Przejdź do głównej zawartości

Wszystko jest trochę jak w filmie


I oto kolejna okazja, by wspomnieć o Opus Elefantum Collective. Znany Odbiorowi Janusz Jurga powraca z kolejnym solowym albumem. Styl rozpoznacie od razu, nie będziecie zawiedzeni. Duchy Rogowca zawiesiły poprzeczkę wysoko, a Hypnowald bez przeszkód ją podnosi.

Wypada jednak pokrótce przedstawić naszego dzisiejszego bohatera. Janusz jest jednym z członków-założycieli zespołu Vysoké Čelo, a w zeszłym roku wydał dwa świetne splity – jeden z Foghornem, jeden z Docetism. Zeszłoroczny album, Duchy Rogowca, został przyjęty nadzwyczaj dobrze. Ja akurat popełniłem błąd i mimo niewielkiego poślizgu nie napisałem tu o nim, no cóż...

To moja strata. Ale teraz jestem na bieżąco.



O ile Duchy... były ewidentnie dość mroczne, to na Hypnowaldzie mam przede wszystkim wrażenie płynącego czasu. Moje pierwsze notatki wyglądały tak:

Tym razem latarnik prowadzi nas za rękę nocą. Wokół pohukują sowy i cykają świerszcze. 
- Siadaj tu i patrz, jak płynie czas – mówi przewodnik, a nam nie pozostaje nic innego. W pobliskim strumieniu widać nieprzerwany przepływ wody, sumiennie ryjącej koryto. Czasem przepłynie gałązka, czasem przypadkowy liść. Co jakiś czas z zawilgotniałego, wystającego ponad taflę kamienia skapnie kropla, z ledwie słyszalnym pluskiem mieszając się z potokiem. On hipnotyzuje nas do tego stopnia, że zanim się spostrzeżemy – wstaje dzień. 
Teraz możemy przyjrzeć się życiu toczącemu się w koronach drzew. Między liśćmi migocze blask promieni słonecznych, rozświetlający je niczym szachownicę. Raz po raz przelatują czy też śmigają ptaki, tańcząc ze sobą bez ustanku. Jeden niesie robaka do gniazda, inny dopiero je buduje, a jeszcze inny zmierza dokądś bez wyraźnego celu. Chropowata faktura kory zdaje się drapać na odległość, lecz zwykłe wyciągnięcie ręki uświadamia złudzenie. 
Dla kontrastu warto zwrócić uwagę na to, co tuż przy ziemi. Wśród mchu, grzybów i opadłej z pni kory kolumnami maszerują mrówki, cierpliwie znosząc kolejne materiały do swej siedziby i z pewnym niepokojem obserwując żuki i inne potencjalne zagrożenia. Z ich perspektywy zarówno one, jak i odległe ptaki przypominają demony. Mikroskala zmienia sposób patrzenia, więc i my przerażamy. Człowiek wygląda jak najgorsze monstrum, potężne niczym góra, wydające głosy niby grzmoty. Jego oczy świecą, a ruchy przypominają trans, obrzęd. My wiemy, że to zwykłe rozpalanie ogniska, ale z tego punktu widzenia wrażenie musi przypominać piekło.
Początkowy strach ustępuje jednak, bo ogromną istotę da się ominąć. Mrówki powracają do marszu. Człowiek kontynuuje swój rytuał. Las żyje tak, jak dawniej.

To dobra strategia na odsłuch. Usiąść z notatnikiem, przyswajając dźwięki i próbując dopasować do nich obrazy. Być może powyższe brzmi nieco naiwnie, ale trudno, bo takie były (i są) moje skojarzenia.

Jeśli chodzi o nieco bardziej merytoryczne uwagi w kwestii brzmienia  – jak zwykle u Janusza, na płycie jest dużo przestrzeni, miejsca do zaczerpnięcia tchu. Mimo tego nie ma tu przestojów, bo w drobnych akcentach dzieje się dość sporo. Jeśli już na Duchach... wchodziliśmy do lasu, to był on raczej mglisty i chłodny. Tym razem jest pełny życia, ale równocześnie jakby, hm, wyrwany ze snu. Odgłosy ptaków niby sprowadzają na ziemię, ale to jedynie skromny kontrapunkt wobec całego przedstawienia.

