Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

Wspomnienia z Żywca

Pochodzą z Żywca, do tej pory wydali tylko epkę Wspomnienia z poprzedniego życia . Powstali w kwietniu 2016r., a już w sierpniu mieli na koncie pierwsze wydawnictwo. Teraz zbierają fundusze na pierwszą płytę. Mowa o Sonbird , czyli   Dawidzie Mędrzaku, Kamilu Worku, Tomaszu Kurowskim i Macieju Hubczaku. Za realizację odpowiadał Arkadiusz Pawlus. Jak podają, pojawili się na kilku wydarzeniach - w tym w konkursie  Š koda Auto Muzyka, gdzie zostali wyróżnieni przez jury, na Enea Spring Break Festival, w konkursie Life on Stage na Life Festivalu Oświęcim. Zostali docenieni przez Kasię Nosowską i Dawida Podsiadłę, są laureatami Plebiscytu SO!MUSIC jako nadzieja bieżącego roku. Teraz razem z Elenor Grey zostali finalistami Festiwalu Supportów, zwycięzcę poznamy po głosowaniu, które odbędzie się w najbliższą sobotę. Na ich Soundcloudzie można usłyszeć cztery utwory. Otwierający EP track Ląd jest delikatny i senny, ma bardzo oszczędny podkład z prostej perkusji i gładkiej gitar

Pięknie nasycony obrazek

Nieco ponad dwa miesiące po sprowadzeniu szczęk sceny hip-hopowej do parteru albumem Saturation, nazywająca się ,,pierwszym boysbandem internetu" grupa Brockhampton dostarcza nam kolejną godzinę świeżego materiału. Czy Saturation II udało się utrzymać niezwykle wysoki poziom jedynki? Pierwsze "Nasycenie" było w moich oczach jedną z lepszych rzeczy, jakie spotkały rap w tej dekadzie. Puszczałem z niego losowy kawałek i za każdym razem byłem oczarowany. Wszystko na tym albumie komponowało się idealnie: bity, charyzma i flow muzyków, struktura albumu jako całości. Każdy promujący go singiel był rewelacyjny, a na pełnym produkcie dostaliśmy jeszcze więcej tego świetnego samego. Myślę, że spokojnie mogę powiedzieć, iż na Saturation nie było złych utworów. Wieńczył to wszystko świetny wizerunek tej grupy kumpli, która powstała dzięki forum dla fanów Kanye'go Westa, szydzący, na wzór Odd Future, z wizji sielanki amerykańskiej nowobogackiej klasy średniej, szczeg

Zaproszenie do snu

Kolejnym debiutem, o którym przyszło mi pisać, jest Invitation zespołu Filthy Friends ze stajni Kill Rock Stars. Co prawda, nikt ze składu nie jest laikiem. Podążając za stroną wytwórni: wokalistka Corin Tucker, pełni tę samą funkcję w riotgrrrlowym Sleater-Kinney , gitarzysta Kurt Bloch przez lata grał w The Fastbacks , perkusista Bill Rieffin należy do King Crimson , a razem z basistą Scottem McCaughey'em oraz drugim gitarzystą Peterem Buckiem był w składzie R.E.M . Można zatem mówić o supergrupie.  Jak nietrudno się domyślić, doświadczenie muzyków słychać aż nadto. Mamy tu dużo melodyjnego alt rocka przemieszanego z punkowym pazurem. Album otwiera Despierta , znana wcześniej z anty-Trumpowej akcji 30 Days, 30 Songs . Dość leniwej gitarze towarzyszy umiarkowanie szybki podkład perkusyjny pozbawiony ostrzejszych wejść, choć już w trzeciej minucie czeka nas solówka. Windmill zwalnia odrobinę tempo swoim oszczędnym akompaniamentem, rozwijającym się jedynie nieco w cz

