Przejdź do głównej zawartości

Ta rzecz tu się dzieje #6

 

Taki tydzień, że miałem mało energii pod kątem Odbioru, więc też nie za bardzo postowałem. Parokrotnie wpadłem do Radia Aktywnego, nagrałem audycję dla Czwórki, czytałem Ursulę Le Guin. Ale jak na podsumowanie to trochę mało, przyznaję. Niemniej – przecież mieliśmy kilka dobrych premier, więc ilość nadrobimy jakością.


Szósty odcinek Ta rzecz tu się dzieje obejmuje posty od 28.02 do 6.03.2022. 


Szczecińskie Lochy i Smoki nareszcie powróciły z nową płytą i powiem Wam, że... no jest wysoko. Dobra, znaliśmy już cztery tracki na dziesięć, ale trzeba przyznać, że w zanadrzu zostało im parę naprawdę mocnych rzeczy, jak zalinkowane wyżej Kruki. Czy spodziewałem się, że Mogłem zostać w domu i grać w gry będzie aż takim hitem? No raczej. Dostarczony emo materiał nie zawiódł wysokich oczekiwań. Dużo emocji, dużo melodii – dobre, nawet bardzo dobre emo, lecz ze słabszymi momentami, bo nie ukrywam, że krzyki są git, ale nie śpiewać też trzeba umieć, a w tym przypadku chyba mi to nie podchodzi. Ale to kwestia trafienia lub nie, a nie konkretnych zarzutów.

Premiera naturalnie w Peleton Records.


Jeśli za to chodzi o Opus Elefantum Collective, to oni zaprezentowali album tajemniczego narrena. Tajemniczego o tyle, że akurat oni nie mają w zwyczaju ukrywać tożsamości swoich artystów, więc to aż prosi się o mini-śledztwo lub chociaż zastanowienie. Płyta monka ma ponoć całkiem nieźle służyć do wyciszania się przed sem i rozumiem to, ale widzę to raczej podobnie jak słuchanie szumu w wybranym kolorze w tym samym celu, czyli w kategorii, powiedzmy, rozrywkę dla wybranych.

Osobiście wolę słuchać narrena podczas spacerów, czy to w ciągu dnia, czy późno wieczorem, ale raczej wtedy, gdy mechanicznie wykonuję jakąś czynność i mogę się skupić na słuchaniu, a akurat niekoniecznie mam nastrój na coś tak dynamicznego i piosenkowego jak powyżej. Podobnie mam z inną pozycją z katalogu Opus Elefantum, czyli Greenwald Lads Club, przy którym wiem, że rzadko kiedy będę miał ochotę na słuchanie, ale za to w tych pojedynczych momentach będzie wręcz idealny. Jednak ostrzegam, że daleko temu do miękkich usypiających dźwięków, a jest to raczej coś z pogranicza groźnych widziadeł, zjaw czających się w półmroku, chłodnego betonu i świstów między altanami na śmieci. 


A skoro jesteśmy w domu i przy samych znanych labelach, to w czwartek Koty Records puściło nową płytę Renmin Ribao. Fakt, to też jest jeden z takich albumów, który musiał wreszcie wyjść, bo single pojawiały się już od dłuższego czasu, m.in. grany w jednej ze styczniowych audycji Ubytek

Z pewnych osobistych powodów bawi mnie tytuł Rok Szczura, mimo że wiem, że chodzi o 2020. Albo o to słynne literalnie 1984. Albo o płytę Rat Kru? Mimo wszystko myślę, że znam odpowiedź. Album natomiast to dobrze zagrana zimna fala, taka, jak tylko możecie sobie wyobrazić, znając klasykę. Dosyć pierwotna, surowa, z postpunkowo-gotycką wkrętą. 


A co do ciężkawego klimatu, to nie możemy pominąć nowej epki zespołu Ropień, czyli Nieszczęśliwych zakończeń. Niby też post-punk, ale jednak inny, z większym pierdolnięciem. W tagach na Bandcampie mają wpisany death metal i szczerze mówiąc jest to jedna z tych kategorii, które nic mi nie mówią na bazie własnych skojarzeń, ale według opisów tego gatunku z internetu najwidoczniej to właśnie tu należy szukać ich brzmienia. Ale żeby nie było – przebój też się znajdzie w postaci Cieni, czyli kawałka zamykającego, chociaż i tam mamy gotyk. 


Z dużych newsów trzeba dodać jeszcze, że Niechęć wydała nowy singiel i tym samym zapowiada płytę. Unsubscribe ukaże się 1 kwietnia i jestem ciekaw, czy sprosta oczekiwaniom narosłym po s-t z 2016 roku. Nie ma co ukrywać, to była jedna z najlepszych polskoniezalowych płyt, jakie kiedykolwiek wyszły, więc ciśnienie jest dość spore, natomiast Praga to zapowiedź, która boi nadzieję. 

