Przejdź do głównej zawartości

Ta rzecz tu się dzieje #21

 

Oj, to był solidny tydzień. Nowy kawałek od hage-o, debiut epki Chair, nowy album Wędrowców~Tułaczy~Zbiegów, koncert Artificialice, wywiad z Olgą Drendą. Do tego: OUTPOST, Sinead O'Brien, Franio Mucha, odkrycie Other Minds. Jest z czego wybierać.


Dwudziesty pierwszy odcinek Ta rzecz tu się dzieje obejmuje posty od 13.06 do 19.06.2022.


Bardzo ładna okładka od grupy White Ward. Na pewno lepsza, niż poprzedni singiel z martwą sarną - nigdy nie zrozumiem potrzeby eksponowania tego rodzaju obrazów. Płyta False Light wygląda jednak całkiem przyjemnie, a w dodatku całkiem passuje do jazzowego blackgaze'u. Jeśli muzyka może być mało konwencjonalna dla gatunku, to czemu i nie okładka? Posłuchać możecie tutaj: False Light (Bandcamp). Natomiast ostrzegam, że będzie walcowanie.


Od paru miesięcy śledzę, co dzieje się u Sinead O'Brien i cieszę się, że wydała nareszcie debiutancki album. Time Bend and Break The Bower to płyta, która raczej nie zaskoczy, bo znaliśmy już nieden kawałek i znajdziemy na niej crème de la crème obecnej oferty muzycznej z Wysp, czyli: mówiony wokal, post-punk na podkładzie, dużo emocji. Aż dziwne, że nikt nie złapał jej na któryś z festiwali, bo skoro Dry Cleaning czy Porridge Radio, to czemu nie Sinead? No nic, może za rok.


Druga epka od Other Minds pokazuje oblicze zanurzone w rocku alternatywnym przełomu wieków. Oni sami piszą o sobie, że siedzą w najntisach, ale ja słyszę tu sporo tych brzmień, które budzą we mnie ducho-nostalgię za latami typu 2003-2004, pamiętanymi jak przez mgłę i odkrywanymi po latach zupełnie przypadkiem. Wokal za to kojarzę z Belą z Sorry Boys z czasów pierwszych płyt tej grupy. Słowem: czuję się tu jak w domu i cieszę się, że na nich trafiłem.


Jeden z najbardziej uroczych duetów w Polsce nareszcie zadebiutował. Mowa naturalnie o Chair i epce Po co muzyka? wydanej nakładem Tygrysy Records. Znaliśmy już nie tak małą część wydawnictwa, bo lekką ręką trzy single w wersji studyjnej oraz dodatkowe piosenki grane na koncertach, więc czy ten album zaskakuje? Niezbyt. Ale też nie musi, bo to nie jest awangarda ani digicore, to po prostu klasyczny post-punk ubrany w dzisiejsze warunki produkcyjne, wrażliwość na melodie i promienne uśmiechy.

Te jednak nieraz podszyte są ironią, sarkazmem, przekąsem i szyderą – Love Ad to w gruncie rzeczy smutna piosenka, happiness to marzenie o szczęściu i tym, co popkultura na co dzień serwuje nam jako jego źródło. I tak dalej. Nie zapominajmy też o tytułowym pytaniu: Po Co Muzyka. Ciekawe pytanie do zadania sobie i słuchaczom w przypadku debiutu. Trzeba mieć wiele pewności siebie lub, no właśnie, treściowo funkcjonować w sferze meta-post-ironii. 

Dodatkowy smaczek: w MONEY na perkusji gra Kuba Korzeniowski (Zwidy, Tentent, Ode Sapac, Sun Replica). W tym kawałku szczególnie dobrze brzmi żywa perka. Ja wiem, nowa fala na spokojnie dawała sobie radę z automatem perkusyjnym, fakt, ale w tak dynamicznym utworze energia wprowadzana przez Kubę dodaje jednak "to coś", bo oczami wyobraźni widzę go walącego pałeczkami. I nie wiem, czy nie wolałbym tego brzmienia na całej epce, bo przy całej sympatyczności closure ta perka trochę kłuje w uszy, a gdy usłyszałem MONEY za pierwszym razem, jeszcze nie wiedząc o tej różnicy, to od razu pomyślałem: o, jak to się zgrywa. Może na następnym wydawnictwie będzie tego więcej.

