Przejdź do głównej zawartości

If I had a $$$ – cz. 2


Z El Szycem i Czapskim z zespołu MopS rozmawiało mi się tak dobrze, że wywiad wyszedł dość długi. Wczoraj mogliście przeczytać część pierwszą, a dziś zapraszam do drugiej. Będzie o postępie, o koncertach, o inspiracjach.

Bez dalszych wstępów – poniżej kolejna część wywiadu (link do pierwszej tutaj). Jest obcięty o tyle, na ile wymaga przyzwoitość i różnica między słowem mówionym a pisanym, ale w ogromnej większości nie ma żadnych zmian. Have fun.

Powyższe zdjęcie pochodzi od @musictd, dzięki!


Smoq: Nie wiem, czego ty słuchasz, Bartek, ale Szycu, gdy jedziemy twoją furą i słuchamy rzeczy mid-2000, nieraz leci Grammatik, Linkin Park. Mam wrażenie, że starszy MopS był bliżej w tamtą stronę. Styl rapowania Dara jest w stronę jak Peja, Grammatik, Kaliber 44, bliżej mu do tego niż do choćby amerykańskiej golden ery. Gdy się mówi o gatunku typu “gramy metal czy rock plus rap”, to się kojarzą rzeczy typu nu metal czy też rapcore. I teraz jest zmiana. Ale słuchałem kilku tracków z demówki, dalej nie jesteście tacy czyści i syntetyczni. CB bardziej podpada pod nową falę rapu niż pod starszy rap, ale nadal nie jesteście tacy gładcy.

El [Sz]yc: Nawet powiedziałbym, że to jest mniej gładkie od tego, co graliśmy wcześniej. Myślę, że to naturalna kontynuacja naszych inspiracji. Nigdy nam nie szło o zżynanie żywcem z czegokolwiek.

[Cz]apski: Oczywiście miałem takie zespoły jak Limp Bizkit, one dalej są mi bliskie ze względu na sentyment, ale totalnie już tego nie słucham, szczerze mówiąc. Nawet tych rzeczy, których słucha Krzychu i które lubi.

Sz: Cały czas lubię te oldschoolowe brzmienia z końca lat 90.

Cz: Ja to lubię ze względu na sentyment i klimat, jaki udało im się wtedy utworzyć. Chciałbym jednak, żeby MopS poszedł o oczko wyżej, tworzył coś takiego, co jest…

Sz: ...naturalną kontynuacją na obecne czasy. Tu nie chodzi o to, żeby zżynać od nich, brać ich brzmienie i patenty żywcem i przenosić je do tego, co jest teraz. Bardziej chodzi o podobne podejście, jakie oni mieli wtedy i my mamy teraz.

Cz: Oni byli awangardowi. Oni nie są symbolem awangardy, bo ona ma różne twarze, ale na tamte czasy oni byli jak najbardziej. Później, w Norwegii w latach 90. Burzum był najbardziej awangardowy. Nie chodzi o to, że oni byli faktyczną twarzą, ale na tamte czasy w mainstreamie nią byli. Moim zdaniem teraz tą twarzą jest pop typu Travis Scott, albo nawet nielubiany czy tam hejtowany czy tam kochany Kanye West, on tworzy rzeczy, które są i w popie i zachwycają awangardą. Ja jestem w takich rzeczach teraz.

Sz: No pewnie. Bo to się stało w tym momencie, kiedy rap przejął rolę rocka w przekraczaniu granic, gdy zawsze on to robił. To w kontekście wspomnianych lat 90., gdy to nie było tak, że rap łączono z rockiem, tylko właśnie że rock czy metal łączono z czymś. A teraz jest odwrotnie, to muzyka hiphopowa przejęła pałeczkę w przekraczaniu granic czy ustalaniu trendów. Nie dziwię się, że w Esce leci TACONAFIDE, bo to się stało popem. Ale zarazem są inne zespoły typu Death Grips czy Ho99o9/Horror, które my też bardzo lubimy, które przekraczają granice i wywołują pewien kojarzący się klimat. 

