Przejdź do głównej zawartości

Ta rzecz tu się dzieje #13


Za nami kolejny wspaniały tydzień. Co działo się tym razem? Przeboje, darcie mordy, kontemplacja nad współczesnością, wiersze. Dobry tydzień, serio. Wewnątrz m.in. Raw Plastic, Fontaines D.C. i dwie audycje.

Trzynasty odcinek Ta rzecz tu się dzieje obejmuje posty od 18.04 do 24.04.2022. 


Mamy nowy singiel Raw Plastic, w dodatku z uroczym klipem. Co więcej, duet ogłosił, że już za parę dni wyjdzie nowa epka, Stuck on Spring, która jest do kupienia w Peletonie lub – w przypadku amerykańskiego distro – w New Morality Zine, a wtedy nawet w wersji na siedmiocalowym winylu. Ciekawe, choć trochę dziwi mnie ta decyzja przy obecnym stanie rynku winylowego.


Po, zdaje się, pięciu latach przerwy powraca Melisa, czyli skramz w składzie Mateusz Romanowski, Marcel Gawinecki oraz – od niedawna – Antek Zajączkowski. Do mnie wieść o istnieniu tego zespołu dotarła, gdy już w zasadzie nie istniał, więc nie mogę opowiedzieć dużo o jego poprzedniej inkarnacji, natomiast obecnie mogę powiedzieć: łupanka x walec x krzyki x energia. A płytę wydają Koty. 

Jedyne co, to zastanawiam się, czy nie będzie mi się to trochę zlewało z Brooks Was Here czy nawet Hanako, bo jednak głównym charakterystycznym elementem pozostaje głos Mateusza – w drugim przypadku również gitara – i o ile okej, są tu pewne różnice, tak moim zdaniem nie jest to na tyle finezyjna muzyka, by wychwycić różnice w stylu na perce czy basie. 

Ale może to tylko ja.

W kategorii rzeczy długo wyczekiwanych: najnowsza płyta Fontaines D.C., czyli Skinty Fia. Parę lat temu bardzo podobało mi się Dogrel, a kilka tygodni temu pisałem, że trochę obawiam się tej premiery, ale okazało się, że nie było czemu. Największymi bangerami zdecydowanie są tu single, a w numerach pozasinglowych mamy jednak do czynienia z nieco bardziej pokomplikowanymi brzmieniami – sprawdźcie otwierające In ár gCroíthe go deo czy kończącego Nabokova

Nie ma też co się oszukiwać, bo znajdzie się jeden kawałek do skippowania, czyli The Couple Across The Way, który – po pierwsze, został zagrany na akordeonie i zaśpiewany na wyjąco, a po drugie – zakładając, że akceptujemy pierwsze – z jakiejś paki jest wciśnięty jako numer siedem, zamiast na sam koniec. Niezrozumiała dla mnie decyzja. 


A za to Lonker See zapowiedziało piątą płytę. No i fajnie. Wiem, że dopiero co ponarzekałem na występy na żywo, ale, ponownie, może to tylko ja, oraz naturalnie zawsze chętnie posłucham wersji z płyty. 


Ni z tego ni z owego pojawił się nowy singiel Ljos, w dodatku z gościnnym udziałem julka ploskiego i Oli Budzyńskiej. Co zatem dostaliśmy? Trochę muzyki neoklasycznej, trochę łagodnych brzmień typu soundtrack do visual novel, skrzypce, nucenie i od groma ostrych uderzeń i glitchy.


W czwartek byłem z dziewczyną na koncercie Pawła Przyborowskiego. To pierwszy raz, gdy trafiłem do Bemowskiego Centrum Kultury, które co prawda znajduje się niemal na samym końcu świata, ale za to dobrze wygląda oraz, co ważniejsze, bardzo dobrze brzmi. Jedyne co, to że sala widowiskowa jest dość spora, więc o ile nieliczna publiczność nie stanowiłaby problemu na przykład w Chmurach, tak tutaj trochę kłuła w oczy.

