Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Na starcie rakiety w kosmos

Kilka dni po premierze albumu Wzium! , wypuszczonego przez Vysoké Čelo  dwudziestego piątego września, znalazłem wreszcie czas, by wybrać się z nimi w kosmos. Podróż będzie nietypowa, raczej niezbyt wyboista, ale za to niepozbawiona wrażeń. Zapraszam. Panowie solidnie budowali hype na swoim fanpage'u. Jasno opisywali przebieg nagrań, komunikując się bez żadnego udawania, czego przykład poniżej: Potem pojawił się też trailer.  W nim zawarli fragment otwierającego album Na koniec Wszechświata i jeszcze dalej! , do którego wyszedł pełny teledysk. Czego się spodziewałem? Samych dobrych rzeczy. Byłem na  ich koncercie  w kwietniu, kupiłem wtedy album Űrutazás , który od tamtej pory przesłuchałem już ze sto razy. Po drodze wyszedł również związany z Opus Elefantum Collective debiut  Foghorna , potem  split Janusza Jurgi i Docetism , a ostatnio była premiera self-titled  Blokowiska . Cholera, dużo tego. Ale wszystko warte każdej poświęconej im chwili. Z tak

If I had a $$$ – cz. 2

Z El Szycem i Czapskim z zespołu MopS rozmawiało mi się tak dobrze, że wywiad wyszedł dość długi. Wczoraj mogliście przeczytać część pierwszą, a dziś zapraszam do drugiej. Będzie o postępie, o koncertach, o inspiracjach. Bez dalszych wstępów – poniżej kolejna część wywiadu (link do pierwszej tutaj ). Jest obcięty o tyle, na ile wymaga przyzwoitość i różnica między słowem mówionym a pisanym, ale w ogromnej większości nie ma żadnych zmian. Have fun. Powyższe zdjęcie pochodzi od  @musictd , dzięki! Smoq: Nie wiem, czego ty słuchasz, Bartek, ale Szycu, gdy jedziemy twoją furą i słuchamy rzeczy mid-2000, nieraz leci Grammatik, Linkin Park. Mam wrażenie, że  starszy  MopS był bliżej w tamtą stronę. Styl rapowania Dara jest w stronę jak Peja, Grammatik, Kaliber 44, bliżej mu do tego niż do choćby amerykańskiej golden ery. Gdy się mówi o gatunku typu “gramy metal czy rock plus rap”, to się kojarzą rzeczy typu nu metal czy też rapcore. I teraz jest zmiana. Ale słuchałem kilk

If I had a $$$ – cz. 1

MopS pojawia się na Odbiorze co jakiś czas – do tej pory były to relacje z koncertów, czyli  Kinder Party  z VooDoo Club oraz  NO LIMITS  z Metronomu, oba w czerwcu. Od czasu dużych zmian personalnych wydali bardzo dobry singiel, a dziś porozmawiam z nimi o dalszych losach zespołu.  MopS  ( fanpage tutaj ) istnieje na tyle długo, by wyrobić sobie pewien wizerunek. Gdy popatrzycie po warszawskich wydarzeniach, na których grają młode zespoły, przed oczami wielokrotnie przewinie wam się ta nazwa. Zwłaszcza, jeśli klimaty będą rockowe lub metalowe. Mam w pokoju plakat z Mammut Festu z 2014 roku, na którym grali. Co prawda byłem tam wtedy z innego powodu, bo bohaterów dzisiejszego wpisu jeszcze ich nie znałem, ale półtora roku później złapałem się za głowę, gdy przypadkiem rzuciłem okiem na grafikę i ogarnąłem, co mnie ominęło. Cóż, każdy popełnia błędy, dlatego tak późno zainteresowałem się ich ówczesną inkarnacją. Jednak i od bliskiej mi jesieni 2015 roku personalnie i muzycz

