Przejdź do głównej zawartości

Ciemne niebo


O najnowszej epce SKY, perkusistki i wokalistki Evvolves. Dziś na warsztat bierzemy Lullabies, tytuł cokolwiek adekwatny. Dlaczego? O tym w tekście.  

Zacznijmy od tego, że Evvolves, na które trafiłem (szybkie sprawdzenie - album Mosses), nie siadło. Przesłuchałem kilka tygodni temu parę razy, bo znalazłem ich Bandcamp tego samego dnia, co świetne Chryste Panie, ale jakoś nie podeszło. Jakieś dziwne połączenie shoegaze'u i dream popu, dla mnie raczej męczące i nudne, niż interesujące. Ale szanse trzeba dawać, więc ogarnąłem Lullabies.

I co?

I można sobie wyobrazić takie ujęcie w filmie - miasto, późna noc. Osoba stoi na balkonie swojego mieszkania (gdziekolwiek), odpala szluga (jakiegokolwiek) i rozprostowuje plecy (swoje), oświetlona jedynie przez pojedynczą świeczkę (tealight) na parapecie. Rozluźnia mięśnie ramion, a w tle słyszymy oszczędny ambient SKY. Oddech się uspokaja. Można wyczuć, gdy z głowy schodzi brud  po całym dniu. U góry świecą gwiazdy. Jest rześko.


Jak wygląda taka scena? Może trochę patetycznie, może trochę standardowo - ale adekwatnie. Bo to nie jest coś do słuchania w podróży ani w biegu, tylko coś klimatycznego, podkład do refleksji. Przychodzi mi do głowy Warpaint przy swoich mniej radiowych aranżacjach, przykładowo - Majesty. Wokal idealnie wpasowuje się w tę koncepcję. Co prawda akcent nie zawsze siada, ale to nic. Na przeszkodzie stoi przede wszystkim instrumentarium, bo dużej rożnorodności tu nie ma, główną robotę automat perkusyjny.

Jak to na epkach, materiału jest niedużo. W tym wypadku nieco ponad kwadrans. Nie daje to szerokiego pola do popisu, ale daje pewne wyobrażenie. Pierwsze trzy tracki oscylują wokół trzech minut, ostatni ma osiem. No i on troszkę mnie męczy, bo jednak lubię słyszeć coś ponad rytmiczne uderzenia.

Czy warto?

Tak. Warto posłuchać, bo to ciekawy wstęp do twórczości SKY. Należy to sobie zapamiętać, by sprawdzić, gdy wyjdzie coś pełnowymiarowego. Dodatkowy smaczek - jak by nie patrzeć, w naszym kraju gra się jednak trochę inaczej, dobrych projektów idących w delikatną, nieklubową elektronikę brak.

Czy jest to nowe wspaniałe odkrycie?

Nie. Ale swoją rolę spełnia - i to w pełni wystarczy. Jest ciemno, jest sennie, jest zwyczajnie dobrze.

  • Muzyka: 8/10
  • Wokal: 7/10
  • Tekst: 7/10
  • Produkcja: 8/10
  • Total: 7.5


Smoq

Komentarze

Najczęściej czytane

Kiedyś skinheadzi i punki, teraz futbolowe gangi

No dobra, piątek, pobiegane. To teraz rozejrzyjmy się po rzeczach do przesłuchania. O, no tak, przecież mamy zapowiedzianą epkę Escape Control , wydawnictwo self-titled. Sześć numerów, z których część można było poznać wcześniej na YouTubie. Tych gości z Krakowa poznałem akurat na naszym festiwalu licealnym, ale dobre i to – źródło to źródło. Pamiętam, że ich koncert był całkiem spoko, trochę zdarłem sobie gardło, gdy pełen entuzjazmu brałem udział we wspólnym śpiewaniu z publiką. A, bo ścigaliśmy się z koleżanką, kto głośniej zakrzyknie "Escape Control", to dlatego. Wygrałem. Sprawdziłem ich potem na YouTubie, zapisałem, polubiłem na fb i tak dalej. Wygląda na to, że wzajemnie się zapamiętaliśmy, bo parokrotnie widziałem lajki Jaśka Rachwalskiego na peju. No dobrze, ale ad rem. Jak wspomniałem we wstępie, epka liczy sobie sześć numerów. W tym cztery są po angielsku, dwa po polsku, a jeden z tych to zapis live session. Całość zamyka się w dwudziestu pięciu

Miękkie piersi, twarde narkotyki

Nagle znikąd pojawia się nowa płyta  Taco Hemingwaya , czyli Café Belga . Tym razem nasze zdania były podzielone, więc tekst będzie w formie dialogu, rozmowy, a nie zwykłej recenzji. I to tak samo niespodziewane, jak i samo wydawnictwo. Dwaj piękni i młodzi mężczyźni z Warszawy postanowili odsłuchać nowego Filipa Szcześniaka, znanego raczej jako  Taco Hemingway . Jednemu siadło, drugiemu niezbyt. I teraz rodzi się pytanie - jak o tym napisać, gdy obaj mają swój udział na Odbiorze? Odpowiedź jest dość prosta. Można wejść w polemikę. Można było też upublicznić dwa niezależne od siebie teksty, lecz po bardzo długiej (jakaś minuta) naradzie postanowiliśmy pójść raczej w tę stronę. SMOQ Zacznijmy od tego, że obaj sądzimy, że TACONAFIDE to szajs. Po prostu nijak nie wchodzi, no i na to nie ma rady. Jakkolwiek mi Szprycer czy Wosk  weszły, za to Marmur czy wychwalana Umowa o dzieło już niezbyt. Co do Trójkąta warszawskiego raczej się zgadzamy, że był sztosem lirycznym i prod

Jakieś sto tysięcy słow na tym betonie zapisałem

W ostatni czwartek ukazał się pierwszy nowy singiel zapowiadający nadchodzący album duetu SARAPATA . Radical Kindness to więcej niż jeden numer - w tym przypadku jest to koncepcja idąca za całym krążkiem. Jeszcze w środę spotkaliśmy się w Czwórce, by o tym pomyśle porozmawiać. Efekty poniżej. Moim gościem w Muzycznym Lunchu był Mateusz Sarapata, rozmawialiśmy jeszcze przed oficjalną premierą Radical Kindness , ba, nawet przed prapremierowym pokazem w Kinie Kultura. Robi się z tego piramida, więc może zostańmy przy tym, że oto klip w reżyserii Sylwii Rosak: I jeśli pamiętacie prześwietną EP1  z 2021 roku, to po pierwsze: powraca chłód, który mi kojarzył się zawsze z górskim strumieniem, ale tym razem jest to dużo łagodniejszy nurt. Po drugie: gościnnie ponownie słyszymy tu Marcelę Rybską, a i wspomnianą reżyserkę możecie kojarzyć dzięki klipowi do Rework . Całą rozmowę możecie znaleźć tu:  SARAPATA: "Radical Kindness" to manifest bycia dobrym dla siebie i dla świata . Niedługo