Nie wpłynęło to oczywiście na jakość samego występu. O ile materiał z Nieśmiesznie znam od przeszło roku, tak zastanawiałem się, jak to wypadnie na żywo – okazało się, że lepiej, bo jednak co zespół, to zespół, a do tego Paweł zaskakująco dobrze śpiewa. Zwykle nie kojarzę go z wokalem, więc, nie ukrywam, nie spodziewałem się tego, a jednak! Tak że to chyba nauczka na przyszłość, żeby pokładać większą wiarę w artystach.

A jeśli o wokalu mowa, to dodajmy, że na koncercie pojawiła się gościni, czyli Ola z zespołu nastroje, która zaśpiewała Paskudną pogodę, oryginalnie wykonywaną przez Maję Domachowską z Kwiatów. Barwę i rozmarzony śpiew Mai trudno podrobić, ale Ola nawet tego nie próbowała, tylko zaśpiewała po swojemu – i bardzo dobrze, bo ma swój własny styl, co udowodniła tegoroczna płyta przestrzenie.

Tak że – warto było się przejść, dziękuję za zaproszenie!


Tymczasem szeregi Opus Elefantum zasilił Mateusz Lubiewski, czyli Fetlar. Z tego, co pogrzebałem, to autor grywał to, na perkusji, to na gitarze, należy tu podlinkować albumy Nieskończony Dialog czy GODOT

A co Mateusz robi jako Fetlar? Z jednej strony proponuje generatywny ambient, z drugiej – pojawiają się tu syntetyczne trzaski, uderzenia, puknięcia i pyknięcia. Tematycznie natomiast to zastanowienie się nad rolą artysty-twórcy w obecnym świecie, gdy dużo da się stworzyć za pomocą AI i algorytmów. I połączenie takiego brzmienia z taką treścią budzi niepokój.


Swoje pięciolecie obchodzi dziś album Űrutazás od zespołu Vysoké Čelo, czyli jeden z pierwszych niezalowych albumów, z jakim się zetknąłem, a do tego opus magnum tejże grupy. Okej, bardzo podobało mi się Űrkutatás, ale na przykład Wzium! obecnie oceniłbym raaaczej trochę niżej, niż gdy tu o nim pisałem. A fioletowa płyta cały czas się broni, stanowiąc odpowiednie połączenie kosmosu, tajemnicy, niecierpliwego wyczekiwania przygody, nowoczesności i folku. I ma luz, którego pozbawione było Űrkutatás, co nie tyle czyni ją lepszą, co raczej sprawia, że łatwiej znaleźć mi ochotę na słuchanie.


Nowa świetna Artificialice, tym razem faktycznie sztucznie wygenerowana, ale jeszcze bardziej nerwowa i dotykająca tego, o czym nie lubimy mówić. Napięcia, jakie towarzyszy nam w życiu, a także sale odczuwanego strachu i niepewności. Podoba mi się chyba troszkę mniej od The Paradox of Knowledge, prawdopodobnie przez to, że tamten był bardziej dynamiczny, ale też jest spoko.


W Czwórce w audycji Pasjonauci w tym tygodniu porozmawiałem o slamach poetyckich z Zuzią Kruczycą, która pisze jest poetką i performerką. Pogadaliśmy zatem o tym, co się tam robi, jakie są zasady oraz o jej własnym doświadczeniu. Tym razem mamy ładne wycięte nagranie, które znajdziecie tutaj – LINK.


A co w Halo, Odbiór? Tym razem sporo prawdziwej muzyki(TM) dla prawdziwych(TM) mężczyzn (TM), m.in. wspomniane wyżej Raw Plastic, ale też nowa Feral Atom, o której napiszę w następnym odcinku, a do tego też opisywany poprzednio Bezsen. I tak dalej, i tak dalej.


Do zobaczenia za tydzień.