Cz: To już nawet nie jest muzyka, tylko performance. My do tego dążymy na koncertach. Ja bym nagrania zostawił z boku, a skupił się na koncertach. Wszystko, o czym mówimy, ma rację bytu dopiero tam. Na nagraniach ta muza jest oryginalna i taka ma zostać brzmieniowo. Takie zespoły jak DG czy Horror często eksperymentują z brzmieniami i tworzy się zjawisku typu “puszczę ci, ale to jest za dziwne, żeby słuchać na słuchawkach czy Spotify, ale lubię patrzeć na ich koncert i w ogóle jarać się, jakimi oni są wariatami.” Myślę, że MopS znalazł odpowiednią syntezę między totalną awangardą typu Death Grips, co chciałbym połączyć ze sceną, która rozwija się w Polsce, czyli sceną rave’ową, zagranicznym, kurwa, dobrym rapem i stworzyć taki miks smakowy, który…

Sz: ...który po prostu sieje rozpierdol, najkrócej mówiąc.

Macie track, który jest konkretnie pod to zrobiony, pamiętam to z koncertu przed Pokahontaz czy z Metronomu. Sam wskoczyłem wam wtedy na scenę.

Cz: Pamiętam! [śmiech] Moim zdaniem obecnie w Polsce bardzo dużo jest ludzi, którzy słuchają techno. Lubią ćpać, lubią bawić się w ten sposób. Ja też to czuję, więc czemu by tych wzorców nie użyć? Nie mamy w zespole problemu, żeby w środku kawałka puścić techno. Wszyscy rzucimy gitary czy tam rozwalimy perkusję, skoczymy w publiczność i zaczniemy tańczyć. CB nie ma z tym problemu, może po prostu pod to nawinąć, poradzi sobie.

Sz: W ogóle raczej nie mamy problemu z żadną muzą. Mamy pewien koncept, pewien styl, ale nie boimy się niczego. Muzyka jest muzyką, co by nie było.

Wystarczy się rozejrzeć po innych rzeczach, które robicie. CB ma swoje solowe utwory. Krzychu, wiem, że był Red Cape Wolf, tu od jakiegoś czasu cisza, ale to może  rozmowa na inny raz…
Sz: Ja tylko czekam na sygnał, jeśli o to chodzi. Tyle mam do powiedzenia.

...wiem też, że kręciłeś swoje solowe numery. A co z tym?

Sz: Wiadomo, że skoro ktoś bardzo żyje muzyką i to nie daje się w całości realizować w jednej dziedzinie czy jednym zespole, to sobie po prostu tworzy. Na razie nie mam siły poświęcić temu tyle uwagi, bo mamy dużo pracy z MopSem.

Dobrze. Chciałem się do tego odnieść też dlatego, że i Tymek robi swoje, też jest to rap, ale zupełnie inny niż u was z CBim. To wiem o trzech osobach. Bartek, masz mi coś do powiedzenia?

Cz: Od jakiegoś czasu gram z takimi super ludźmi, nazywają się Radio Slam. To jest definicją tego tak zwanego “dobrego rocka”, ale nie kiczowatego. Strasznie to doceniam, że chłopaki są w tym autentyczni. To zespół, który jest już dosyć znany i jeździ, zaraz mamy koncert w Belgradzie. Mam nadzieję, że będę już z nimi grał, na razie gramy próby i myślę, że się dobrze dogadujemy i liczę na to, że będziemy dalej współpracować. Gramy dużo prób, ogarniam wszystkie ich kawałki, dużo przy tym pracy, ale ze wszystkim staram się nadążać.

Będę śledził. Dobrze, chłopaki, a kiedy koncert? Ostatni, na którym byłem, to czerwiec w Metronomie, a ostatnio mieliście swoją akcję pod Wrocławiem… Nie mogłem być, ale słyszałem, że było... spoko. [śmiech]

Sz: Mój przyjaciel, Elf, którego chcę serdecznie pozdrowić, organizował Tribe In The Forest w okolicach Barda Śląskiego w ośrodku agroturystycznym i to był festiwal głównie pod trance i psy-trance, ale oprócz tego zaprosił też zespoły live. Był tam na przykład DJ Feel-X albo projekt Mapa, w który jest zaangażowana wokalistka z zespołu Me, Myself and I. Elf, będąc naszym dobrym kumplem, nas też zaprosił i to była świetna przygoda, bo to pierwszy raz, gdy wyjechaliśmy z zespołem na koncert. Ogólnie było dziko, mieliśmy różne problemy techniczne… Co nie, Bartek?

Cz: Taaak, taaak… Gra na trzech strunach, hm… Mógłbym grać na jednej, byłoby tak samo, ale wszyscy byli w dobrym nastroju.

Sz: Obawialiśmy się, jak nas przyjmie publika, ale przyjęli nas bardzo dobrze i wszyscy byli zadowoleni. Dla nas to była świetna przygoda – zagrać, a potem poimprezować z tymi ludźmi.

