Przejdź do głównej zawartości

Myślę tylko o tym, czego nie wiesz

Przed festiwalem o tym rozmachu, co Great September, niektórym może przydać się mały przewodnik albo polecajka. Jeśli trafiliście na ten post, to prawdopodobnie znacie mój gust i wiecie, że nie polecę Wam headlinerów – choć w tym przypadku to pojęcie może być względne. Widzimy się w Łodzi już za moment, między 14 a 16 września.

Zacznijmy od tego, że byłem też na pierwszej edycji i był to moja pierwsza impreza showcase'owa o tego rodzaju zakresie, czyli rozproszoną po szeregu miejscówek ulokowanych mniej lub bardziej blisko ulicy Piotrkowskiej. Na której nie ma komunikacji miejskiej. W październiku. No, ale zostawmy wady ubiegłego roku w ubiegłym roku, teraz będzie lepiej. Prawda?

To zależy. Bo jeśli chodzi o liczbę lokalizacji, to możecie zobaczyć ją na powyższej mapce. Co więcej: miejscówki oznaczone liczbami 1 i 13 dzieli ponad 200 numerów posesji. To jest do przeskoczenia, ale warto mieć tę świadomość. Jeśli chodzi o pogodę, to dokładnie w czwartek ma nam już odpuścić wyż Patricia, więc słoneczko zniknie. Ale tu też wystarczy kurtka i będzie git.

Najpierw łapcie ogólną playlistę z wykonawcami z festiwalu:


Na górze listy widzicie być może Supermoce albo inne hity Darii Zawiałow. Nie jadę tam jednak po to, by wybrać się na bis Męskiego Grania, tylko żeby poznać nowe niezalowe projekty albo zweryfikować te, które już widziałem. Co wobec tego polecam? Lista kolejności alfabetycznej według strony festiwalu, na samym końcu znajdziecie plejkę, która zbiera wszystkie propozycje w jednym miejscu:

Bez i Nadzieja - duet poszerzony o Orkiestrę. Widziałem je na koncercie w Chmurach i w tym zespole piękne jest to, że jest dokładnie taki, jaki może być. Aranżacje pisane były już po open callu do składu grupy, co oznacza, że są bardzo charakterystyczne. Nie uświadczymy tu dość standardowego saksofonu, tylko trąbkę i dwa sakshorny. Do tego śliczny biały śpiew i zaskakująca dynamika występu, bo słowo folk nie obejmie całości. Od nich można zacząć piątkowe krążenie po koncertach. 

Biały Falochron - młodzi goście, którzy ponoć dali całkiem dobry koncert na OFF Festivalu, a tworzą coraz bardziej popularną w ostatnim czasie mieszankę przebojowego post-punku i rapu. To trochę polecajka, ale przede wszystkim własne zaciekawienie nagranym materiałem.


Błoto - na tym etapie to już marka, której fanom polskiego jazzu nie trzeba przedstawiać. Powiem krótko: chcecie odpłynąć przy kwaśnych synthach? Idźcie tu, koniecznie, mimo że będzie to lekko kolidować z innym składem, o którym za chwilę. Z nimi być może uda się spotkać również na tegorocznym Jazz Jamboree.

Byty - od paru lat spodziewałem się, że ich koncerty wypadają świetnie, ale w tym roku nareszcie miałem okazję zajrzeć na ich występ na SEA YOU, relację znajdziecie właśnie w tekście poświęconym temu showcase'owi. Tym razem: słuchacze trip-hopu, wpadajcie. To będzie dobre otwarcie festiwalu.


Ćpaj Stajl - świetne wspomnienie z ubiegłorocznego OFF Festivalu. Chłopaki nadal trzymają się swojego uliczno-melodyjnego stylu, a przy okazji nauczyli się najlepszego rapowego performance'u, na jaki tylko może nas być stać. Polecam.

Daniel Spaleniak - piękna i spokojna muzyka o filmowym rodowodzie, do tego głęboki wokal. Tu ponownie wkracza ciekawość, bo jeszcze się nie widzieliśmy, tym bardziej że skład wesprze Feral Atom. Dobry koncert na wieczór, w dodatku w pięknym Domu Literatury. 


