków tego gatunku.  Stropharia by Yuppie

LABEL: Slovenly Recordings

Slovenly Recordings powstało w 2002r. w USA. Od tamtej pory zajmują się muzyką z gatunków garage, punk, rock'n'roll i psych - wiele udostępniają darmowo w internecie. Przyjrzyjmy się kilku ostatnim wydaniom, aby naszkicować ich wygląd. Wchodzę na ich Bandcamp . Widzę pełno okładek, po szybkim przeliczeniu wychodzi ich około stu czterdziestu. Na ich stronie można przeczytać, że to niemal wszystko, co do tej pory wydali. Można kupować wydawnictwa spod ich szyldu na winylach i na CD, można w formie cyfrowej. Mają biura w Pensylwanii, w Berlinie, w Tokyo i w Nevadzie.  Rzucę paroma zespołami, które mi się spodobały. Nie zawsze jest łatwo coś o nich napisać, bo albo są zbyt undergroundowe, by znaleźć o nich coś poza krótką notką na podstronie, albo to reedycje starych albumów, jak drugie w kolejności Sites N' Sounds . Chodzi raczej o ogólny obraz labelu, postaram się, żeby co jakiś czas się coś takiego pojawiło.  PROTO IDIOT "Leisure Opportunity" L

Dźwięki Moskwy cz.1

Dziś rozpoczyna się ważne wydarzenie dla rosyjskiej muzyki, szczególnie undergroundowej i nieco odleglejszej od głównych nurtów, Moscow Music Week . I choć pewnie niewiele osób ma możliwość wybrać się w tym momencie do Moskwy, to jest on świetną okazją, by przyjrzeć się ciekawym artystom ze sceny tej krainy techno, Adidasem i poradzieckimi sentymentami płynącej.  Natrafiłem na na tyle dużo ciekawej muzyki, że postanowiłem rozbić zestawienie na kilka części, aby się zbytnio nie dłużyło.  Pośród stu dwudziestu aspirujących i mniej głośnych artystów, jacy będą występować przez siedem dni, uświadczymy muzyków z różnych państw, szczególnie nordyckich i Europy wschodniej (w tym Polski) oraz wielu regionów Rosji, jednak stolica Federacji ewidentnie dominuję scenę i stamtąd też pochodzi najwięcej z nich. Obcowanie z line-upem festiwalu uświadamia nam, ile brzmień, stylów, ciekawych postaci, pomysłów i spojrzeń na gatunki kryje to, samo tylko jedno, miasto. Jest też świetnym dowodem na

Szerzcie wiedzę

W maju tego roku światło dziennie ujrzał nietypowy debiut .   Electro-Acoustic Beat Sessions , wydani przez Astigmatic Records, vinylowy label, postanowili oddać hołd wybitnemu polskiemu kompozytorowi, Krzysztofowi Komedzie - stąd nazwa albumu: Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda) . Zdążyli zebrać już sporo ocen, ale przyjrzyjmy im się raz jeszcze. Wiele osób powiedziałoby, że złota era jazzu już przeminęła, że teraz odchodzi się od jego słuchania i grania. Nazwiska takie jak Davis, Coltrane, Mingus znane są dość powszechnie, ale to już przeszłość. Co jednak powiedzieć o polskich projektach Pink Freud czy Wojtek Mazolewski Quintet? O Tomaszu Stańce, o tym, że nawet raperzy często zamiast zwykłego beatu biorą żywe instrumenty, o Michale Urbaniaku? Za granicą mamy choćby BadBadNotGood. Krótko mówiąc: jazz powraca. Dalej jednak myślę, że album poświęcony Komedzie to wyzwanie - branie się za legendę to zawsze duża odpowiedzialność, duża presja, duże wymagania.  Co więc