Przejdź do głównej zawartości

Keep talkin', my friend, keep talkin'


Ledwie kilkanaście godzin temu zakończył się ciekawy gig, mianowicie NO LIMITS w klubie Metronom. Skład był głównie raperski, zakładam, że sporą część możecie znać, jeśli kojarzycie młodych chłopaków z warszawskiej sceny. W kolejności występowania: TomczyTom, PiusX, Eske, MopS i Palewave. Tym razem wypowiemy się obaj.

Siadam o godzinie 6:20 naprzeciwko budynków byłej ambasady radzieckiej przy ulicy Sobieskiego w Warszawie. Jest jasno, wczesny ranek, w słuchawkach gra album Idiot Iggyego Popa. Odbyłem dziś całkiem sporo ciekawych dyskusji, tych muzycznych i tych nie do końca. To była długa noc.

Nieważne.

Metronom znajduje się w centrum, przy znanej już z jednego tekstu ulicy Chłodnej, lecz tym razem pod numerem 35/37. Ma całkiem przyjazny ogródek, w którym jest gdzie usiąść podczas przepinek między koncertami. W budynku znajdziemy salkę na parterze, w niej bar, a na piętrze kolejne pomieszczenie, tym razem ze sceną. Bardzo miło, że mają ten swój wybieg na zewnątrz, bo można było wyjść, gdy na górze zobaczyło się już, ile się chciało, lub gdy po prostu chciało się przywrócić sobie dostęp do tlenu. Wewnątrz bowiem było go zdecydowanie za mało, momentami waliło skunem, a i na koncertach nie zawsze opłacało się siedzieć do końca.
[tlen tlenem. gorąc w środku i Tyskie za 10 ziko to średnio zabawny żart - w]

Przede wszystkim należało się przygotować. Dobrze znam MopSa, trudno nie kojarzyć Palewave, ale pozostałych raczej miałem okazję widzieć wśród publiczności na czyichś koncertach, niż słuchać ich samych. Chronologicznie: zacząłem od typa o pseudonimie TomczyTom. Cytując moje notatki: "rap, nuda, ktoś chce być Quebą, ale nie umie". Można się z tym nieco kłócić, odczucia mogą być różne, a najlepiej samemu posłuchać. Parę tracków wystarczyło, by nie zależało mi na obecności na otwierającym wieczór koncercie, także wyszło na taktyczne spóźnienie, obejmujące cały występ.
[Ja nie wiem, czy Tomcio budzi we mnie aż tak negatywne uczucia. Jego muza to nic świeżego i wątpię abym do niej kiedykolwiek wrócił, niemniej trzyma jakiś poziom i czaję, że może się ludziom podobać. Zresztą w polskim mainstreamie tego gatunku jest wielu gości na niższym poziomie niż wspomniany ziomek.]
Ostatecznie jednak niepojawienie się było wspólną decyzją.


Następny był PiusX, który zdecydowanie mnie zainteresował swoimi nagraniami. W dodatku kojarzę go z Club, którzy grali niedawno w VooDoo. To częściowo rap, częściowo spoken word na ambientach. Leniwe flow tego gościa płynie na tle przyjemnych beatów, teksty są w porządku. Mógłbym się nieco przyczepić jedynie do nieoryginalności czy monotonii, bo to największe wady Piusa. Takich jak on jest całkiem sporo, brakuje mu cech charakterystycznych. Ogólne wrażenie jest jednak raczej pozytywne. Przynajmniej do czasu koncertu. Mam wrażenie, że typ nie ma jeszcze doświadczenia scenicznego. Wokal sobie, a beat sobie, zupełnie osobno, niepołączone w całość. W dodatku po dwóch kawałkach wie się, co będzie dalej, tu wychodzi wspomniana monotonia.
[Ja bym do listy zarzutów dopisał, że z owej rapowanej poezji niekiedy razi pretensjonalność. No i powtarzalność straszna. Niemniej może się jeszcze chłopak rozwinie. Z pewnością jest w swojej twórczości oryginalniejszy od TomczyToma.]