Cz: Dzika impreza w lesie, na której mieliśmy okazję odpierdolić swój spektakl, bo to nawet nie był koncert.

Słyszałem też o demontażu zestawu perkusyjnego.

Sz: To już stały element show. Mam nadzieję tylko, że będzie mniej tragiczny w skutkach… bo teraz przygotowuję się do wymiany hi-hata [śmiech]. Ostatnio nie było źle, ale tym razem przegiąłem pałę, muszę się trochę opanować… No kurde, ale kto ostatnio rozpieprzał perkusję, chyba ten z The Who, bo ten zwyczaj trochę zanikł, albo Nirvana – cały dwudziestominutowy ceremoniał na koniec koncertu, z rozpieprzeniem wszystkiego, czego się da, faktycznie, przepraszam was.

Dobry koncert – rozwalamy, bo szczęśliwi; zły koncert – rozwalamy, bo wkurwieni. Wiadomo. Czyli obowiązkowe. A będziecie robić promo w Wawie?

Sz: Tak, na pewno będziemy robić koncert, który będzie promował naszą płytę, ale na razie płyta pochłania dużo naszej uwagi i czasu. Kiedy po realizacji będziemy w stanie przejść do kwestii promocyjnej, wtedy na pewno pojawią się informacje o koncertach. Ale to dopiero ustalimy.

Ja na to czekam, wiecie, że się widzimy. O, jeszcze istotna kwestia. Rozmawialiśmy wcześniej o awangardzie, ale żeby jednak dobrze było słuchać. Wiadomo, progresywne rzeczy można robić w różny sposób, chodzi też o dobrą jakość. Ale czego oczekiwalibyście od ludzi, którzy mają was posłuchać? Nie chodzi o bycie “true”, pożal się boże, tylko raczej – do kogo to może trafić?

Cz: Ja bym chciał najbardziej, żeby kawałek poleciał na jakiejś imprezie, żeby puścił to jakiś DJ w klubie. Mamy taki kawałek, który widzę w ciasnym klubie z czerwonymi światłami. Ale oczekuję takiego przyjęcia na zasadzie “wow, tego jeszcze nie było, ale… zaraz, to oni są z Warszawy? serio? o, to pójdę na koncert.” Nie mam oczekiwań, żeby cała Polska tego słuchała, bo prawdopodobnie nikt poza naszymi znajomymi i nami samymi nie będzie, ale dobrze, że przynajmniej nam się podoba. Ale chciałbym, żeby ktoś poczuł klimat. Sam słucham muzyki na zasadzie klimatu. Mogę słuchać wszystkiego, o ile przekonuje mnie autentyczność, wiarygodność klimatu, jaki wytwarza zespół. Muzyka elektroniczna, techno – czuję klimat, widzę wszystko w głowie: widzę ten klub, widzę tych ludzi i to mnie przekonuje. Widzę Kanyego Westa, jakiegoś nowego dobrego rapera, czy nawet słabego – jeśli to ma klimat i on coś sobą reprezentuje… Nie, nawet jeśli nie reprezentuje sobą niczego, ale robi to w dobry sposób, to ja rozumiem to jako celowy zabieg artystyczny i ja to też kupuję. Chciałbym, żeby ludzie słuchali nas na zasadzie klimatu, który chcemy im przekazać, nie na zasadzie, że jest to podobne do Limp Bizkit.

Sz: To ja tylko powiem, że od naszych słuchaczy nie oczekuję niczego, byle by bawili się dobrze na naszych koncertach.  

Zajebiście, tak ma być. A właśnie, Czapski, a propos takich rzeczy,  słuchasz Kanyego Westa, trudno nie wspomnieć najnowszego tracku z Lil’ Pumpem [śmiech].

Cz: Kurwa, uwielbiam to, stary. Po prostu patrzę, on tańczy. On może dla mnie robić już wszystko. Słucham sobie “Yeezusa” i myślę, że nikt niczego mocniejszego do tej pory nie nagrał. Od ery rapu i techno nikt niczego mocniejszego nie nagrał. Nie jestem jakimś znawcą metalu czy rocka, ale nic mnie tak mocarnie nie ruszyło.

Myślę, że w momencie, w którym mamy już trzydzieści dwie minuty…

Cz: Myślę, że to będzie jakieś pieprzenie [śmiech].

Po to się to redaguje. Wracając, trzeba spytać analogicznie do poprzedniego pytania – czego słuchacze mogą oczekiwać od was? Zarówno ci nowi, jak i ci starzy, znający już MopSa. Myślicie, że to przejdzie, jeśli chodzi o ludzi, którzy słuchali was wcześniej?