Niemniej: siedem dobrze skrojonych piosenek, siedem przebojów na lato. Będzie co śpiewać na koncertach na OFFie, Great September, Soundrivie i innych okazjach.


Pozostając w tych samych okolicach: tydzień temu hage-o wydało swój najnowszy singiel, który niedawno przedpremierowo prezentowaliśmy na antenie Radia Aktywnego (przy okazji: link do rozmowy [Radio Aktywne]). Hialurock Crème CC kontynuuje tradycję tytułów, na których będę łamał sobie język, ale jest chyba najbardziej przebojową z dotychczasowych kompozycji zespołu. Ktoś powie: ale hej, tu nadal są dość surowe gitarki i połamany rytm. Owszem, natomiast te składniki jeszcze nigdy nie były podane tak przystępnie.


Powrót Melisy po pięciu latach należy zaliczyć do udanych. Można się było tego spodziewać po solidnych singlach, ale mi szczególnie wchodzi otwierające Widzimy się, w którym pojawia się gościnnie Kudłata z projektów QX i Salto Śmierci. Może dlatego, że temu kawałkowi blisko do trochę lżejszej odmiany post-hardcoru – robi go też przede wszystkim sludgowy bas i cały gęsty "klimat" – podczas gdy większość płyty, może poza Samotnością, należałoby zaliczyć do mathcore'u. No i git, bo wydaje mi się, że tego gatunku nie jest za dużo w polskim niezalu. 

Bez czego nie da się opowiedzieć o tym albumie? Bez tekstów. Zaangażowane piosenki, opowiedziane tyleż poetyckimi środkami, co bezproblemowo zrozumiałe wprost, to wartość dodana. Nie ma tu niezręcznych, wydumanych momentów, a tematy wychodzą daleko poza "a, no tak, społeczeństwo jest niemiłe, a do tego jebać psy i klasę polityczną". Samotność starszych osób, samobójstwa wywołane brakiem akceptacji, wpuszczanie faszystowskich treści w obieg w imię pluralizmu – między innymi o tym możemy usłyszeć. I nie ma co przed tymi kwestiami uciekać. 


Gdy myślę o zespole Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi, to... nie wiem, co myślę. Zdaję sobie sprawę z pozycji tego projektu, doceniam kreatywność zaangażowanych osób, uważam Marynistykę suchego lądu za jedną z najlepszych alternatywnych płyt ostatniej dekady, ale nie mogę słuchać WTZ częściej niż raz na pół roku. Może. 

Trzy siostry w naturalny sposób kojarzą się z Berliner Vulkan, na pewno bardziej niż z Futuristą czy wspomnianą Marynistyką, a to za sprawą obfitego korzystania z estetyki synthpopowej. Ale spokojnie, nie przeszkadza to nijak w tkaniu opowieści i wplataniu inkantacji w obcych językach. Trzy siostry, trzy kawałki, około dwudziestu minut materiału, można posłuchać.


Debiucik! Duet Wizja płynna wypuścił swój pierwszy kawałek w czwartek wieczorem i dostaliśmy delikatne, modularowe drony oraz bliski, niemal szeptany wokal na podstawie wiersza. Rzecz do słuchania wieczorem, na dobrych słuchawkach, w ciszy. Czekam na więcej, początek mnie kupuje.


Wspominałem dwukrotnie o numerach wychodzących pod szyldem OUTPOST, a teraz możemy posłuchać już całego mixtape'u Godziny Otwarcia. Dziewięć tracków, na każdym jest ktoś inny, dzięki czemu materiał jest różnorodny i stanowi dobry punkt startowy dla poszukiwań i grzebania wśród młodych artystów i artystek. Breaki, deep house, instrumentalny hip-hop, songwriterski avant pop, wszystko tu jest. W pigułce.


ehh hahah wrócił z epką 3 tony miału, materiałem prostym w odbiorze, choć absolutnie nie prostackim. Miło się patrzy na rozwój tego gościa od czasu słynnej Netii genialnej rozmowy z klientem. Po drodze pojawił się też m.in. album House ze skrzypcami w tle, który był trochę na środku osi między dwoma wymienionymi. Tym razem zadziwiających, eksperymentalnych momentów jest niewiele, a autor postawił raczej na melodie, dobrze znane bassowe brzmienie, cóż, basu, lekki 8-bit i odrobinę tanecznych rytmów. Słuchając będziecie się dobrze bawić, a przy okazji nie wystraszycie rodziców ani znajomych.


