Przejdź do głównej zawartości

Chrum



Ostatnio w ręce wpadł mi debiut Oink, krążek nagrany w geograficznym centrum naszego kraju - w Łodzi. Sygnowany kompletnie mi nieznanymi Doping Dog i Pyrronai Rec.  Wygląda obiecująco, włóżmy więc płytę do odtwarzacza.

O Oink dowiedziałem się od kumpla. Był na koncercie, spodobało mu się, kupił cedek. Podbił do mnie i powiedział, że ma coś do sprawdzenia. Znając jego szerokie zainteresowania muzyczne od razu nadstawiłem ucho. Tak oto zawędrował do mojego domu zawierający pięć tracków album, o którym jest co napisać.

Na pięcioosobowy zespól składają się wokal (Krzysztof Fajks), dwa wiosła (Łukasz Mysiak, Marcin Żewakowski), perkusja (Zbigniew Fyk) i bas (Michał Gościniak). Niech jednak nikogo nie zmyli kolejność wymienienia instrumentów, ostatni z nich jest bowiem bardzo istotną częścią muzyki. Wydaje się być linią, nitką, za którą podąża reszta. Gitary wybijają się na pierwszy plan w momencie solówek, ale większość czasu pełnią raczej funkcję rytmiczną, towarzysząc perkusji. Wokal może kojarzyć się momentami z Toolem, momentami z Melvins, z Incubusem, w nielicznych fragmentach nawet ze Slipknotem. Podobnie z muzyką - nie brakuje ostrych zagrań (choć może nie tak hardo metalowych, jak można by się spodziewać), fragmenty są wręcz rapowane (Dominique). Są cięższe - nie mylić z: ostre - zagrania, takie otaczające ze wszystkich stron, hermetyczne, duszące, ale taki urok, czemu nie? 


Po kolei.

Otwiera blisko sześciominutowy Hans. I już od razu słychać to, o czym wyżej, czyli linię basu. Od początku wiadomo, że track będzie szybki. Imiennik J-23 ze Stawki większej niż życie jest zmienny jakby sam był podwójnym agentem. Wykrzykiwany refren jasno kontrastuje z tym, co dzieje się w trzeciej minucie (w tle krótkie przeciągnięcia gitary, dzięki którym pomyślałem o Whole Lotta Love) i od połowy czwartej. Po ciężkim zakończeniu trochę na modłę Rain When I Die Alice in Chains wchodzi Dorian. Brzmi dużo bardziej funkowo już z początku i na zwrocie. Nie zabrakło oczywiście krzyku. Nieco po drugiej minucie temperatura wzrasta, a tempo zwalnia, by po około trzydziestu sekundach podarować słuchaczowi wyciszenie. Kołysanka trwa już do końca. 

Przechodzimy do jedynego krótszego niż pięć minut utworu. Stanowiący środek płyty Dominique ponownie funkuje, lecz - jak już się przekonaliśmy - można się spodziewać urozmaiceń. Tu wokal jest moim zdaniem najbardziej Toolowy, brzmienie muzy oscyluje na pograniczu metalu i funku właśnie. I teraz chciałem trochę zaskoczyć - przewrotnie, bo tym, że zmian nie ma. Track jest wyjątkowo stały (jak na tę płytę) i pozostaje w swoim klimacie. Najdłuższy jest jedenastominutowy Clyde, rzecz wymagająca. Lwią część trzymany jest styl z poprzedniej pozycji, choć w nieco lżejszej formie. Wyróżnia się wyeksponowany bas. W czwartej minucie melodia załamuje się, jakby ktoś ruszył pokrętłem. Co tu dużo mówić - trzeba posłuchać, jak dobrze komponują się przejścia. 


Zamyka Beth, prawdopodobnie najbardziej przytłaczający numer. Osiem minut niskiego wokalu oraz pełnej i soczystej, momentami trochę heartbreakerowej gitary składa się na solidny i srogi track zaakcentowany w ostatnich sekundach nagranymi świerszczami. I na tym kończymy trzydzieści cztery minuty przygody z debiutem Oink

Co można powiedzieć na koniec? Z początku myślałem, że nie siądzie, a tu zaskoczenie. Niech nikogo nie martwi to, ile poczułem tutaj mniej lub bardziej trafnych odniesień do innych zespołów - bo te miśki robią to dobrze, bez chamstwa. I mimo, że widziałem porównanie ich do Faith No More czy Red Hot Chilli Peppers, to właśnie ten skład ma w sobie coś, co mnie nie znudziło - w przeciwieństwie do tamtych dwóch. Ktoś powie, że to pitolenie, że jak można to porównać, stawiać w jednym rzędzie, a nawet nieco wyżej. No i racja, nie można. Nie zmienia to jednak faktu, że tego słucha mi się zdecydowanie lepiej. Może to połączenie funkowania z ostrzejszym, melvinsowym wokalem? Może. Może to fakt, że lubię odkrycia? Może. Może to też trochę archaiczne? Może. Niemniej - polecam. Będziemy się przyglądać.


