Przejdź do głównej zawartości

Ta rzecz tu się dzieje #9

 

Chyba mam problem z równomiernym dawkowaniem działalności peja, bo o ile dwa ostatnie odcinki były niezbyt obfite, tak ten może jest aż nazbyt? Dajcie znać. Poniżej: wsparcie dla Pogłosu, trzy audycje, dwa nagrania live, nowy singiel Fontaines D.C. i trochę innych spraw. 


Dziewiąty odcinek Ta rzecz tu się dzieje obejmuje posty od 21.03 do 27.03.2022. 



Na początek znowu ilustracja. Tym razem – okładka Community of Grieving, czyli wydawnictwa Zosi Hołubowskiej i Julii Giertz, które możecie uznać za dźwiękowy rytuał. W opisie na Bandcampie znajdziecie też podział na pięć rozdziałów. Jeśli macie ochotę na gusła, to te dwadzieścia kilka minut wam podejdzie.


Środowy internetowy koncert Lavii Hart w dwuosobowym składzie, czyli z Katarzyną Karpowicz, a więc na głos, syntezator, gitarę oraz, oczywiście, koto. W trakcie występu odbył się też wywiad, który poprowadził redaktor włoskiego Sonic Radio, bo wszystko działo się w ramach festiwalu Sonic Waves. Przy okazji: trochę tych występów tam jest i będzie, warto sobie przejrzeć. 

Jak coś to stream startuje w okolicach dwunastej minuty. Nie mogłem go zalinkować, bo Sonic zablokowali tę opcję, ale tu macie link.

Wspólny album jana bąka i bogdana sékalskiego w pierwszej chwili chyba mnie ominął, ale też z drugiej strony – chyba ciężko na niego trafić, bo ani tu aktywnych sociali, ani szczególnej promocji, nawet na stronie Studia Azymut ostatni post w temacie dotyczy styczniowego singla Gdy obcy zapuka do drzwi nagranego z Maćkiem Pepłońskim z hage-o. Skoro o nim mowa, to dodajmy przy okazji, że duet Bez i Nadzieja co chwila chwali się nagrywkami, w których on również bierze udział, a muzyki ni widu, ni słychu.

A szkoda, że tak to wygląda, bo materiał jest przedni – trochę Sufjan Stevens, trochę Animal Collective, do tego solidna dawka emocji, bo treściowo Śpij już stary dotyczy radzenia sobie z nagłą chorobą ojca, który - spoiler - ostatecznie umiera. To płyta, która z pewnym nerwowo utrzymywanym dystansem opowiada tragiczną historię. Próba zachowania łagodnego indiefolkowego brzmienia podszytego silnymi emocjami i wspominaniem dobrych chwil jest tu nie tyle urocza, co rozbrajająca. 

Komuś może się nie spodobać, że mamy tu trochę dziwne melodie, że wokale są nieporadne, że kompozycje w dużym stopniu opierają się pętlach. No dobra, temu nie da się zaprzeczyć, ale... właśnie to robi tę płytę bardziej niż gdyby była pogrzebowym ambientem. Linkuję przebojową Chałkę, ale polecam też Pojechałbym jeszcze raz nad morze z ojcem, a także wyciskacz łez, czyli Pogrzeb. Ogólnie, polecam całość.


Od siebie osobiście polecam nagranie piosenki love ad od zespołu Chair, które pochodzi z koncertu RA Studyjnie. Dosłownie tydzień temu z tej samej okazji wrzucałem tu say it again, a w odcinku numer pięć pisałem, o co chodzi. W skrócie: pomagałem organizować koncert.


Kolejna nutka od Fontaines D.C. również zapowiada przebojowy album. O ile każdy dotychczasowy singiel z osobna mi się podoba, to zastanawiam się, czy nie wolałem, gdy Irlandczycy byli bardziej surowi i gniewni. Już druga płyta była "dojrzalsza", jak to się mówi, czyli bardziej stonowana i lepiej prowadząca opowieść, a tym razem wygląda na to, że będzie dużo ładnych piosenek... co z jednej strony jest dobre, naturalnie, bo zespół idzie do przodu, nie gra ciągle tego samego, ale z drugiej strony, ponawiam, wolałem, gdy było w tym więcej garażu. Mimo wszystko oczywiście czekam na Skinty Fia.



Stało się to, o czym mówiło się w zasadzie od początku pandemii, a pewnie i nawet wcześniej – klub Pogłos będzie musiał opuścić Burakowską 12 ze względu na planowane wyburzenie budynku i inne zagospodarowanie terenu. Czyżby alternatywny klub pod nosem świeżutkiego wieżowca był trochę niewygodny? Najwidoczniej, jeszcze jakiś garnitur usłyszy zza okna coś innego niż smooth jazz. 

