Raz na kilka miesięcy na fanpejdżu redakcji muzycznej Radia Aktywnego ukazują się krótkie recenzje czy też zachęty do słuchania naszych ulubionych płyt z danego kwartału. Jeśli chodzi o pierwsze trzy miesiące 2022 roku, to w moim przypadku był to debiut Róży oraz czwarty album foxtails. Zapraszam do czytania Odbiór el clásico, czyli czegoś a la recenzja, bo rzadko się to zdarza.
Tekst pierwotnie ukazał się na fanpejdżu Tygodnik Muzyczny.
Róża – Bu!
O Róży zrobiło się głośno, gdy jeszcze tak naprawdę nie było wiadomo, kto w niej gra. Do mnie info dotarło od strony Enchanted Hunters, natomiast szybko dowiedziałem się, że poza Gosią Penkallą w składzie są również chłopaki współodpowiedzialni za Sorję Morję (Szymon) i Wilgę (Kamil). A skoro tak, to czy można było mówić o alternatywno-popowej supergrupie? W sumie tak.
Co z tego wyszło? Single zwracające uwagę nietypową melodyką, ostrożnym balansowaniem na granicy kiczu – lub cringe’u, tu odsyłam do aktywacyjnego wywiadu z Różą, który znajdziecie na stronie i Spotify – i dwoma ciekawymi teledyskami, zwłaszcza do „Człowieka-Psa”.
Co za to dowiózł album? Przede wszystkim okazję do pogłębienia zainteresowania, bo już sam początek wwierca się w głowię powtarzaniem pewnych słów niczym mantrę, a przede wszystkim różnorodnością, bo o ile single były ładniutkie, tak „Stosy” lecą na przesterowanych plamach dźwięku, a końcówka jest nawet ciężkawa i jakby… matematyczna? Przede wszystkim okazało się, że Róża nie wyłożyła wszystkich kart jeszcze przed premierą „Bu!”, a tego trochę się obawiałem. Chcecie popowo-psychodelicznej ballady? Posłuchajcie „Więcej”. Nowofalowy indie pop? Odpalcie „Topór”. Radiowego hiciorka? „Z tobą nie jestem sobą”.
Ostatnio Coalsi udzielali wywiadu, w którym mówili, że napisanie hitu jest wyzwaniem. Róży się to udało. A mówi się, że niezal to tylko smęty i smęty.
Ulubione utwory: Topór, Człowiek-pies, Z tobą nie jestem sobą
foxtails – fawn
Czasem bywa tak, że zespół istnieje sobie niemal dekadę, a się o nim nie słyszało. Potem wreszcie do tego dochodzi i kopara opada, tak jak mi w przypadku grupy foxtails. Z chęcią zaglądam do gitarowych-emo-posthardkorowych brzmień, ale przyznam, że niespecjalnie chce mi się grzebać po RYM-ie i szukać po świecie, skoro mamy tyle dobrych polskich składów. I nagle trafiłem na singiel „ataque de nervios” z płyty „fawn” i pomyślałem: o k… albo dobra, może lepiej bez niecenzuralnych zwrotów, ale wiecie, co mam na myśli.
Tak jak z rodzimej sceny smutnowydzieraniowej lubię odpalić Zwidy czy Lochy i Smoki, tak i tutaj nagle na mojej orbicie pojawił się skład, który zgrabnie łączy melodię, krzyki i riffy na niskich strojach, oprócz tego uprawia rytmiczną gimnastykę, a gdyby jeszcze było mało, to na koniec dokłada do tego wszystkiego skrzypce. Ktoś może powiedzieć: dobra, w 2022 roku skrzypce w muzyce gitarowej to chyba nic świeżego, nie? Ktoś inny: ty, gościu, a słyszałeś o Black Country New Road? Może i nic nowego oraz może i słyszałem, ale w przypadku math emo wydaje mi się to jednak czymś kreatywnym, gdy zespół postanawia wyjść z gitarowo-basowo-perkusyjno-wokalnej smutasowej strefy komfortu.
We wszystkich tego typu zabiegach istotne jest wyczucie. W ten sam sposób cieszę się tu z dwóch rzeczy: pierwsza – że nie mamy skrzypcowego ZZ Top; druga – że Megan Cadena-Fernandez nie wydziera się płaczliwie przez cały czas niczym wokalista La Dispute, bo tego bym nie zdzierżył. A dzięki temu dostaliśmy odświeżające screamo, któremu jednocześnie nie brakuje ani chwytliwych melodii, ani ekstremalnych emocji. Chcecie dostać po ryju? Dostaniecie. Chcecie się wzruszyć? Wzruszycie się. Ba, w niektórych momentach będziecie nawet chcieli i chciały potańczyć.
Ulubione utwory: ataque de nervios, gazelle, gallons of spiders went flying thru the stratosphere
Recenzję "Bu!" od Róży znajdziecie też pod adresem:
https://www.radioaktywne.pl/plyta-tygodnia/roza-bu
Smoq
PS. Tytuł stąd.
Komentarze
Prześlij komentarz