Po trzydziestu pięciu latach od wydania pierwszej płyty Lady Pank pojawia się w niestandardowych wersjach. Do wykonania partii wokalnych zaproszono gości z różnych sfer aktualnej polskiej sceny okołorockowej. Tak powstało LP1, czyli rzecz warta przesłuchania.
Gdy zobaczyłem LP1 w nowych wydaniach na Spotify, przewróciłem oczami. Kolejna reedycja, albo, co gorsza, ponowne nagrania po latach. Grunt, że nie nowa płyta. Zajrzałem jednak, by się zorientować, co można znaleźć na trackliście, i miło się zaskoczyłem, widząc nazwiska kojarzące się w większości pozytywnie. Postanowiłem przesłuchać całość, ale później.
W sobotę 16 czerwca w Trójce leciał wywiad Piotra Metza z Janem Borysewiczem. Kto czytał tekst o płycie Zalewski śpiewa Niemena, ten zna moje podejście do wspomnianego dziennikarza, a raczej do jego stylu, bo merytorycznie nie zamierzam niczego odejmować. Nie określam się jako fan Lady Pank, więc z rozmowy dowiedziałem się paru ciekawostek, jak choćby o pierwszeństwie utworu Mała Lady Punk względem nazwy zespołu, a nie odwrotnie. Cóż, w końcu nie było go na pierwotnym wydaniu debiutu grupy, więc może to niezbyt odkrywcze.
Ze względu na niedawną premierę LP1 nowe wersje nie są jeszcze (?) dostępne na YouTubie, pozostaje mi więc albo wrzucać oryginały, albo linki do Spotify. No nic.
Z tym krążkiem jest taka śmieszna sprawa, że prawie każdy numer przeszedł do historii. To właśnie stąd są choćby najpopularniejsze Kryzysowa narzeczona czy Mniej niż zero. O, o, o, o. Właśnie dlatego zadanie postawione przed gośćmi nie było najprostsze. Większość dała sobie radę bez problemu. Przyznam też, że wokaliści nie mieli pozostawionego dużego pola do popisu - wykonania są poprawne, głównie odtwórcze względem pierwowzorów, pozbawione kreatywnych interpretacji. Co najwyżej nacechowane indywidualnymi właściwościami każdego głosu, ale tego już się nie przeskoczy. Szkoda, że tylko tyle.
Gorzej, gdy przychodzi do dziadów lub dziadopodobnych, czyli po prostu wokalistów w gorszej formie. Grzegorz Markowski brzmi, jakby cierpiał na wieczny bezdech; Maleńczuk - jakby był najebany (co jest dziwnie prawdopodobne); Rojek z ponurego Wciąż bardziej obcy zrobił płaczliwy wpis z pamiętniczka. O Roguckim nawet się nie wypowiem, bo jestem uprzedzony i nie zamierzam tego ukrywać.
Bądź z nami na bieżąco - polub nasz fanpage!
Za to Lech Janerka, również dinozaur, jeśli chodzi o długość stażu, podszedł do Pokręciło mi się w głowie z pełną świadomością swoich możliwości, nie próbując wyjść przed szereg tam, gdzie jego głos zwyczajnie by nie sprostał. To jest klasa, dlatego po namyśle zmieniam "dinozaura" na "legendę".
W trzech kawałkach nie było gości. Du du wykonał Panasewicz (obecny również w refrenie Pokręciło... oraz Moje Kilimandżaro), Małą Lady Punk - Borysewicz, a Zakłócenie porządku jest instrumentalne. W Mniej niż zero wystąpili za to wszyscy.
Aranżacje pozostawiono w większości bez zmian. Różnice są, lecz niewielkie, bardziej wynikające z grania w innych warunkach, w których nie da się oddać starszego brzmienia. I to nie jest wada. To zwyczajne unowocześnienie. Znaczy, no dobra, jest akordeonowe solo Marcina Wyrostka w Mniej niż zero, ale to tyle. Produkcja jest poprawna, brzmi inaczej od tonpressowskiej, nieco bardziej płasko, mniej spontanicznie.
Podsumowując: warto sprawdzić nową wersję pierwszej płyty Lady Pank. Wokalnie różni się od oryginału, ale przecież po co komu kopia, jakich wiele? Mimo dość ścisłego trzymania się pierwotnych sposobów wykonania jest to coś innego i ciekawego. Może poza niektórymi, nietrafionymi osobami.
- Muzyka: 7/10
- Wokal: 6/10
- Teksty: 8/10
- Produkcja: 7/10
- Total: 7/10
Smoq
Komentarze
Prześlij komentarz