  • Muzyka: 8/10
  • Wokal: 8/10
  • Teksty: 7/10
  • Produkcja: 9/10
  • Total: 8/10

Smoq

Komentarze

Najczęściej czytane

Ta rzecz tu się dzieje #24

   Uhhh, znowu wyszedł cykl dwutygodniowy. I tak to chyba będzie wyglądać w sytuacjach, gdy mam zajęte weekendy. Tym razem wpadłem na festiwal WROsound, o którym niżej, ale będzie też parę słów o nowych niezalowych singlach, zagranicznych zresztą też, oraz o paru radiowych wywiadach. Dwudziesty czwarty odcinek  Ta rzecz tu się dzieje  obejmuje posty od 11.07 do 24.07.2022. Na początek: śliczna okładka albumu Sling  autorstwa Clairo . Od kiedy byłem na 1/3 jej koncertu na Openerze zarzucam sobie jej muzykę średnio co dwa dni i pięknie mi siedzi. Dotychczas nie byłem specjalnym fanem tego jednego słynnego krążka, którym spamuje się swoje weekly charty na RYM-ie, a jednak na żywo Clairo mnie do siebie przekonała. Zarzućcie sobie przebój:  Clairo - Amoeba (YouTube) . Metro  wydało trzeci singiel, Gwiazdę . Czy odbiega ona od tego, co słyszeliśmy do tej pory, czyli od Fausta  i Mięsa ? Niekoniecznie. Instrumental podchodzi pod bardzo lekki shoegaze, al...

Wywiady w Czwórce – Studio X

  Jesienią rozpoczęliśmy w Czwórce zupełnie nowy cykl audycji: Studio X , program poświęcony muzyce eksperymentalnej i zapraszający małymi kroczkami do zainteresowania się odbudowywanym Studiem Eksperymentalnym Polskiego Radia . Legendarnym miejscem, które powróci w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Żeby było weselej - okazało się, że słynny Czarny Pokój znajdował się naprzeciwko naszego zwykłego studia! Rozmowy przeprowadzone w tej audycji znajdziecie na Spotify - link - oraz na specjalnej darmowej platformie podcastowej Polskiego Radia - link . Ponownie zaczynam niechronologicznie, a to dlatego, że na zdjęciu widzicie Antoninę Car i Niczos . Dziewczyny weszły ze sobą we współpracę w ramach projektu zainicjowanego przez Up To Date Festival, a jeśli Nikę znacie przede wszystkim z jej działalności ze Sw@dą, to tu usłyszycie jednak coś innego. Wspólnym mianownikiem jest pudlaśka mova, jasne, ale brzmienie różni się w ogromnym stopniu. Więcej o tym:  Antonina Car i Nic...

Imithe le fada

  Sezon letni obfituje w przeróżne imprezy, ale król jest tylko jeden. Parę słów o OFF Festivalu 2025  musiało się tutaj pojawić. Tym bardziej, że zapowiadało się na najmocniejszą edycję od lat. Czy te oczekiwania zostały spełnione? Czy na Scenie Eksperymentalnej przydałyby się kamizelki ratunkowe? Czy pod sceną główną powstała zapowiadana piramida z ludzi? O tym poniżej.   Zawsze śledzę OFFowe ogłoszenia ze sporą ekscytacją, ale przyznam, że tęskniłem za znaną formułą, czyli radiowym spotkaniem na żywo z Arturem Rojkiem i stopniowym odsłanianiem lineupu. Za każdym razem jest to też porcja parskania śmiechem, bo on ewidentnie specjalnie tak podprowadza artystów, by do samego końca nie było w pełni jasne, o kogo chodzi, a te wszystkie omówienia są dość zabawne, w tym dobrym, sympatycznym sensie.  Tak czy inaczej: już pierwsze wieści były grube. Fontaines D.C., Snow Strippers, Geordie Greep. Osobiście jarałem się tylko na dublińczyków, ale to po prostu obiektywnie są d...