Przejdź do głównej zawartości

Mój dom, moja rzeczywistość


Kortez wskoczył na polską scenę dwa lata temu z płytą Bumerang. W tym roku na jesieni wyszedł nowy, Mój dom, nad którym praca zajęła osiemnaście miesięcy. Zdania są podzielone  jedni mówią, że doskonale się rozwinął; inni, że stoi tam, gdzie stał. Jak jest moim zdaniem? O tym poniżej

Od czego by zacząć? Może od tego, że poprzedni album, Bumerang, nijak mnie nie porwał. Miał bardzo dobry singiel (Zostań uważam za świetny, poruszający track), ale ostatecznie moim zdaniem okazał się mdły i powtarzalny. Jest wielu gości śpiewających o tym, że im źle, w bardziej przekonujący i zróżnicowany sposób. Ponoć Mój Dom ma za sobą pewne tło, mianowicie jest to historia rozpadku związku. Wezmę na to poprawkę, ale i tak póki co podchodzę z dystansem.


Zacząłem sobie od singla Dobry Moment. Tak, żeby ogarnąć, jakie promo wymyślono dla płyty. No i nie jestem zaskoczony. Kortez ma naprawdę ładny głos, głęboki i melodyjny, pasujący do swoich smętów. Instrumentarium nieskomplikowane, robi raczej za podkreślenie wokalu – spoko. Tekstowo bez zastrzeżeń, bo i na tym polu niczego autorowi nie odmawiam w żadnym stopniu. Miejmy tylko nadzieję, że reszta będzie się jakoś różnić.


Jak nietrudno wywnioskować z powyższego, nie słuchałem jeszcze tej płyty. Dlatego teraz naciskam play i jadę. To w międzyczasie wspomnę o czymś innym. Mamy tu proste nawiązanie do Breakoutu, dokładnie do płyty Blues z 1971r. Okładki są niemal identyczne. Ale w sumie… to tyle. Nalepa jednak nagrywał trochę inną muzykę.

Dobrze, przesłuchane. I ponownie bez szaleństw. Szczerze? Dłużyło mi się. Czekałem, aż coś mnie zaskoczy, aż dostanę coś, czego nie było poprzednim razem. Dostałem to jedynie przy parasynthpopowym Wyjdź ze mną na deszcz, którego stylistykę nie do końca rozumiem w perspektywie całego krążka.


Lubię smęty, ale chyba faktycznie Nic tu po mnie, bo wolę raczej takie w stronę Nicka Cave'a albo płyty Noise zespołu Archive, a nie kolejną niemal identyczną balladę. Zwłaszcza, że pozostaje pytanie, jak będzie wyglądał następny album Korteza? Dwa razy się sprawdziło, przynajmniej według opinii z recenzji oraz zwyczajnie wyników sprzedaży. A ja pozostaję sobą i mówię, że dla mnie średniawka. Nie czuję tego autentyzmu, który ponoć gdzieś tam jest. Nie wzrusza mnie kolejny tekst o tym, że podmiot liryczny nie umie czegoś zrobić i sobie z tym nie radzi – to przykre, owszem, ale na ile sposobów można o tym pisać? Nie wiem, niemniej u Korteza jest to mocno ograniczona pula. I zabierzcie ten tandetny syntezator, proszę.
  • Muzyka: 5/10
  • Wokal: 7/10
  • Teksty: 5/10
  • Produkcja: 7/10
  • Total: 6/10
Smoq

Komentarze

Najczęściej czytane

Kiedyś skinheadzi i punki, teraz futbolowe gangi

No dobra, piątek, pobiegane. To teraz rozejrzyjmy się po rzeczach do przesłuchania. O, no tak, przecież mamy zapowiedzianą epkę Escape Control , wydawnictwo self-titled. Sześć numerów, z których część można było poznać wcześniej na YouTubie. Tych gości z Krakowa poznałem akurat na naszym festiwalu licealnym, ale dobre i to – źródło to źródło. Pamiętam, że ich koncert był całkiem spoko, trochę zdarłem sobie gardło, gdy pełen entuzjazmu brałem udział we wspólnym śpiewaniu z publiką. A, bo ścigaliśmy się z koleżanką, kto głośniej zakrzyknie "Escape Control", to dlatego. Wygrałem. Sprawdziłem ich potem na YouTubie, zapisałem, polubiłem na fb i tak dalej. Wygląda na to, że wzajemnie się zapamiętaliśmy, bo parokrotnie widziałem lajki Jaśka Rachwalskiego na peju. No dobrze, ale ad rem. Jak wspomniałem we wstępie, epka liczy sobie sześć numerów. W tym cztery są po angielsku, dwa po polsku, a jeden z tych to zapis live session. Całość zamyka się w dwudziestu pięciu

Miękkie piersi, twarde narkotyki

Nagle znikąd pojawia się nowa płyta  Taco Hemingwaya , czyli Café Belga . Tym razem nasze zdania były podzielone, więc tekst będzie w formie dialogu, rozmowy, a nie zwykłej recenzji. I to tak samo niespodziewane, jak i samo wydawnictwo. Dwaj piękni i młodzi mężczyźni z Warszawy postanowili odsłuchać nowego Filipa Szcześniaka, znanego raczej jako  Taco Hemingway . Jednemu siadło, drugiemu niezbyt. I teraz rodzi się pytanie - jak o tym napisać, gdy obaj mają swój udział na Odbiorze? Odpowiedź jest dość prosta. Można wejść w polemikę. Można było też upublicznić dwa niezależne od siebie teksty, lecz po bardzo długiej (jakaś minuta) naradzie postanowiliśmy pójść raczej w tę stronę. SMOQ Zacznijmy od tego, że obaj sądzimy, że TACONAFIDE to szajs. Po prostu nijak nie wchodzi, no i na to nie ma rady. Jakkolwiek mi Szprycer czy Wosk  weszły, za to Marmur czy wychwalana Umowa o dzieło już niezbyt. Co do Trójkąta warszawskiego raczej się zgadzamy, że był sztosem lirycznym i prod

Słyszałem, że coś mruczysz, więc powiedz to reszcie sali

To już czwarta edycja, w dodatku całkiem blisko, a ja tu dopiero pierwszy raz. No nic, kiedyś trzeba zacząć. Grodzisk Mazowiecki – jak zwykle – Park Skarbków – tym razem – i muzyka na żywo – o to chodzi: Bajzel , Nagrobki , Mikołaj Trzaska oraz Lech Janerka . Przed wami krótka relacja z Festiwalu Mięty Pole .  Na początek przyznam, że wczorajsza wizyta w Grodzisku była trochę walką na zasadzie: malutka scena vs ja, niewyspany i skacowany. Ale nawet to niczego mi nie popsuło, bo przynajmniej była ładna pogoda – jeszcze nie taki upał, jak znowu dziś, ale bardzo ciepło i słonecznie. Grodzisk Mazowiecki sam w sobie trochę mnie zaskoczył, bo obok wymarłego deptaka rodem z miejscowości ożywających tylko w czasie danego sezonu znajduje się w nim sporo fajnie ogarniętych zielonych miejsc, tj. skwerów czy parków, w tym, oczywiście, Park Skarbków, w którym trochę posiedzimy. Czym jest Mięty Pole? Wyciągając fragment wywiadu FYH z Krzysztofem Rogalskim, organizatorem: Zadaniem festi