Czterdziesty dziewiąty odcinek Ta rzecz tu się dzieje obejmuje posty od 20.02.2023 do 26.02.2023.
O tym będzie jeszcze trochę słów niżej, więc teraz krótko: w ostatnich dniach miałem okazję nareszcie usłyszeć kawałki z Megafauny na żywo. Bez Anni, ale wierzę, że przyjdzie na to czas. Okładkę wklejam natomiast dlatego, że z racji zakupienia kasety otrzymałem też odbitkę linorytowej grafiki autorstwa Julii Smyk. Epki posłuchacie tutaj, a wywiad z jej autorami znajdziecie na stronie Czwórki.
Trio hage-o podrzuciło nowiutki i króciutki singiel. Feline Threat mogliśmy już słyszeć na koncertach, do tego dałbym głowę, że w ubiegłym roku graliśmy go przy okazji wywiadu w Radiu Aktywnym. Tak czy inaczej: dwie minuty to niemalże crème de la crème od tego zespołu – niemalże, bo poprzedzające je Reverse cign-o zawiesiło poprzeczkę nad wyraz wysoko. Cała epka hageuko wyjdzie w Peletonie na sam koniec marca.
Przy okazji premiery nowej płyty Afro Kolektywu warto zalinkować prehistoryczny koncert z ich repertuaru, czyli występ z Centralnego Domu Qultury z 2002 roku. Ludzie tyle nie żyją, moi drodzy, a co dopiero zespoły. A czy Ostatnie słowo od tej grupy to faktycznie koniec? Między innymi tego dowiecie się w najbliższy czwartek, bo gościem mojej audycji w Czwórce będzie Afrojax.
Spoiler: album mi się podoba, a to wcale nie jest oczywiste w przypadku powrotów po przerwie. Wydaje się to być najbardziej zajmującym materiałem z wokalem Afrojaxa z ostatnich paru lat, a dzieje się tak za sprawą całego zespołu, który zgrabnie i bez zadyszki truchta od pościelówek (Słodki jezu) przez skocznego rhythm'n'bluesa (Zawsze będziesz szedł sam) do new-age'owego trapowego trip-hopu (Ostatnie słowo).
W związku z różnymi okolicznościami, na przykład z demonstracją związaną z rocznicą zbrodniczej napaści Rosji na Ukrainę oraz z meczem Legia vs Widzew, spóźniłem się na Dłonie. Po drodze słuchałem jednak ich najnowszej płyty, znanej nam tu Goniłem za słońcem, bo myślałem, że to dojrzałe mango, a brzmienie w Chmurach okazało się zaskakująco podobne, nawet pomimo braku Julka, perkusisty, a jedynie w składzie na kontrabas, gitarę i wokal. Co to oznacza? Że na żywo są to równie bezpretensjonalne piosenki, trochę naiwne w formie, ale niezmiennie urocze, a nieraz dojmujące. Można było usłyszeć też trochę numerów z projektu Wstęp do botaniki.
Następny wystąpił Jan Bąk z zespołem, natomiast bez Anni. W repertuarze pojawiły się kawałki zarówno świeże z Megafauny, jak i ze Śpij już stary oraz wcześniejsze Porno, Kaligula czy Słodkie melodie. Należy powiedzieć jedno: nowe piosenki brzmią zdecydowanie lepiej w dwugłosie, zwłaszcza tym konkretnym, mimo że Jan starał się jak mógł, to śpiew Ani ciężko odwzorować. Może jednak powinienem napisać, że brzmiały zwyczajnie inaczej – z pewnością trzeba zaznaczyć, że instrumentaliści byli wyborni, co wybrzmiewało chociażby w dialogach gitary z klawiszami. Myślę też, że koncertowe wersje mają większą szansę na spodobanie się typowym reprezentantom pokolenia naszych rodziców, bo brzmienia prosto z wąsatego serducha było tu co nie miara. Ale nie zrozumcie mnie źle, bawiłem się przednio! I pewnie zajrzę na John Moods + Slipper + Jan Bąk | 19.03 | Chmury
Wieczór zamknęło Metro, a więc grupa przebojowa, która zdążyła już dorobić się fanów i fanek wyśpiewujących każdy tekst z epki Stella. I jest w nich coś z takiego archetypicznego zespołu młodzieżowego: pewna niezdarność, ale i charyzma. Są też z pewnością dobre kawałki, które wcześniej porównywałem do Komet, a obecnie, te nowsze, raczej do Pulp, gdyby już szukać skojarzeń. Nie mogę doczekać się efektów nagrań, bo ponoć takowe już nastąpiły w podwojach Zamiostudia. I życzę im jak najlepiej w dalszej karierze, z chęcią jeszcze się na nich wybiorę. A z drugiej strony – życzę też może trochę bardziej rzeczowego podejścia do wywiadów, gdy ktoś (akurat nie ja) ładnie prosi.