Smoq

PS. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Jakieś sto tysięcy słow na tym betonie zapisałem

W ostatni czwartek ukazał się pierwszy nowy singiel zapowiadający nadchodzący album duetu SARAPATA . Radical Kindness to więcej niż jeden numer - w tym przypadku jest to koncepcja idąca za całym krążkiem. Jeszcze w środę spotkaliśmy się w Czwórce, by o tym pomyśle porozmawiać. Efekty poniżej. Moim gościem w Muzycznym Lunchu był Mateusz Sarapata, rozmawialiśmy jeszcze przed oficjalną premierą Radical Kindness , ba, nawet przed prapremierowym pokazem w Kinie Kultura. Robi się z tego piramida, więc może zostańmy przy tym, że oto klip w reżyserii Sylwii Rosak: I jeśli pamiętacie prześwietną EP1  z 2021 roku, to po pierwsze: powraca chłód, który mi kojarzył się zawsze z górskim strumieniem, ale tym razem jest to dużo łagodniejszy nurt. Po drugie: gościnnie ponownie słyszymy tu Marcelę Rybską, a i wspomnianą reżyserkę możecie kojarzyć dzięki klipowi do Rework . Całą rozmowę możecie znaleźć tu:  SARAPATA: "Radical Kindness" to manifest bycia dobrym dla siebie i dla świata . Niedługo

Miękkie piersi, twarde narkotyki

Nagle znikąd pojawia się nowa płyta  Taco Hemingwaya , czyli Café Belga . Tym razem nasze zdania były podzielone, więc tekst będzie w formie dialogu, rozmowy, a nie zwykłej recenzji. I to tak samo niespodziewane, jak i samo wydawnictwo. Dwaj piękni i młodzi mężczyźni z Warszawy postanowili odsłuchać nowego Filipa Szcześniaka, znanego raczej jako  Taco Hemingway . Jednemu siadło, drugiemu niezbyt. I teraz rodzi się pytanie - jak o tym napisać, gdy obaj mają swój udział na Odbiorze? Odpowiedź jest dość prosta. Można wejść w polemikę. Można było też upublicznić dwa niezależne od siebie teksty, lecz po bardzo długiej (jakaś minuta) naradzie postanowiliśmy pójść raczej w tę stronę. SMOQ Zacznijmy od tego, że obaj sądzimy, że TACONAFIDE to szajs. Po prostu nijak nie wchodzi, no i na to nie ma rady. Jakkolwiek mi Szprycer czy Wosk  weszły, za to Marmur czy wychwalana Umowa o dzieło już niezbyt. Co do Trójkąta warszawskiego raczej się zgadzamy, że był sztosem lirycznym i prod

Słyszałem, że coś mruczysz, więc powiedz to reszcie sali

To już czwarta edycja, w dodatku całkiem blisko, a ja tu dopiero pierwszy raz. No nic, kiedyś trzeba zacząć. Grodzisk Mazowiecki – jak zwykle – Park Skarbków – tym razem – i muzyka na żywo – o to chodzi: Bajzel , Nagrobki , Mikołaj Trzaska oraz Lech Janerka . Przed wami krótka relacja z Festiwalu Mięty Pole .  Na początek przyznam, że wczorajsza wizyta w Grodzisku była trochę walką na zasadzie: malutka scena vs ja, niewyspany i skacowany. Ale nawet to niczego mi nie popsuło, bo przynajmniej była ładna pogoda – jeszcze nie taki upał, jak znowu dziś, ale bardzo ciepło i słonecznie. Grodzisk Mazowiecki sam w sobie trochę mnie zaskoczył, bo obok wymarłego deptaka rodem z miejscowości ożywających tylko w czasie danego sezonu znajduje się w nim sporo fajnie ogarniętych zielonych miejsc, tj. skwerów czy parków, w tym, oczywiście, Park Skarbków, w którym trochę posiedzimy. Czym jest Mięty Pole? Wyciągając fragment wywiadu FYH z Krzysztofem Rogalskim, organizatorem: Zadaniem festi