Marzę o Seattle

Debiutancki album Dead Bars , grupy z Seattle, wyszedł w marcu bieżącego roku spod szyldu No Idea Records. Poprzedziły go wyłącznie trzy single, z czego pierwszy był splitem z The Tim Version, a ostatni z Sunshine State.  Przez wszystkie dotychczasowe wydania na pewno nie zmieniło się jedno: ryczący głos wokalisty. Ma to swój urok, trzeba przyznać, zwłaszcza, że sposób masteringu kojarzy się bardziej z złotą erą ich okolicy geograficznej, czyli latami dziewięćdziesiątymi. To nadaje charakteru ich łojeniu, odróżnia ich od innych grup, mających na Bandcampie wpisane w tagach "pop punk".  Dream Gig zaczyna Volumin VII: Hans Ximer , a dla niezaznajomionych z TDFem: uwertura. Overture to czterdzieści sekund łagodnego klawiszowego brzdąkania, które jest mylące, patrząc na następne dwadzieścia trzy minuty. Brzmi, jakby chcieli się nieśmiało pokazać, trochę zawstydzeni wyjść na scenę. Nie ma się jednak czego bać, bo już od razu po tym przechodzimy do normalnego dla

Orkowie nadciągają

O albumie Orc zespołu Oh Sees , do niedawna z Thee na początku nazwy. Jeśli ktoś pamięta Uruk'hai z Władcy Pierścieni, to i to mu się spodoba, bo płyta jest równie dzika. Oh Sees  posiadają w swoim dwudziestoletnim dorobku już dziewiętnaście płyt, choć wydają "zaledwie" od czternastu - w dwa krążki obfitowały lata 2005, 2009, 2011 i 2016. Tym razem omówię krótko najnowszy, czyli Orc .  Grają brudno, garażowo już od początku płyty, ale od długiego (w porównaniu do reszty)  Keys to the castle zaczynają łagodnieć - Jettisoned na zwrotkach jest niemal jazzowe, choć przetykane ostrym, brzęczącym riffem, który momentami przypomina szybsze fragmenty Rumble Linka Wray'a.  Ogólnie, słowo "jazz" pasuje tu nader często - zarówno w wyłącznie instrumentalnych trackach, jak i po prostu w drugiej części płyty, co jest zasługą Dana Rincona i Paula Quattrone, perkusistów. Wokalu nie znajdziemy na tej płycie dużo, a nawet wtedy, gdy już wreszcie się poj

Duszno, ale niezbyt przytulnie

Po bardzo solidnej pierwszej części mixtape'u Cozy Tapes nowojorski kolektyw A$AP Mob powraca z jej kontynuacją. I choć charakterystyczna stylówka grupy, głośne ksywy, jakie przyjdzie nam usłyszeć i pozytywne wrażenia z poprzednikiem rokują dobrze, to ciężko uznać ten projekt za coś ponad rozczarowanie. Cozy Tapes vol.2: TooCozy jest zwyczajnie nudne. Część pierwszą, Friends, otwierał nad wyraz hajpowy refren Yamborghni High w wykonaniu Rocky'ego. Na TooCozy, po nudnawym skicie, wita nas ostro edytowany wokal Jadena Smitha, który brzmi, jakby miał zaraz przed mikrofonem zasnąć. Zastanawiam się, jakim cudem w czasach, gdy mumble rap stał się standardowym elementem nowych trapowych wydań, wciąż mnie to dziwi i mierzi. Z drugiej strony, o ile na przykład w przypadku 21 Savage’a znudzony wokal i obnoszenie się z bogactwem pasują do jego wizerunku oraz są niejako usprawiedliwione traumatycznymi przeżyciami artysty, a nawet czynią wizerunek muzyka tym autentyczniejszym, t

Zabawka dla dużego psa

O albumie Toy zespołu A Giant Dog , świeżym indiepunkowym krążku zza oceanu. Akurat na koniec wakacji. Zapraszam do przeczytania krótkiej recenzji, otwierającej jednocześnie bloga. Zawsze kupuje mnie odliczanie w tracku, nieważne, czy to You're a Germ Wolf Alice czy Poranna Wiadomość Republiki. Lubię i już; mała rzecz, a cieszy. A tak właśnie zaczyna się Toy , kolejna płyta A Giant Dog , będącego w stajni Merge Records, odpowiedzialnej obecnie za np. Teenage Fanclub czy Dinosaur Jr.  Krótko o płycie można tak: ładna, melodyjna muzyka jako część indie, prostota i teksty jako element punkrocka. Pierwsze wrażenie? Łagodne, standardowe gitarowe granie na lato, zespół jakich wiele. Dwugłos Sabriny Ellis i Andrew Cashena się ze sobą nie kłóci, gitarom daleko do brudu, momentami jest tak w pełni autostradowo i amerykańsko, czego przykładem jest choćby wstęp do Toy Gun . A jednak coś w tym jest - co pokazuje, dajmy na to, końcówka Survive czy początek Lucky Ponderosa .