Cz: Nie wiem, ale szczerze może nie przechodzić. Teraz wszedłem na taki stan umysłu, że naprawdę mam to gdzieś. Chcę to skończyć i chcę, żeby się to podobało. Robię to głównie dla nas, dla siebie, ale jeśli ludzie poczują tę fazę i wejdą w nasz świat, poczuję, że ta robota miała sens. Na razie robię to z myślą, żeby włożyć coś od nas w świat muzyki. Nie oczekuję wiele, ale chciałbym to skończyć i mieć poczucie, że to nie jest słabe.

Sz: Co do naszych poprzednich słuchaczy wydaje mi się, że ci, którzy boją się, że straciliśmy na energii i żywiołowości, nie zawiodą się na tej płycie. Ludzie się od nas nie odwrócą, bo pozostajemy autentyczni w tym, co robimy i to słychać. Myślę, że gdybyśmy nagrali dobrą płytę country, ale bylibyśmy w tym autentyczni, to byłoby to wyczuwalne. Więc o to się nie martwię. A tak to ciężko też mówić, jak ludzie zareagują, bo umówmy się, jest solidne, ale nie jest ogromne. Nie jesteśmy najbardziej znanym zespołem w Polsce, ale każda grupa, która cię wspiera, jest lepsza od tej, która ma cię w dupie.

Cz: Cśśś, nie można mówić takich rzeczy! [śmiech] Jesteście najlepsi na świecie, kochamy was, nasi fani.

Ciężko się nie zgodzić. I jeszcze pytanie o jedną postać – chciałem spytać o hypemana. Wiem, że to kumpel CBiego.

Cz: To jest naturalny hypeman. Nigdy nie miał być hypemanem, nikt nie uznaje go za hypemana, on sam się za niego nie uznaje. Pojawia się czasami na scenie, robi swoje i schodzi. Nie wiadomo, czemu, ale gdy jest na scenie, nikt nie chce się go pozbyć. To bardzo dobry gość, fajny producent muzyczny, dobre rzeczy robi, też oryginalne, śpiewa, rapuje.

Sz: Wspomaga nas. Wchodzi i nie trzeba mu tłumaczyć, jak to się robi. Kompletny spontan.

Cz: Jego szesnastka jest na jednym tracku.

Sz: Chcieliśmy, żeby się znalazł na tej płycie.

Właśnie, bo widać, że łapie vibe z wami. A kiedy wreszcie, kurwa, drugi singiel?

Cz: Wiesz, chcieliśmy puścić singiel z teledyskiem.

Sz: Mamy pomysł, który kawałek wypuścić jeszcze przed płytą.

Cz: Mamy pomysły, ale powiem ci szczerze, że wiem, że to złe i dobre, ale jestem mega wymagający pod względem brzmienia. Nie chcę wypuszczać czegoś, co wydaje mi się, że jest słabe. Wydaje mi się, że nie ma sensu wypuszczać czegoś takiego na siłę. Nawet, gdybyśmy wydali coś takiego na Spotify – najpierw słuchasz sobie Arctic Monkeys, później słuchasz sobie, nie wiem, tego Death Grips, a później puszczasz MopSa i masz takie poczucie, że wszystko po prostu siada. Ten miks, kurwa, siada. Wiadomo, że nie mamy tylu milionów, ile Arctic Monkeys, tych analogowych gratów, ale chociaż podszprycować to brzmienie…

Sz: Tak, bo singiel i teledysk wchodzą w dział promocyjny, a my o tym jeszcze nie myślimy. Szczerze mówiąc, to ten wywiad to pierwsza nasza jakakolwiek promocja, jaką robimy. Wszystko się pojawi, obserwujcie naszego instagrama i naszego facebooka.

Cz: Singiel prawdopodobnie pod koniec października, tak obstawiam. A cała płytka tak na święta, możesz dzieciom na gwiazdkę kupić w preorderze. Zamówisz na oficjalnej stronie www-kropka-mops-kropka-spierdalaj-kropka-com.

Moje dzieci będą zachwycone, w końcu mam ich całą gromadkę. Dobrze, to mamy czterdzieści minut, mogę chyba powiedzieć, że pogadaliśmy, także niniejszym kończymy, dzięki.

Sz: No i zajebiście.

Cz: Mogę sobie fajkę odpalić na balkonie?

Stop record.