Tymczasem VTSS zaprezentowała krótki, niespełna trzyminutowy traczek z potężnym girbloss energy. Wyjątkowo przystępny kawałek jak na nią, w dodatku po raz pierwszy samodzielnie zaśpiewny. Czy też raczej: wyskandowany. A, Make You Scream wydało Ninja Tune, w przeciwieństwie do epki Projections z początku roku puszczonej przez label Technicolour. 


Jest też nowy singiel Frania Muchy, o którym wspominałem kilka odcinków temu za sprawą Misia Mamony. Obie piosenki zapowiadają płytę Bakelit, a tym razem dostaliśmy spokojniejszy, altrockowy numer, ponownie operujący kryterium niewinności, bojaźni i odpalającego mi w głowie alarm uroku.

Przyznam też, że ten kawałek mógłby być o mniej-więcej minutę krótszy i by na tym nie stracił, a wręcz zyskał, bo powtórzenie refrenu wydaje mi się zbędne, biorąc pod uwagę całe outro, ale co kto woli.



Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że mogę Wam powiedzieć, że na żywo Artificialice jest równie zjawiskowa, co z płyty. Przypomnijmy, że koncert odbył się wczoraj wieczorem pod Pałacem Kultury i Nauki w ramach cyklu Scena Alternatywna będącego pod kuratelą Teo Oltera. Aranżacje pod występ ciutek się różnią od tego, co słyszymy na Prisoners of Expectations, ale to dobrze – niektóre momenty brzmią dzięki temu jeszcze bardziej "sztucznie", może nawet trochę hyperpopowo. 

Można by się spodziewać, że muzycy w projekcie z nazwą pochodzącą od imienia artystki będą trochę na uboczu. Znamy to z tych dużych koncertów, jak Brodka czy Zalewski. W przypadku Artificialice jest inaczej, to faktycznie jest zespół. Ze składu płytowego nie pojawił się tylko Michał Jan Ciesielski, którego i tak liczę raczej jako gościa. Tak to byli wszyscy: Krzysztof Hadrych, Alan Kapołka, Ziemowit Klimek, Tomasz Rafalski, Maciej Świniarski. Wiadomo, na pierwszym planie była ubrana w kolorowy kombinezon Alicja Sobstyl, ale pamiętajmy, że na albumie są też tracki instrumentalne, a nawet gdyby je pominąć, to muzyka nie jest autorstwa jednego producenta. I na żywo brzmi to tym lepiej, gdy można wprowadzić elementy improwizacji lub gdy po prostu wszystkim udziela się szczególnie podniosły moment, jak na przykład w refrenie Don't Panick Attack

A, no i dzięki za płytę! Słyszymy się.

Tak, kolejny raz z rzędu podrzucam Lado w Mieście, ale nie ma co się boczyć i obrażać na monotematyczność, wystarczy spojrzeć na te ogłoszenia – jak oni ściągnęli Nihiloxikę? TĘ Nihiloxikę?! Nie mam pojęcia, ale kurde, wow, będzie bujane. Do tego dochodzi Brutah, czyli nasz lokalny stołeczny jazzik, który niegdyś prezentowałem w audycji, XDZVØNX którzy swoim wiedźmo-rave'owym setem wymietli w zeszłym roku na Soundrivie i Jerzyk Krzyżyk, którego jestem całkiem ciekaw na żywo, bo może to być trochę inna energia niż z nagrań. Resztę, uczciwie przyznam, muszę jeszcze ogarnąć.

Pożyjemy, zobaczymy, grunt że jest na co iść!


W tym tygodniu gościnią Pasjonautów w Czwórce była Olga Drenda. Nie wiem, czy to wypada, żebym tak publicznie pisał, ale niesamowicie jarałem się tą rozmową jako 1. wieloletni obserwator Duchologii, 2. jako czytelnik książek i artykułów autorki, 3. jako kulturoznawca. Zaryzykuję, że jest to jeden z najlepszych dotychczasowych odcinków, więc serdecznie polecam słuchanie: "Duchologia polska" - podróż do czasów transformacji (Polskie Radio).


