Przejdź do głównej zawartości

Syny kangury


Ostatnio sporo się dzieje w polskiej rapgrze. Kękę, Mes, Dwa Sławy, Taconafide i, nareszcie, Syny – tyle wymieniam z marszu, a na pewno wyszło więcej. Tym razem przysłucham się tym ostatnim, bo po przesłuchaniu wydają się najciekawsi. Przed wami album Sen.

Kiedy poprzednim razem próbowałem się przyjrzeć Synom, daleko to nie zaszło. Ale było to już jakiś czas temu, w zasadzie minęły już trzy lata od wyjścia Orientu. Sporo się od tamtej pory zmieniło, jeśli chodzi o moje poglądy na muzykę, więc mogę powiedzieć, że podchodzę do Snu z otwartą głową.



Pisałem o Piernikowskim w listopadzie. Wtedy mi podszedł, na swoim albumie solo, czyli No Fun. Do nawijki trzeba się przyzwyczaić, bo umówmy się - no nie brzmi to poważnie, z obniżonym głosem i specyficznym doborem słów. Trzeba tę konwencję przyjąć, bo inaczej nie ma szans na przetrawienie tej płyty, a jeśli się to zrobi, to wejdzie się w ciekawy świat. Będzie to środowisko białasów w bluzach-kangurach siedzących w oparach generowanych przez wytwornicę dymu Antari M-10, gdzie ludzie piszą wiersze na mieście, na ulicy. 

To raczej brudny i brutalny świat, opisywany z poziomu chodnika czy kostki brukowej, siedzenia na ławce pod blokiem lub nocnego spaceru z psem. Słowa będą proste, ale użyte tak, że można się nieźle zdziwić. Przykładem może być piękne: teraz siedzę, piszę wiersze / o miłości wiersze / a ty jeb się. Jest trochę tak, że Robert Piernikowski w tekstach nie stroni od mięsa. Mamy w chuj, w chuj dużo miłości w chuj, dużo miłości w chuj to przykład. Ale nie dajmy się temu zrazić, bo to nie jest wszystko.

Mówi się o głosie pokolenia, które nie ma nic do powiedzenia, czyli Taco i tych innych młodszych MC, dobrze się sprzedających czy też nie. Wzmianki o nich widnieją niemal wszędzie. Potem mamy pajaców dla gimbazy jak Tede czy głos wannabe inteligencji jak Mes. Następnie bekę typu Rogal DDL. I obok tego wszystkiego jest sobie duet Piernikowski&1988, który dłubie w swoim stylu, zupełnie odrębnym, dla innych ludzi. Liryka Roberta też nie jest nastawiona na sukces - chuj nas obchodzi, co leci z góry. Najlepiej zgrywa się ze specyficznymi bitami Synów, mrocznymi i dusznymi, czasem preparowanymi na LQ. Bez nich nie grałaby w żaden sposób, na żadnym standardowym trapie czy klasycznym boom boom bapie. 

I z tak wykreowanym obrazem pora zasiąść do konkretów z płyty. 

Syny, jesteśmy jak salamandry
Na drzewach czaimy się na twoje skarby
Osiem Osiem, bomby, nie petardy
Mikrofony, statywy jak halabardy
To możemy usłyszeć w Kiedyś Byliśmy Królami. Śmieszna sprawa, bo akurat ten track wręcz... bangla. Przytoczony fragment to taki standardowy rapowy wers w stylu Mówią na mnie W do E, dłonie w górę / Zajmę znów tą grę, znam na pamięć ją / Mój głos w niej pcha mnie na przód, ale nawet tu tekst napisany jest w ten specyficzny sposób, o którym mówię. 

Jak widać, skupiam się przede wszystkim na słowach, trochę krzywdząc 1988, dlatego teraz chwilę o nim. Gęste podkłady na niestandardowym beacie to ważna część klimatu Synów. One wynoszą chodnikową poezję do statusu tracku, nie pozwalając na zmarnowanie czy zły odbiór. Nie uświadczymy taniego techno czy rapowej sieczki, tu bliżej do remiksowania Vangelisa. Prosta różnica między tymi a tym z No Fun polega na tym, że są bardziej dopracowane, bardziej tłuste, grube. Tu mamy też większą różnorodność, nie klimat mixtape'u lecącego ciągiem. Nie, żeby tamto było złe — to po prostu różnica. Nic dziwnego, że 88 klei lepsze instrumentale, w końcu to jego specjalizacja.

Ostatecznie płyta jest po prostu synowa. Mamy klimat jak z Bałut, pozornie śmieszną nawijkę i teksty o białasach. To już taki styl. Przytłaczający, ale trafny.

