Urodziłem się w Łodzi, nie w Nowym Jorku, moje miasto to syf. W związku z tym dyskografię Cool Kids of Death mam w małym palcu, choć nigdy nie zainteresowałem się szczegółową historią grupy, więc gdy pojawiła się książka na ich temat, czyli " Nie będzie żadnej rewolucji" Kazimierza Rajnerowicza , nie mogłem jej ominąć. Długa nie jest, więc szybko poszło. Fun fact, ale kiedyś gdy byłem w przedszkolu moi rodzice zostali wezwani do wychowawczyni, bo śpiewałem m.in. refren Butelek z benzyną i kamieni . No, to było dość dawno, ale anegdota nadal żyje w serduszku. Dość długo uważałem, że pierwsza płyta CKOD wystarcza mi do życia, jeśli chodzi o ich repertuar. W pewnym momencie wyszło jeszcze Afterparty, ale w sumie to by było na tyle. Nie do końca pamiętam, kiedy postanowiłem poznać pozostałe płyty – jakoś w gimnazjum? Możliwe. Jestem też jednym z tych wyrodnych fanów, którzy nie uznają za bardzo Planu ewakuacji, ale muszę przyznać, że uczciwie próbowałem (i to parokrotnie...