Przyszłość boli

Cukiereczki. Słodko-gorzkie cukiereczki. To się zdarza podczas oglądania filmów, czytania książek, grania czy też słuchania muzyki. Na debiutanckiej płycie The Beths , czyli Future Me Hates Me , ciągle oscylujemy na granicy między jednym a drugim. Dlatego warto się przy tym albumie zatrzymać. W zasadzie nie lubię tego słynnego kulinarnego pisania o muzyce, szkoły podlewania rockowym sosem , lecz czasem to właśnie odnoszące się do smaków słowa najlepiej oddają odczucia. Jak we wstępie powyżej. Tak właśnie jest tutaj, bo The Beths  grają muzykę w stronę twee popu czy nawet shoegaze'u, takiego pastelowego rocka, lecz jednocześnie są uzupełnione słowami Elizabeth Stokes, które zdecydowanie nie pozwalają na jednoznaczne określenie się po jasnej stronie. To w sumie nie jest tak niepopularny schemat. Dlaczego więc dobrze jest włączyć sobie raz, drugi, trzeci, kolejny Future Me Hates Me ? Otóż dlatego, że to nie jest jeden z wielu nijakich muzaków, choć może sprawiać takie

Białasy medytują primeshit [bez używek omg]

W Synów (o których ostatnim albumie Smoczini swego czasu pisał tu ) wkręciłem się relatywnie niedawno. Wcześniej ludzie próbowali mi wcisnąć w gardło projekt producenta 1988 i rapera Piernikowskiego, więc podchodziłem do niego sceptycznie. Ale posłuchawszy na spokojnie, porządnie się nim zajarałem. I tak wyszło, że panowie grali ostatnio darmowy koncert nad Wisełką. Początkowo plan był taki, że na event uderzamy duetem redakcyjnym. Jednak koleje losu zawiozły Smoka pod Łódź, więc, pod pretekstem spotkania z ziomalem, wybrałem się do Placu Zabaw bez trzonu Odbioru.  Lokal znajduje się na bardziej cywilizowanej części nadwiślańskich bulwarów, koło Mostu Świętokrzyskiego. Korzystając z położenia na najbardziej uczęszczanej warszawskiej pijalni alkoholu, poprzedziliśmy z moim kumplem (pozdro Antoni, jeśli to czytasz) koncert dwoma piwkami i rozmowami o życiu. A gdy minęła już ósma, o której to artyści mieli wejść na scenę, podeszliśmy pod miejscówkę. Organizatorzy nie c

Jesteśmy piękni, trzydziestoletni

Nie od dziś wiadomo, że każda następna dekada życia to kolejna granica. Jasne jest, że kilka pierwszych to tak zwana młodość.  Patrick the Pan opowie, jak to jest, gdy kończy się trzydziestkę i dwójka z przodu znika. Dziś kilka słów o płycie trzy.zero . Co to, nowy album Artura Rojka? Otóż nie tym razem, mimo dość sporego podobieństwa w stylu wokalu. Patrick the Pan gra jednak od dobrych kilku lat i w międzyczasie zdążył wyrobić sobie markę. Dwie solowe płyty, hit z Dawidem Podsiadłą, teraz kolejny z Ralphem Kaminskym... Tak, Piotrek Madej nie próżnował. Zespół też nie, o czym  można się było niedawno przekonać . A wy co, dalej będziecie mówić, że w polskiej muzyce nic się nie dzieje? Tym razem głównym motywem jest przemijanie i dorastanie, a wszystko to zakręcone wokół cyfry trzy. Starość nie radość, emerytura coraz bliżej, trzeba płacić składki. To faktycznie osobista płyta, pełna gorzkich refleksji, ale i pewnego dystansu. Elokwentny romantyk i cham [...] Mam w zanadrz

Czy w Toronto można się bawić?

Replay. Replay. Replay. Są takie materiały, po wysłuchaniu których pierwsza myśl to wciśnięcie tego przycisku. Tym razem, niespodzianka, jest to debiutancki solowy materiał Sule , czyli Toronto is fun . Zapraszam do zapętlania wraz ze mną. Pod pseudonimem Sule  ukrywa się Janek Wachnowski, muzyk znanego czytelnikom Odbioru zespołu Red Cape Wolf , The Botanists oraz interesującej świeżynki, Empty Sunday . Jakoś tak jest, że ufam mu w kwestii jakości, gdy widzę nowości na jego profilu na Soundcloudzie, więc rzucone na Instagramie info o wypuszczeniu na światło dzienne Toronto is fun  sprawiło, że rzuciłem wszystko, co w danej chwili robiłem - a było to zajmujące - i natychmiast odpaliłem Youtube. Reakcja była dość wyrazista. "O kurwa." W krótkim czasie poświęconym na wyszukiwanie postanowiłem, że jeśli rzecz będzie przynajmniej spoko, to o niej napiszę, a jeśli nie do końca, to się mocno zastanowię, bo nie lubię wypowiadać się negatywnie o debiutantach. Wida