Co się za to nieco nie klei? Powtarzalność w warstwie lirycznej. To już było. O ile nie boli w kontekście tej płyty, to jednak w ogólnym nieco tak. Trochę jak infamia u Jacy Granieckiego albo bieda u Penera. A nie mają specjalnie bogatej dyskografii. To jednak nie obniża przyjemności ze słuchania Snu.

Z białasami trwamy.

  • Muzyka: 9/10
  • Wokal: 6/10
  • Teksty: 8/10
  • Produkcja: 9/10
  • Total: 8/10


Smoq

Komentarze

Najczęściej czytane

Miękkie piersi, twarde narkotyki

Nagle znikąd pojawia się nowa płyta  Taco Hemingwaya , czyli Café Belga . Tym razem nasze zdania były podzielone, więc tekst będzie w formie dialogu, rozmowy, a nie zwykłej recenzji. I to tak samo niespodziewane, jak i samo wydawnictwo. Dwaj piękni i młodzi mężczyźni z Warszawy postanowili odsłuchać nowego Filipa Szcześniaka, znanego raczej jako  Taco Hemingway . Jednemu siadło, drugiemu niezbyt. I teraz rodzi się pytanie - jak o tym napisać, gdy obaj mają swój udział na Odbiorze? Odpowiedź jest dość prosta. Można wejść w polemikę. Można było też upublicznić dwa niezależne od siebie teksty, lecz po bardzo długiej (jakaś minuta) naradzie postanowiliśmy pójść raczej w tę stronę. SMOQ Zacznijmy od tego, że obaj sądzimy, że TACONAFIDE to szajs. Po prostu nijak nie wchodzi, no i na to nie ma rady. Jakkolwiek mi Szprycer czy Wosk  weszły, za to Marmur czy wychwalana Umowa o dzieło już niezbyt. Co do Trójkąta warszawskiego raczej się zgadzamy, że był sztosem lirycznym i prod

Jakieś sto tysięcy słow na tym betonie zapisałem

W ostatni czwartek ukazał się pierwszy nowy singiel zapowiadający nadchodzący album duetu SARAPATA . Radical Kindness to więcej niż jeden numer - w tym przypadku jest to koncepcja idąca za całym krążkiem. Jeszcze w środę spotkaliśmy się w Czwórce, by o tym pomyśle porozmawiać. Efekty poniżej. Moim gościem w Muzycznym Lunchu był Mateusz Sarapata, rozmawialiśmy jeszcze przed oficjalną premierą Radical Kindness , ba, nawet przed prapremierowym pokazem w Kinie Kultura. Robi się z tego piramida, więc może zostańmy przy tym, że oto klip w reżyserii Sylwii Rosak: I jeśli pamiętacie prześwietną EP1  z 2021 roku, to po pierwsze: powraca chłód, który mi kojarzył się zawsze z górskim strumieniem, ale tym razem jest to dużo łagodniejszy nurt. Po drugie: gościnnie ponownie słyszymy tu Marcelę Rybską, a i wspomnianą reżyserkę możecie kojarzyć dzięki klipowi do Rework . Całą rozmowę możecie znaleźć tu:  SARAPATA: "Radical Kindness" to manifest bycia dobrym dla siebie i dla świata . Niedługo

Słyszałem, że coś mruczysz, więc powiedz to reszcie sali

To już czwarta edycja, w dodatku całkiem blisko, a ja tu dopiero pierwszy raz. No nic, kiedyś trzeba zacząć. Grodzisk Mazowiecki – jak zwykle – Park Skarbków – tym razem – i muzyka na żywo – o to chodzi: Bajzel , Nagrobki , Mikołaj Trzaska oraz Lech Janerka . Przed wami krótka relacja z Festiwalu Mięty Pole .  Na początek przyznam, że wczorajsza wizyta w Grodzisku była trochę walką na zasadzie: malutka scena vs ja, niewyspany i skacowany. Ale nawet to niczego mi nie popsuło, bo przynajmniej była ładna pogoda – jeszcze nie taki upał, jak znowu dziś, ale bardzo ciepło i słonecznie. Grodzisk Mazowiecki sam w sobie trochę mnie zaskoczył, bo obok wymarłego deptaka rodem z miejscowości ożywających tylko w czasie danego sezonu znajduje się w nim sporo fajnie ogarniętych zielonych miejsc, tj. skwerów czy parków, w tym, oczywiście, Park Skarbków, w którym trochę posiedzimy. Czym jest Mięty Pole? Wyciągając fragment wywiadu FYH z Krzysztofem Rogalskim, organizatorem: Zadaniem festi