Julek Ploski podzielił się za to happyhardkorowym kawałkiem opowiadającym o wymyślonej imprezie odbywającej się w Nidzicy. Czemu? Bo stamtąd Julek pochodzi. Czemu jeszcze? Bo nic nie stoi na przeszkodzie, ot. Z jednej strony mamy tu Manieczki na sterydach, z drugiej bijący z okładki dziwaczny vibe w stylu Heroes 3.
Minęły dwa lata od płyty Żurawi. Lubię ten album, choć nie jest to raczej najlepsza płyta tamtego roku, ale przypomina mi o dobrych wydarzeniach – o jej odsłuchu, o koncertach tej grupy, wieczornych spacerach. No i o samym labelu, bo Poza zasięgiem wydały Koty Records, które serdecznie pozdrawiam i cieszę się, że działają do teraz. Do zobaczenia jeszcze nieraz.
W ostatnich dniach OFF Festival zaczął nareszcie poruszać kwestię ogłoszeń... i jest tak pół na pół. Oficjalnie wiemy już o Mandy, Indiana, czyli o jednym z niedawnych przecieków, co akurat jest świetną informacją. Dobrymi nowościami są też Gaye Su Akyol, Desire czy Ela Minus, bo doszło więcej ciekawej muzyki nieanglojęzycznej i dwa dobre punkty z elektroniki.
Nie jarają mnie za to ani Obongjayar, ani kotletowe indie od EKKSTACY. Pushę T jako headlinera uważam za żart w momencie, gdy Opener zjadł Caroline Polachek, która przecież dopiero co wydała świetny album, do tego odwołaną z ubiegłego roku Rinę Sawayamę czy chociażby takie Young Fathers. Nie mówiąc o tym, że widziałem go już – i to właśnie w Gdyni.
Ale dobra, to było mniej więcej sto lat temu, więc mowy o powtórce oczywiście nie ma, znajdą się też osoby jak najbardziej zainteresowane tym występem. Nie mogę jednak przestać myśleć o tym, że można by zamienić go z którąś z trzech opcji z Openera i wyszłoby to obu imprezom na dobre.
Przy okazji warto wspomnieć też o sobotnim koncercie w ramach cyklu Zawieje organizowanego przez Łukasza z Requiem Records. Była to kolejna okazja, by potwierdzić przekonanie, że Klaudia jest niebagatelną artystką, radzącą sobie ze stopniowaniem napięcia i nawet najbardziej trudnymi ścieżkami wokalu. Klimat też robił swoje: mała salka, celowo mieszcząca około dwudziestu osób, do tego dym i światła – to wszystko w połączeniu z jakością wykonania sprawiło, że z chęcią kupiłem płytę z wypalonym zapisem występu. Niesamowite doświadczenie.
A już w tym tygodniu: Winter Mood w BARdzo Bardzo, czyli Kuba Dąbrowski, Chair, Tomasz Makowiecki i Szymon Żurawski.
Komentarze
Prześlij komentarz