Który z zapaśników WWE jest grzecznym chłopcem i zawsze po skończonej zabawie odkłada zabawki na miejsce? Któremu w trakcie walki chce się siku, a czyj pęcherz jest nad wyraz wytrzymały? Kto skrycie myśli o całowaniu się ze swoim rywalem i kto ma największego penisa? A przede wszystkim: kto zostanie gwiazdą gali tego wieczoru? Hot Dad na te i wiele innych pytań odpowiada na swoim albumie Wrestle. Od tygodnia to jedyna rzecz, którą usłyszycie z moich słuchawek. Serio. Jestem zauroczony, zainspirowany i mam lekką erekcję. Nie umiem do końca opisać czemu. Chyba chodzi przede wszystkim o to, że twór Gorącego Tatuśka jest równie durny, co jego pseudonim. I to durny w tak cudowny sposób, że słuchanie go bez permanentnego banana na ryju jest niemożliwe. Wrestle by Hot Dad Z niemałym wstydem przyznaję, że w wieku dwunastu lat jaraliśmy się z kumplami amerykańskim wrestlingiem. Drugi w tym roku album amerykańskiego muzyka to dwadzieścia pięć nieprzekraczających dwóch minut zapow...