---------------------

Teraz już oficjalnie wiadomo, na co czekać tej jesieni i wczesną zimą. Pamiętajcie o MopSie, gdy będzie wychodzić płytka. Pomogę w tym, bo tekst o niej na pewno się tutaj pojawi. Tymczasem dziękuję chłopakom za wywiad, a Tytusowi (@musictd) za udostępnienie kozackiego zdjęcia do postu.

Dajcie też znać, czy wywiady to dobra sprawa na Odbiorze. Jeśli będzie chęć, pojawi się ich więcej.

Smoq

Komentarze

Najczęściej czytane

Kiedyś skinheadzi i punki, teraz futbolowe gangi

No dobra, piątek, pobiegane. To teraz rozejrzyjmy się po rzeczach do przesłuchania. O, no tak, przecież mamy zapowiedzianą epkę Escape Control , wydawnictwo self-titled. Sześć numerów, z których część można było poznać wcześniej na YouTubie. Tych gości z Krakowa poznałem akurat na naszym festiwalu licealnym, ale dobre i to – źródło to źródło. Pamiętam, że ich koncert był całkiem spoko, trochę zdarłem sobie gardło, gdy pełen entuzjazmu brałem udział we wspólnym śpiewaniu z publiką. A, bo ścigaliśmy się z koleżanką, kto głośniej zakrzyknie "Escape Control", to dlatego. Wygrałem. Sprawdziłem ich potem na YouTubie, zapisałem, polubiłem na fb i tak dalej. Wygląda na to, że wzajemnie się zapamiętaliśmy, bo parokrotnie widziałem lajki Jaśka Rachwalskiego na peju. No dobrze, ale ad rem. Jak wspomniałem we wstępie, epka liczy sobie sześć numerów. W tym cztery są po angielsku, dwa po polsku, a jeden z tych to zapis live session. Całość zamyka się w dwudziestu pięciu

Miękkie piersi, twarde narkotyki

Nagle znikąd pojawia się nowa płyta  Taco Hemingwaya , czyli Café Belga . Tym razem nasze zdania były podzielone, więc tekst będzie w formie dialogu, rozmowy, a nie zwykłej recenzji. I to tak samo niespodziewane, jak i samo wydawnictwo. Dwaj piękni i młodzi mężczyźni z Warszawy postanowili odsłuchać nowego Filipa Szcześniaka, znanego raczej jako  Taco Hemingway . Jednemu siadło, drugiemu niezbyt. I teraz rodzi się pytanie - jak o tym napisać, gdy obaj mają swój udział na Odbiorze? Odpowiedź jest dość prosta. Można wejść w polemikę. Można było też upublicznić dwa niezależne od siebie teksty, lecz po bardzo długiej (jakaś minuta) naradzie postanowiliśmy pójść raczej w tę stronę. SMOQ Zacznijmy od tego, że obaj sądzimy, że TACONAFIDE to szajs. Po prostu nijak nie wchodzi, no i na to nie ma rady. Jakkolwiek mi Szprycer czy Wosk  weszły, za to Marmur czy wychwalana Umowa o dzieło już niezbyt. Co do Trójkąta warszawskiego raczej się zgadzamy, że był sztosem lirycznym i prod

Jakieś sto tysięcy słow na tym betonie zapisałem

W ostatni czwartek ukazał się pierwszy nowy singiel zapowiadający nadchodzący album duetu SARAPATA . Radical Kindness to więcej niż jeden numer - w tym przypadku jest to koncepcja idąca za całym krążkiem. Jeszcze w środę spotkaliśmy się w Czwórce, by o tym pomyśle porozmawiać. Efekty poniżej. Moim gościem w Muzycznym Lunchu był Mateusz Sarapata, rozmawialiśmy jeszcze przed oficjalną premierą Radical Kindness , ba, nawet przed prapremierowym pokazem w Kinie Kultura. Robi się z tego piramida, więc może zostańmy przy tym, że oto klip w reżyserii Sylwii Rosak: I jeśli pamiętacie prześwietną EP1  z 2021 roku, to po pierwsze: powraca chłód, który mi kojarzył się zawsze z górskim strumieniem, ale tym razem jest to dużo łagodniejszy nurt. Po drugie: gościnnie ponownie słyszymy tu Marcelę Rybską, a i wspomnianą reżyserkę możecie kojarzyć dzięki klipowi do Rework . Całą rozmowę możecie znaleźć tu:  SARAPATA: "Radical Kindness" to manifest bycia dobrym dla siebie i dla świata . Niedługo