Na stronie Nasza Demokracja ruszyła zbiórka podpisów pod petycją mającą zwrócić uwagę władz miasta na znaczenie Pogłosu na kulturalnej mapie Warszawy. Trzymam kciuki.


A na koniec: dwie audycje.


W 115. odcinku Halo, Odbiór? graliśmy wam m.in. jeszcze trochę kawałków z kompilacji na rzecz Ukrainy, nowy singiel Kadabra Dyskety Kusaje i ambientowe pętle od Lemiszewskiego. Natomiast w Czwórce porozmawiałem z Maciejem Jurgą na temat bycia małym wydawcą, czyli jak organizować sobie pracę, jak wydać fizyczny nośnik i co można robić lepiej -> link.


Widzimy się za tydzień.

Smoq

PS. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Imithe le fada

  Sezon letni obfituje w przeróżne imprezy, ale król jest tylko jeden. Parę słów o OFF Festivalu 2025  musiało się tutaj pojawić. Tym bardziej, że zapowiadało się na najmocniejszą edycję od lat. Czy te oczekiwania zostały spełnione? Czy na Scenie Eksperymentalnej przydałyby się kamizelki ratunkowe? Czy pod sceną główną powstała zapowiadana piramida z ludzi? O tym poniżej.   Zawsze śledzę OFFowe ogłoszenia ze sporą ekscytacją, ale przyznam, że tęskniłem za znaną formułą, czyli radiowym spotkaniem na żywo z Arturem Rojkiem i stopniowym odsłanianiem lineupu. Za każdym razem jest to też porcja parskania śmiechem, bo on ewidentnie specjalnie tak podprowadza artystów, by do samego końca nie było w pełni jasne, o kogo chodzi, a te wszystkie omówienia są dość zabawne, w tym dobrym, sympatycznym sensie.  Tak czy inaczej: już pierwsze wieści były grube. Fontaines D.C., Snow Strippers, Geordie Greep. Osobiście jarałem się tylko na dublińczyków, ale to po prostu obiektywnie są d...

Lubisz boksik?

OFF Festival jaki jest, każdy widzi. Co roku grupka fanów zastanawia się, czy line up w sumie okazał się super, czy może jednak beznadziejny, czy jeden hydrant wystarczy dla wszystkich i ile razy uda się zrobić Arturowi Rojkowi zdjęcie z przyczajki. I wszystkie te zabawy są fajne, ale pogadajmy o koncertach. Bo - jak zwykle - jest o czym. Do tego posta powstawiałem trochę świeżych linków z amatorskich nagrań, więc nie zdziwię się, jeśli coś spadnie. Wstęp może być w zasadzie taki sam, jak co wakacje - dyskusji o repertuarze było sporo, w tym roku przeważało kwestionowanie headlinerów, sceny One Up Tiger, obecności Johna Mausa i Otsochodzi. Dodajmy do tego, że akurat na weekend pogoda się załamała, że nie dojechał saksofonista zespołu Maruja, a gitarzysta Hotline TNT spadł ze sceny i złamał nogę, a ktoś pomyśli, że było słabo. No więc nie było - o to, zdaje się, nie trzeba się martwić. W tym roku byłem na OFFie nie tylko prywatnie, ale przynajmniej w części służbowo, więc w najbliżs...

Z Gdyni, a nie skądś tam

Po trzech latach od słynnego ewakuowanego Open'er Festivalu ponownie odwiedziłem Gdynię. Jeśli nie trafiliście tu po raz pierwszy, to wiecie, że jestem raczej odbiorcą skrojonym pod OFFa, ale przy kilku poprzednich razach w Kosakowie również bawiłem się nieźle. Zresztą po wpisach o Primaverze widać, że na dużych imprezach też się odnajduję. Spora część ogłoszeń zachęciła. A jak było tym razem? Zacznijmy może od tego, że harmonogram ujawniania tegorocznego lineupu był co najmniej lekko dezorientujący. Długo było cicho, wśród potencjalnych uczestników pojawiły się nawet obawy, że Open'er może w ogóle się nie odbędzie. Oczywiście takiego ryzyka nie było, przecież to nie Fest, na stronie którego licznik sprzedanych biletów wciąż wynosi 0/20 000 z ostatnią aktualizacją 10 września ubiegłego roku. Tak czy inaczej, nie pomagała też nieregularność.  Ale też, jak by nie patrzeć, ogłoszenia takie jak Linkin Park, Muse czy Doechii zostały odebrane bardzo dobrze, chociaż moim zdaniem Magda...