Trzeci w kolejce był Eske. Według jego konta na YouTubie wydaje numery od roku, fanpage też powstał w sierpniu 2017, co wydaje się całkiem ciekawe, biorąc pod uwagę swobodę, z jaką operuje słowem i głosem. Użyte parokrotnie beaty od Blunted oczywiście też pomagają. Koncertowo też wyszło pozytywnie, był zupełnie wyluzowany i nie miał specjalnych zauważalnych problemów z wykonaniem.
[Jeśli ktoś tęskni za "dobrym polskim rapem z przekazem" à la 2011, to Eske bardzo mu podejdzie. Mi się takie brzmienia i truskulowe machanko na koncertach już dość dawno znudziły, ale co kto lubi.]

Dobrze się czyta? Bądź z nami na bieżąco – polub nasz fanpage.


Następni byli panowie z MopSa, o których już pisałem w zasadzie niedawno. Podtrzymuję swoje słowa z tamtego tekstu – za każdym razem jest jeszcze lepiej. Widać, że CB (obecnie raczej Blakichan) czuje się coraz pewniej, współgrając z chłopakami w narastającym hałasie. Mieli także nieplanowanego hypemana, który też robi robotę. Z występu na występ pojawia się też nowy materiał, więc nie sposób się nudzić nawet, gdy bywa się na nich względnie często. Spodobało mi się też coś, co usłyszałem w przerwie: teraz to bardziej impreza niż koncert. I prawda, bo to było najlepsze pół godziny wczorajszego wieczoru. Trochę przesterów od poziomu głosu, ogrom energii, solówka na perkusji. Ludzi zdecydowanie najwięcej, wśród nich ciągły ruch, po prostu w chuj życia. Aż wskoczyłem na chwilę na scenę, a i Wojciech poczuł vibe :---)  [ano] Czekamy na nowe tracki.


Okoliczności zadecydowały o tym, że przed Palewave wyszliśmy. Jak się okazało, była to bardzo dobra decyzja i zaoszczędzone pół godziny z życia, bo z tego, co widziałem na nagraniach, gwiazda wieczoru wypadła beznadziejnie. Ani to nie grało, ani to nie mówiło, ledwo stali na scenie, momentami wręcz nie. Publiczność była na tyle zrezygnowana, że szybko się wykruszyła. Wstyd i żenada. A to trochę sprzeczne z oczekiwaniami, bo ten kolektyw producencko-raperski jest, jak mi się wydaje, dość dobrze znany, czyli to zdecydowanie nie był ich pierwszy występ. Może za bardzo umilili sobie oczekiwanie podczas przepinki.
[ja tam żałuję że nie widziałem gleby waldka kiepskiego :~(]

Ogólnie powiem tak: dobrze było poznać nowe składy. Bawiliśmy się szampańsko, było z kim pogadać, z kim posłuchać, na czym poskakać. Fajosko. Daję młodej scenie spory kredyt zaufania, dlatego z nadzieją wciskam "subskrybuj" oraz "lubię to" tam, gdzie trzeba. Klub sam w sobie nie jest za to najlepszy, bo ani tam dobrze w barze, ani przyjemnie wewnątrz, bo można się udusić. Do tego z dołu przebijał już początek rejwu, momentami słyszalny zdecydowanie za bardzo. Myślę, że w obecnym stanie lepiej wybrać się do pobliskiego CH25. Ale śledzić warto wszystko.

A i domowy after zostanie w pamięci. Zdrowie na budowie.