Tekścik dość krótki, ale raczej wyrazisty i przemawiający do wyobraźni. Serdecznie polecam ten album. :-)

Smoq
PS. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Ta rzecz tu się dzieje #24

   Uhhh, znowu wyszedł cykl dwutygodniowy. I tak to chyba będzie wyglądać w sytuacjach, gdy mam zajęte weekendy. Tym razem wpadłem na festiwal WROsound, o którym niżej, ale będzie też parę słów o nowych niezalowych singlach, zagranicznych zresztą też, oraz o paru radiowych wywiadach. Dwudziesty czwarty odcinek  Ta rzecz tu się dzieje  obejmuje posty od 11.07 do 24.07.2022. Na początek: śliczna okładka albumu Sling  autorstwa Clairo . Od kiedy byłem na 1/3 jej koncertu na Openerze zarzucam sobie jej muzykę średnio co dwa dni i pięknie mi siedzi. Dotychczas nie byłem specjalnym fanem tego jednego słynnego krążka, którym spamuje się swoje weekly charty na RYM-ie, a jednak na żywo Clairo mnie do siebie przekonała. Zarzućcie sobie przebój:  Clairo - Amoeba (YouTube) . Metro  wydało trzeci singiel, Gwiazdę . Czy odbiega ona od tego, co słyszeliśmy do tej pory, czyli od Fausta  i Mięsa ? Niekoniecznie. Instrumental podchodzi pod bardzo lekki shoegaze, al...

Wywiady w Czwórce – Studio X

  Jesienią rozpoczęliśmy w Czwórce zupełnie nowy cykl audycji: Studio X , program poświęcony muzyce eksperymentalnej i zapraszający małymi kroczkami do zainteresowania się odbudowywanym Studiem Eksperymentalnym Polskiego Radia . Legendarnym miejscem, które powróci w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Żeby było weselej - okazało się, że słynny Czarny Pokój znajdował się naprzeciwko naszego zwykłego studia! Rozmowy przeprowadzone w tej audycji znajdziecie na Spotify - link - oraz na specjalnej darmowej platformie podcastowej Polskiego Radia - link . Ponownie zaczynam niechronologicznie, a to dlatego, że na zdjęciu widzicie Antoninę Car i Niczos . Dziewczyny weszły ze sobą we współpracę w ramach projektu zainicjowanego przez Up To Date Festival, a jeśli Nikę znacie przede wszystkim z jej działalności ze Sw@dą, to tu usłyszycie jednak coś innego. Wspólnym mianownikiem jest pudlaśka mova, jasne, ale brzmienie różni się w ogromnym stopniu. Więcej o tym:  Antonina Car i Nic...

Imithe le fada

  Sezon letni obfituje w przeróżne imprezy, ale król jest tylko jeden. Parę słów o OFF Festivalu 2025  musiało się tutaj pojawić. Tym bardziej, że zapowiadało się na najmocniejszą edycję od lat. Czy te oczekiwania zostały spełnione? Czy na Scenie Eksperymentalnej przydałyby się kamizelki ratunkowe? Czy pod sceną główną powstała zapowiadana piramida z ludzi? O tym poniżej.   Zawsze śledzę OFFowe ogłoszenia ze sporą ekscytacją, ale przyznam, że tęskniłem za znaną formułą, czyli radiowym spotkaniem na żywo z Arturem Rojkiem i stopniowym odsłanianiem lineupu. Za każdym razem jest to też porcja parskania śmiechem, bo on ewidentnie specjalnie tak podprowadza artystów, by do samego końca nie było w pełni jasne, o kogo chodzi, a te wszystkie omówienia są dość zabawne, w tym dobrym, sympatycznym sensie.  Tak czy inaczej: już pierwsze wieści były grube. Fontaines D.C., Snow Strippers, Geordie Greep. Osobiście jarałem się tylko na dublińczyków, ale to po prostu obiektywnie są d...