Dwudziesty dziewiąty odcinek Ta rzecz tu się dzieje obejmuje posty od 28.08 do 4.09.2022.
W ciągu ostatnich miesięcy kilkukrotnie wspominałem o zespole Metro, gdy ten wydawał single, ale zupełnym przypadkiem wyszło, że nie napisałem nic o pełnej epce. Doszedł tak naprawdę jeden track, chyba że chcecie policzyć intro, to wtedy dwa. Fun fact, otwieracz jest chyba najbardziej "mój", przypomina energią wczesne kawałki od Much czy co bardziej melodyjne piosenki CKOD, podczas gdy wcześniejsze trzy to, jak już porównywałem, Komety.
Choć faktycznie, zamykająca epkę Warszawa to niemal siedmiominutowa rozmarzona post-rockowa kompozycja z elementami shoegaze'u spod znaku Slowdive, która również odstaje od singli. W ogóle, im dalej w las, tym bardziej ten numer jest zaskakujący, sprawdźcie zresztą sami. Ale co do ładnych śpiewanych kawałków: one też są spoko, miłe i przebojowe, ale trochę z boku wobec mojego gustu. Niezależnie od tego: posłuchajcie Stelli, to kawałek dobrego materiału, który budzi nadzieję na przyszłość.
Ale żeby niezale na poważnie coverowały znanych i szanowanych twórców? Dość rzadko się zdarza, zwłaszcza gdy pomyślę o słyszanej niedawno Kryzysowej narzeczonej - kto widział na Instagramie, ten wie. Zespołowi BYTY jednak zdarzyło się podejść do zadania z powagą i wyszła z tego zupełnie dobra interpretacja Republiki. Przy okazji: w dniu premiery Odchodząc przypadłyby 65 urodziny Grzegorza Ciechowskiego.
Honey, it's 5PM, time for new release from Koty Records. Najnowsza premiera w Kotach należy do grupy Szacunek. Sześciominutowy track to chroboczący postpunkowy rock psychodeliczny, prawdopodobnie niekwestionowany król koncertów. No fajne, fajne.
Cholera, no nie wiem, co jest z tym Franiem Muchą, że niby każda piosenka powinna mi siedzieć, ale zawsze znajdzie się coś, co mi ją psuje. W przypadku Salve Mel jest to jarmarczne "o, o, o" w refrenie oraz naciąganie sylab i akcentów niczym Żabson albo Coals – tyle, że w indie rocku mi to nie podchodzi. Niemniej: cały numer, jak zwykle, jest zgrabnie napisany, zawiera ładną, ale niekoniecznie banalną melodię, jest też dobrze zaśpiewany. Widzicie, szukam pozytywów. Jeśli jesteście zainteresowani, to w ciągu dwóch tygodni nakładem Seszele Records ukaże się cała płyta Bakelit.
Co jakiś czas podrzucam wam nowe utwory Oli Budzyńskiej. W czwartek swoją premierę miało Bleed, które niedawno graliśmy wam w Czwórce, czyli kompozycja, można powiedzieć, najbardziej stonowana z dotychczasowych. Nie oznacza to, że brakuje jej emocji, zwłaszcza napięcia, ale jest też względnie cicha, nie ma uniesionych avantpopowych momentów. Może i lepiej, bo jest to chwila oddechu, a przy okazji nadal brzmi to świetnie.
Dwa nowe traczki od solowego projektu Wojtka Filipowicza aka goddie nie mają nawet szans mi siąść. Nie to, że są złe, po prostu nie jestem targetem. Jak się na to mówi? Breakbeat? Chyba tak, przynajmniej w przypadku get a grip. Z drugim kawałkiem, czyli flowers for machines, jest mi lepiej i być może jest to zasługa braku yungleanowo-hyperpopowego wokalu. Tak czy inaczej, nie oceniam, a informuję.
Bardzo git brzmi mi za to Masovian Mantra od Michała Barańskiego, czyli zbliżająca się premiera w serii Polish Jazz. Tym, którzy - podobnie jak ja - do niedawna nie znali nazwiska autora podrzucam trop, że jest on kontrabasistą, który upodobał sobie łączenie współczesnego jazzu z indyjskimi brzmieniami. W tym przypadku mówimy o pomoście między indyjskim konnakolem a ludowymi dźwiękami z Mazowsza, co możemy usłyszeć chociażby w przypadku groove'u bębnów, partii skrzypiec i przetworzenia samplowanego wokalu. Premiera całej płyty będzie miała miejsce 16 września i bardzo ciekawi mnie, co z tego wyjdzie.
Nareszcie! Kawałek powstały we współpracy na linii bogdan sékalski x hage-o, czyli NASKALNE ART FAIR!, ujrzał światło dzienne. Przesterowany początek i refren przyprawia mnie o dreszczyk podobny do KRWI MLODEGO KOTKA, ale śpiewana zwrotka jest ciut ciężka do zniesienia. Ostatecznie intrygujący instrumental jest na plus, słyszę tu połączenie stylów wszystkich autorów, ale bez wokalu mógłbym się obyć. A już w najbliższą sobotę chłopaki zagrają na Brackiej: hage-o/bogdan sėkalski na brackiej.
Pierwszego dnia udało mi się tak naprawdę zobaczyć wyłącznie fragmenty setów po godzinie 2:30, ale co mogę powiedzieć, to że cieszę się, że w lineupie pojawił się Julek Płoski, bo jego półgodzinny set to jednak rzecz wykraczająca trochę poza strefę komfortu typowego festiwalowicza. Słyszałem też, że Daniel Szwed zagrał całkiem noisowo, choć ponoć momentami bębny wchodziły w znane i lubiane 4/4.
Jeśli chodzi o dzień drugi, to nareszcie udało mi się zobaczyć Klawo! Znaczy no, nareszcie – może nie po latach, ale po paru dobrych miesiącach od premiery płyty, którą się podjarałem. I co? I dowieźli, w dodatku jak! Wszystkie muzyczki i muzycy mają bardzo dużo luzu, który pozwala czuć się swobodniej. Do tego, jak można się było spodziewać, materiał z debiutu to rzecz zdecydowanie koncertowa, dająca wiele okazji do improwizacji i wariacji wokół tematu. Wpadnijcie, gdy będziecie mieli taką możliwość, serdecznie polecam.
Gościem Pasjonautów był w tym tygodniu Jackob Buczyński. Porozmawialiśmy trochę o jego marce, ale przede wszystkim rozmowa krążyła jednak wokół procesu upcyklingu, ekologii i redukcji konsumpcji. Na co dzień nie orientuję się w modzie, ale temat wydaje się ciekawy, więc zapraszam do słuchania, link tutaj: Projektanci "odzysku". O upcyklingu w modzie.
A już w tym tygodniu kolejny koncert od Unicorn: 52 Hertz Whale (post-punk • noise rock) [SK] + poimprezka (shoegaze • indie) [PL] ♘ 7.09 ♘ Chmury.
Do zobaczenia za tydzień!
Smoq
PS. Tytuł stąd.
Komentarze
Prześlij komentarz