A w przedostatnim odcinku Halo, Odbiór? graliśmy część z tego, co powyżej, wrócił też ubiegłotygodniowy temat Giorgio Fazer i Nuk!, a do tego zapowiedziałem już zakończenie audycji. Wpadajcie na event Halo? Bez Odbioru (Facebook), a jeśli chcecie, to weźcie też udział w trakcie emisji. Pamiętajcie też, że koniec audycji w Radiu Aktywnym to w żadnym wypadku nie koniec peja i bloga, nie ma się co tym martwić. Tak łatwo to nie ma ;-)


Do zobaczenia za tydzień.

Smoq

PS. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Jakieś sto tysięcy słow na tym betonie zapisałem

W ostatni czwartek ukazał się pierwszy nowy singiel zapowiadający nadchodzący album duetu SARAPATA . Radical Kindness to więcej niż jeden numer - w tym przypadku jest to koncepcja idąca za całym krążkiem. Jeszcze w środę spotkaliśmy się w Czwórce, by o tym pomyśle porozmawiać. Efekty poniżej. Moim gościem w Muzycznym Lunchu był Mateusz Sarapata, rozmawialiśmy jeszcze przed oficjalną premierą Radical Kindness , ba, nawet przed prapremierowym pokazem w Kinie Kultura. Robi się z tego piramida, więc może zostańmy przy tym, że oto klip w reżyserii Sylwii Rosak: I jeśli pamiętacie prześwietną EP1  z 2021 roku, to po pierwsze: powraca chłód, który mi kojarzył się zawsze z górskim strumieniem, ale tym razem jest to dużo łagodniejszy nurt. Po drugie: gościnnie ponownie słyszymy tu Marcelę Rybską, a i wspomnianą reżyserkę możecie kojarzyć dzięki klipowi do Rework . Całą rozmowę możecie znaleźć tu:  SARAPATA: "Radical Kindness" to manifest bycia dobrym dla siebie i dla świata . Niedługo

Jaki mam rytm, gdzie lubię być

  A zatem NEXT FEST Music Showcase & Conference 2024 . Pierwsza wizyta - i pierwszych razów ogólnie było dość sporo, bo tak wyszło - do tej pory nie widziałem kilku naprawdę ważnych zespołów, a festiwal to dobra okazja by pobiegać po mieście i nadrobić braki. Nie ze wszystkim się udało, ale trochę koncertów zaliczyłem. Najlepsze? Trudno wybrać, więc alfabetycznie. 🟢 Coals - piękna nowa płyta, do tego przekrojowa setlista na podstawie zapotrzebowania słuchaczy. Świetne wykonanie, co przy materiale łączącym wpływy avant-popowe, rurę i najntisowe gitarki jest szczególnie ważne, bo na żywo zwyczajnie łatwo skiepścić muzykę do tego stopnia wypieszczoą w studiu. Prawdopodobnie ten poziom jest u nich normą, ale - wstyd przyznać - to było nasze pierwsze spotkanie. Niedługo grają w Warszawie, liczę na powtórkę, choć nie wiem, jak my się pomieścimy w tej Hydrozagadc e, bo Tama była pełna.  🟢 Kosmonauci - niedługo po opublikowaniu debiutu, również za parę dni będzie okazja do powtórki . Czy

Ta rzecz tu się dzieje #20

  Ostatni tydzień przyniósł kawałki od znanych i lubianych artystów, między innymi Jana LF Stracha czy Izzy and The Black Trees. Przyniósł też sporo ogłoszeń koncertowych, czy to z OFF Festivalu, czy ze Sceny Alternatywnej na Placu Defilad, czy Lado w Mieście. A do tego – trochę radia. Zapraszanko. Dwudziesty odcinek  Ta rzecz tu się dzieje  obejmuje posty od 6.06 do 12.06.2022. W tegotygodniowym kąciku okładkowym: wyczekiwany debiutancki album Sinead O'Brien ,  Time Bend and Break The Bower , nawiasem mówiąc świetny, ale o tym za tydzień. A sama fota i typografia, to jakby wyrwać się prosto z lat 90. albo ze  Stories from the City, Stories from the Sea PJ Harvey. Jest styluwa. OUTPOST prezentuje nowość, czyli wspólny kawałek ciiicho i mary magdalene . Niedawno słuchałem Nie lubię się kłaść / w nocy i spodziewałem się czegoś podobnie breakowego, więc widząc te artystki byłem odrobinę zdziwiony, ale okazało się po prostu, że to moje założenia nie były do końca trafne. Dziewczynom