Ważne: do końca marca dochody ze sprzedaży dyskografii Niechęci na Bandcampie idą na rzecz Ukrainy za pomocą Centrum Pomocy Międzynarodowej. I słusznie. To też chyba dobry moment, by wspomnieć o kompilacjach takich jak Polskie piosenki dla Ukrainy, W snach widzę spokojny Wschód czy WSPÓLNA SPRAWA. W sumie 67 utworów, a to pewnie i tak nie wszystkie, a dochód z każdej z nich idzie na cele pomocowe. 



Na koniec oczywiście audycja w Radiu Aktywnym, w tym tygodniu już sto dwunasta. Co w niej? Trochę brzmienia do puszczania bucha, trochę gitarek, parę słów o koncercie Chair w RA Studyjnie.

Do tego możemy dorzucić jeszcze sobotnią audycję Pasjonauci w Programie IV Polskiego Radia, tym razem o zinach. Nagrania możecie posłuchać tutaj, rozmowa z Kamilą Staniszewską wyszła przyjemnie. Do tych, którzy byli na festiwalu Soundrive – pamiętacie drugi rodzaj plakatów, nie te oficjalne z line upem, ale te ze zdjęciami? To właśnie Kamila i jej ekipa się nimi zajmowali.



Do zobaczenia w przyszłym tygodniu. 

Smoq

PS. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Poczułem zapach, który znam dobrze

Rok temu nie napisałem nic o wrażeniach z pierwszego razu na festiwalu Primavera Sound w Barcelonie, ale teraz całkiem dobrze wrzucało mi się krótkie notki na fanpejdż, więc postanowiłem skrobnąć coś więcej. Uwaga, będzie długo. A zatem – łapcie, to będzie absolutnie subiektywne podejście do największej imprezy, na jakiej w życiu byłem. I to nie są przypadkowe słowa, bo według organizatorów w tym roku Parc del Forum odwiedziły 293 000 ludzi, czyli o dwadzieścia tysięcy więcej niż poprzednio. To ponad jeden cały OFF Festival różnicy. Każdego dnia na terenie pojawiło się mniej więcej tyle osób, co na zsumowanym Openerze. I dało się to odczuć, bo kolejki były nieco dłuższe, a tłumy pod scenami większe. Na Wet Leg na przykład nie udało mi się wcisnąć, bo zanim przypłynąłem z maina na Cuprę wszystko się już zapełniło, nawet stać nie bardzo było gdzie. Robi to wrażenie, ale też jednocześnie jest dość upierdliwe. Odczuwalny był też inny rozkład narodowościowy. Poprzednio słyszałem sporo język...

Wywiady w Czwórce – Studio X

  Jesienią rozpoczęliśmy w Czwórce zupełnie nowy cykl audycji: Studio X , program poświęcony muzyce eksperymentalnej i zapraszający małymi kroczkami do zainteresowania się odbudowywanym Studiem Eksperymentalnym Polskiego Radia . Legendarnym miejscem, które powróci w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Żeby było weselej - okazało się, że słynny Czarny Pokój znajdował się naprzeciwko naszego zwykłego studia! Rozmowy przeprowadzone w tej audycji znajdziecie na Spotify - link - oraz na specjalnej darmowej platformie podcastowej Polskiego Radia - link . Ponownie zaczynam niechronologicznie, a to dlatego, że na zdjęciu widzicie Antoninę Car i Niczos . Dziewczyny weszły ze sobą we współpracę w ramach projektu zainicjowanego przez Up To Date Festival, a jeśli Nikę znacie przede wszystkim z jej działalności ze Sw@dą, to tu usłyszycie jednak coś innego. Wspólnym mianownikiem jest pudlaśka mova, jasne, ale brzmienie różni się w ogromnym stopniu. Więcej o tym:  Antonina Car i Nic...

Światła gasną, chcę tylko zasnąć

  Muzyki Nath możemy słuchać już od około dwóch lat - od momentu kiedy na Soundcloudzie pojawiły się jej pierwsze kawałki. Od początku było wiadomo, że jej styl to mieszanka lo-fi hip-hopu i łagodnego śpiewania, czyli ścieżka dźwiękowa do wyluzowania, wykonywana raz po polsku, a raz po angielsku. Pod koniec sierpnia ukazał się jej debiutancki album zatytułowany „Nathing” . Dołączyłem do inicjatywy OFF MINE, czyli offfestiwalowego cyklu tekstów nadsyłanych przez fanów tego wydarzenia. Obok bardzo fajnego artykułu admina Hałasów i melodii na temat brexitcore'u ( polecam! ) zacznie się pojawiać więcej tekstów, zarówno recenzji, jak i felietonów, między innymi od innych autorów pejów, więc tym lepiej i ciekawiej, że możemy współtworzyć takie miejsce.  Jeśli chodzi o Nath, to śledzę ją mniej więcej od początku roku, kiedy pierwszy raz zagrała na Chłodnej 25 koncert zorganizowany przez SKY/Unicorn Booking – akurat na nim nie nie było. Gdy drugi raz grała z tego powodu, tym razem w ...