Dominika Płonka - wstyd, że nie widziałem do tej pory, bo jestem ogromnym fanem jej tegorocznej epki oraz wszystkich dotychczasowych singli. Dobrze ogląda się rozwój tej dziewczyny, świetnie słucha się niedawnej MAGMY, niemal każdy jej refren to earworm. Pora zobaczyć, jak alternatywna raperka sprawdza się na żywo! Co więcej, jej wczesne kawałki nagrane z ciiicho publikował label OUTPOST, ten sam, co w przypadku Białego Falochronu. 

Feral Atom - z Olą spotkaliśmy się nie raz i nie dwa, ale od kilku miesięcy występuje już nie w pojedynkę, a z Jędrzejem z projektu Kryowake. Wiem, że trwają przymiarki do albumu, wierzę w rozwój jej brzmienia i w to, że niedługo uda nam się go posłuchać. Jak widzicie, okazje będą dwie; chociaż zadziwiająca jest pora, bo Ola otworzy czwartkowy line up o godzinie 15:00.



Furda - skład znany mi twarzą w twarz wyłącznie ze Święta ziemniaka, ale słyszałem o nich wiele dobrego, a nie można odmówić im oryginalności; w końcu kto jeszcze gra na kavalu i suce biłgorajskiej? W Katowicach występowali haniebnie wcześnie, tu liczę na mniejszą scenę i ciemniejszy anturaż. Wooltura o 19:30 w piątek powinna im go zapewnić. W końcu jak inaczej słuchać guseł?

hage-o - muzyka naraz dzika i pozytywna. Indie rock inspirowany Deerhoofem i dalekim Wschodem, z jednej strony dziecięcy, a z drugiej z wykorzystaniem niesamowitych umiejętności. Sprawdzone nie raz i nie dwa, ręczę za jakość. W tym roku wydali epkę HAGEUKO, a na niej znalazły się piosenki o kotach, nawiązania do Linkin Parku i, jeśli się nie mylę, teksty w pięciu językach. Jest jednak problem: pokrywa się z Dominiką Płonką.



Jan Bąk - do tej pory widziałem go cztery razy, z czego dwa z materiałem ze Śpij już stary, a więc z bogdanem sękalskim, który również wystąpi na GS, ale w jego przypadku szczerze mówiąc polecam wyłącznie współpracę z Jankiem. Z nowinek: kilka dni temu podczas CIEPŁO FESTU ten ostatni zagrał Megafaunę, w dodatku nareszcie w towarzystwie Anni! Nie mogłem się doczekać, aż te piosenki wybrzmią w takiej formie, w jakiej powinny, czyli z obojgiem autorów, a wyszło wspaniale. Tym razem będzie inaczej, ale wciąż warto, na przykład by posłuchać Słodkich melodii. Uwaga! Tuż po Bzie i Nadziei.

kresy - CIEPŁO po raz drugi, a już niedługo spotkamy się również na PELETON FEŚCIE 3. W ostatni weekend było mocno, wierzę, że teraz też będzie. Lubicie black midi? Niezależnie od tego jest to jeden z tych koncertów, które warto zobaczyć.




NAOMS and the Arrougates - punk i post-punk żywcem wyjęty z lat 70. i 80., koordynaty - Wyspy Brytyjskie i Berlin. Nie widziałem, ale było mi polecane i brzmi zachęcająco. Jeśli będzie to mój pierwszy koncert w niedzielę, to będzie to dość późne otwarcie, więc jeszcze zobaczymy.

OATS - poppyn Młody B, czyli Adam Kiepuszewski pokazuje, że indie pop to tylko cząstka jego możliwości, bo wraz z kolegami z amsterdamskiego konserwatorium jazzowego wchodzi w rejestry mathcore'u i noise rocka. Ptaszki śpiewają, że z czasem mają odejść od emo, a podążyć w stronę Gilla Band. I o tym koncercie mowa, jeśli chodzi o mało czasu na przejście z lokalu do lokalu przy koncercie Błota.



pawlack - slackerskie piosenki dla sierot po Syndromie Paryskim. I nie chodzi o życie w cieniu dawnego zespołu, a o większość live bandu oraz niewątpliwy wkład kompozytorski, jaki Wojtek musiał mieć w tamtej ekipie, bo słychać tu podobny sznyt. Tyle, że jest lżej. Niestety, pokrywa się z Błotem.