Smoq & Wojciech

PS. Tytuł wzięty stąd, polecam serdecznie Blakichana. 
Fanpage:

Komentarze

Najczęściej czytane

Miękkie piersi, twarde narkotyki

Nagle znikąd pojawia się nowa płyta  Taco Hemingwaya , czyli Café Belga . Tym razem nasze zdania były podzielone, więc tekst będzie w formie dialogu, rozmowy, a nie zwykłej recenzji. I to tak samo niespodziewane, jak i samo wydawnictwo. Dwaj piękni i młodzi mężczyźni z Warszawy postanowili odsłuchać nowego Filipa Szcześniaka, znanego raczej jako  Taco Hemingway . Jednemu siadło, drugiemu niezbyt. I teraz rodzi się pytanie - jak o tym napisać, gdy obaj mają swój udział na Odbiorze? Odpowiedź jest dość prosta. Można wejść w polemikę. Można było też upublicznić dwa niezależne od siebie teksty, lecz po bardzo długiej (jakaś minuta) naradzie postanowiliśmy pójść raczej w tę stronę. SMOQ Zacznijmy od tego, że obaj sądzimy, że TACONAFIDE to szajs. Po prostu nijak nie wchodzi, no i na to nie ma rady. Jakkolwiek mi Szprycer czy Wosk  weszły, za to Marmur czy wychwalana Umowa o dzieło już niezbyt. Co do Trójkąta warszawskiego raczej się zgadzamy, że był sztosem lirycznym i prod

Jakieś sto tysięcy słow na tym betonie zapisałem

W ostatni czwartek ukazał się pierwszy nowy singiel zapowiadający nadchodzący album duetu SARAPATA . Radical Kindness to więcej niż jeden numer - w tym przypadku jest to koncepcja idąca za całym krążkiem. Jeszcze w środę spotkaliśmy się w Czwórce, by o tym pomyśle porozmawiać. Efekty poniżej. Moim gościem w Muzycznym Lunchu był Mateusz Sarapata, rozmawialiśmy jeszcze przed oficjalną premierą Radical Kindness , ba, nawet przed prapremierowym pokazem w Kinie Kultura. Robi się z tego piramida, więc może zostańmy przy tym, że oto klip w reżyserii Sylwii Rosak: I jeśli pamiętacie prześwietną EP1  z 2021 roku, to po pierwsze: powraca chłód, który mi kojarzył się zawsze z górskim strumieniem, ale tym razem jest to dużo łagodniejszy nurt. Po drugie: gościnnie ponownie słyszymy tu Marcelę Rybską, a i wspomnianą reżyserkę możecie kojarzyć dzięki klipowi do Rework . Całą rozmowę możecie znaleźć tu:  SARAPATA: "Radical Kindness" to manifest bycia dobrym dla siebie i dla świata . Niedługo

Słyszałem, że coś mruczysz, więc powiedz to reszcie sali

To już czwarta edycja, w dodatku całkiem blisko, a ja tu dopiero pierwszy raz. No nic, kiedyś trzeba zacząć. Grodzisk Mazowiecki – jak zwykle – Park Skarbków – tym razem – i muzyka na żywo – o to chodzi: Bajzel , Nagrobki , Mikołaj Trzaska oraz Lech Janerka . Przed wami krótka relacja z Festiwalu Mięty Pole .  Na początek przyznam, że wczorajsza wizyta w Grodzisku była trochę walką na zasadzie: malutka scena vs ja, niewyspany i skacowany. Ale nawet to niczego mi nie popsuło, bo przynajmniej była ładna pogoda – jeszcze nie taki upał, jak znowu dziś, ale bardzo ciepło i słonecznie. Grodzisk Mazowiecki sam w sobie trochę mnie zaskoczył, bo obok wymarłego deptaka rodem z miejscowości ożywających tylko w czasie danego sezonu znajduje się w nim sporo fajnie ogarniętych zielonych miejsc, tj. skwerów czy parków, w tym, oczywiście, Park Skarbków, w którym trochę posiedzimy. Czym jest Mięty Pole? Wyciągając fragment wywiadu FYH z Krzysztofem Rogalskim, organizatorem: Zadaniem festi