Skalpel - duo od zawsze każące zadać pytanie, czy to jeszcze nu jazz, czy po prostu muzyka elektroniczna. Ale czy musimy na nie odpowiadać? Nie, to już nie czasy jasno podzielonych obozów. Ich ubiegłoroczne Origins to bardzo dobra płyta, chętnie usłyszę ją w żywej formie.



trujące kwiaty - gdybyście byli z miasta powiatowego i mieli nagrać krzyczane demo na mikrofon z komórki albo małego magnetofonu, brzmielibyście tak, tyle że gorzej. Trujące kwiaty przekonują surowością, szczególnie na żywo. Uwaga: to tuż po OATS.

USO 9001 zamknęło tegoroczne Lado w Mieście we wspaniały sposób. Chciałbym, żeby zaczęło się o nich mówić więcej, bo tak żywego młodego jazzu nam trzeba; być może uda się to za sprawą tegorocznego Jazz Jamboree, które będą współdzielić z Siema Ziemią, Błotem i EABS. Będzie to świetne domknięcie piątku, o 22:00 w Domu Literatury.



we watch clouds - kolejna gwiazda OFFa, a w dodatku zespół, który gra obecnie najlepiej brzmiące screamo w kraju. Inaczej niż dwie pozycje wyżej: tu usłyszycie wszystko, niezależnie od tego, czy Artur będzie miał przed sobą mikrofon, czy też nie. Można płakać, można skakać. Tutaj niestety mamy clash z Ćpaj Stajlem, są we mnie dwa wilki.

zachwyt - młoda dreampopowo-shoegaze'owa nadzieja niezalu, która jedną epką wbiła się do szeregu podsumowań roku. Czasem po prostu trzeba mieć wyczucie. Szkoda, że to chwilę po Janie Bąku, bo będzie dość daleko. 




Zespół Sztylety - znani i lubiani z Trójmiasta po raz pierwszy. Świetna muza z pazurem, można rzec, że męskie granie. Ostatnio zapowiedzieli swój nowy album i wydali singiel, tym razem już nie na łamach Kotów, a w Piranha Music. Tak będzie lepiej ukaże się 13 października, ja już złożyłem preorder. Wystąpią w Woolturze, podobnie jak Czechoslovakia w ubiegłym roku oraz podobnie jak...

Żurawie - znani i lubiani z Trójmiasta po raz drugi. Od dłuższego czasu z tego obozu padają gniewne deklaracje o nowościach ostrzejszych niż cokolwiek dotychczas nagrali. Wierzę, że dadzą radę, bo dwukrotnie miałem okazję ominąć głową gryf gitary o parę centymetrów, bo w wersji live zmieniają się oni (zwłaszcza jeden) w absolutne zwierzęta. To jest jeden z TYCH gigów, na które trzeba wpaść - a kto nie przyjdzie, ten trąba. A studyjne efekty poznamy w listopadzie, gdy ukaże się Nowa stocznia.


Na koniec łapcie playlistę zbierającą moje polecajki:


Uff... to wszystko. A przecież niemało. To jednak wyłącznie część z artystów, którzy wystąpią, wybór przefiltrowany przez mój gust. Będzie można zobaczyć legendy, na przykład Alicję Majewską, możecie zobaczyć interesujące Trebunie-Tutki & Quintet Urmuli oraz Jana Emila Młynarskiego z Brass Federacją. 

Jest też parę mniejszych, prawdopodobnie przyzwoitych wyborów, ale wolałem wymienić te, do których jestem w pełni przekonany. Z tyłu głowy mam jeszcze Kathię, Polę Chobot z Adamem Baranem czy Sonia pisze piosenki, trio Marcela Balińskego, Shamę, Susk czy Polę Nudę, ale nie nastawiam się szczególnie.

Do zobaczenia w czwartek w Łodzi!

Smoq

PS. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Kiedyś skinheadzi i punki, teraz futbolowe gangi

No dobra, piątek, pobiegane. To teraz rozejrzyjmy się po rzeczach do przesłuchania. O, no tak, przecież mamy zapowiedzianą epkę Escape Control , wydawnictwo self-titled. Sześć numerów, z których część można było poznać wcześniej na YouTubie. Tych gości z Krakowa poznałem akurat na naszym festiwalu licealnym, ale dobre i to – źródło to źródło. Pamiętam, że ich koncert był całkiem spoko, trochę zdarłem sobie gardło, gdy pełen entuzjazmu brałem udział we wspólnym śpiewaniu z publiką. A, bo ścigaliśmy się z koleżanką, kto głośniej zakrzyknie "Escape Control", to dlatego. Wygrałem. Sprawdziłem ich potem na YouTubie, zapisałem, polubiłem na fb i tak dalej. Wygląda na to, że wzajemnie się zapamiętaliśmy, bo parokrotnie widziałem lajki Jaśka Rachwalskiego na peju. No dobrze, ale ad rem. Jak wspomniałem we wstępie, epka liczy sobie sześć numerów. W tym cztery są po angielsku, dwa po polsku, a jeden z tych to zapis live session. Całość zamyka się w dwudziestu pięciu

Miękkie piersi, twarde narkotyki

Nagle znikąd pojawia się nowa płyta  Taco Hemingwaya , czyli Café Belga . Tym razem nasze zdania były podzielone, więc tekst będzie w formie dialogu, rozmowy, a nie zwykłej recenzji. I to tak samo niespodziewane, jak i samo wydawnictwo. Dwaj piękni i młodzi mężczyźni z Warszawy postanowili odsłuchać nowego Filipa Szcześniaka, znanego raczej jako  Taco Hemingway . Jednemu siadło, drugiemu niezbyt. I teraz rodzi się pytanie - jak o tym napisać, gdy obaj mają swój udział na Odbiorze? Odpowiedź jest dość prosta. Można wejść w polemikę. Można było też upublicznić dwa niezależne od siebie teksty, lecz po bardzo długiej (jakaś minuta) naradzie postanowiliśmy pójść raczej w tę stronę. SMOQ Zacznijmy od tego, że obaj sądzimy, że TACONAFIDE to szajs. Po prostu nijak nie wchodzi, no i na to nie ma rady. Jakkolwiek mi Szprycer czy Wosk  weszły, za to Marmur czy wychwalana Umowa o dzieło już niezbyt. Co do Trójkąta warszawskiego raczej się zgadzamy, że był sztosem lirycznym i prod

Słyszałem, że coś mruczysz, więc powiedz to reszcie sali

To już czwarta edycja, w dodatku całkiem blisko, a ja tu dopiero pierwszy raz. No nic, kiedyś trzeba zacząć. Grodzisk Mazowiecki – jak zwykle – Park Skarbków – tym razem – i muzyka na żywo – o to chodzi: Bajzel , Nagrobki , Mikołaj Trzaska oraz Lech Janerka . Przed wami krótka relacja z Festiwalu Mięty Pole .  Na początek przyznam, że wczorajsza wizyta w Grodzisku była trochę walką na zasadzie: malutka scena vs ja, niewyspany i skacowany. Ale nawet to niczego mi nie popsuło, bo przynajmniej była ładna pogoda – jeszcze nie taki upał, jak znowu dziś, ale bardzo ciepło i słonecznie. Grodzisk Mazowiecki sam w sobie trochę mnie zaskoczył, bo obok wymarłego deptaka rodem z miejscowości ożywających tylko w czasie danego sezonu znajduje się w nim sporo fajnie ogarniętych zielonych miejsc, tj. skwerów czy parków, w tym, oczywiście, Park Skarbków, w którym trochę posiedzimy. Czym jest Mięty Pole? Wyciągając fragment wywiadu FYH z Krzysztofem Rogalskim, organizatorem: Zadaniem festi