Przejdź do głównej zawartości

Wszystko zaczęło się, gdy poszedłem po sztukę



Ostatnio mało się dzieje na samym blogu, ale naprawdę - działam i mam się dobrze, po prostu w dużej mierze gdzie indziej. Jestem na bieżąco, więc poniżej możecie przeczytać moją recenzję rytuału, który odprawił Zguba w ramach cyklu Fala dźwięku realizowanego przez Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych "Trzecia Fala". Ten post pierwotnie ukazał się na fanpejdżu Tygodnika Muzycznego Radia Aktywnego.


Hej! Z tej strony Adam Smolarek, chciałbym Wam opowiedzieć o wydarzeniu, nad którym Radio Aktywne ostatnio miało patronat, czyli o Fali Dźwięku numer 73, podczas której wystąpił Zguba.

Zgubę znamy z solowej ścieżki artystycznej prowadzonej przede wszystkim w Opus Elefantum Collective, a ostatnimi czasy także z działalności świeżej LOŻA Oficyna, gdzie wydał płytę w ramach duetu Studnia. W związku z tym paroletnim doświadczeniem wiemy, że Michał, bo tak naprawdę nazywa się Zguba, zasadniczo obraca się w gatunku, który najlepiej można określić jako cinematic ambient czy dark ambient – w muzyce ilustracyjnej, która za pomocą rozmytych plam dźwięku tka wzniosłe i smutne obrazy.

Jeśli chodzi o Falę Dźwięku, to jest to cykl wydarzeń prowadzony przez Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych "Trzecia Fala" (a konkretnie przez Łukasza Strzelczyka) działające od 2009 roku, a obecnie w stacjonujące przede wszystkim Wolskie Centrum Kultury. Mieliśmy okazję zajrzeć na parę odcinków tej akcji w zeszłym roku, a ja osobiście wybrałem się na Falę Off Dźwięku, czyli specjalnie wydarzenie, taki mini-festiwal, który odbył się w sierpniu w okolicy Wyszkowa.

Tyle tytułem nakreślania tła.


W obecnych czasach Fali Dźwięku trudno jest odbywać się na żywo – zdaje się, że luzowanie obostrzeń nie objęło jeszcze tej sfery kultury. Wobec tego trzeba radzić sobie w inny sposób i o ile ostatnio, przy okazji koncertu składu Chryste Panie, dostaliśmy do objerzenia koncert nakręcony w technologii 360 stopni, tak tym razem mogliśmy obejrzeć małe dzieło, które bez żadnych przeszkód można po prostu nazwać filmem.

Sceneria, w której Zguba zagrał treść epki "Pomór" oraz świeży, niepublikowany wcześniej materiał, mieści się w Bułgarii – tam też zresztą mieszka artysta. Na miejsce nagrania autor wybrał ruiny bazyliki z piątego wieku, będące w stanie, powiedzmy, bardzo mocno zabytkowym. W tych okolicznościach przyrody, w górzystym i gęsto zalesionym terenie, widzimy noszącą maskę postać, która wstępuje do ruin, by wykonać rytuał. Plansza na początku filmu informuje widzów, że według lokalnych podań w tym miejscu dokonywano obrzędu związanego z corocznym składaniem w ofierze jelenia, który po dopełnieniu wszystkich czynności mógł odrodzić się po roku. Pewnego razu rytuał nie doszedł jednak do skutku, a jeleń nigdy nie powrócił.

I właśnie symboliczne dopełnienie tego rytuału widzimy na filmie. Postać wyłania się z lasu w zwierzęcej rogatej masce, następnie wędruje do ruin i może i tym razem nie dokonuje masakry na zwierzęciu, ale ruchami nawiązuje do obrzędu. W okolicy centralnego ołtarza widzimy świece, w tle ciągle towarzyszy nam muzyka Zguby – zdaje się, że trafna bardziej niż kiedykolwiek indziej, ponieważ właśnie takie zilustrowanie dźwięków zdaje się najlepiej oddawać nastrój kompozycji. Czujemy podniosłość, pewną tajemnicę, można nawet powiedzieć – mistycyzm. Jedynym, co mogłoby dodać jeszcze więcej tego klimatu, byłby mrok, ale z drugiej strony... być może byłoby to zbyt kliszowe. Klamrą filmu jest natomiast postać cofająca się do lasu, zgodnie z przeznaczeniem rytualnego jelenia.

Film można darmowo obejrzeć na fanpejdżu Stowarzyszenia Inicjatyw Twórczych "Trzecia Fala". Za nieco ponad miesiąc spotkamy się znowu przy okazji koncertu duetu Blokowisko, więc niniejszym inauguruję stałą współpracę Radia Aktywnego z Wolskim Centrum Kultury ✌️

Cześć,

Odbiór.

PS. Relację mamy też w wersji audio, ale ona musi poczekać, aż strona wróci do działania. Stay tuned.

PS2. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Poczułem zapach, który znam dobrze

Rok temu nie napisałem nic o wrażeniach z pierwszego razu na festiwalu Primavera Sound w Barcelonie, ale teraz całkiem dobrze wrzucało mi się krótkie notki na fanpejdż, więc postanowiłem skrobnąć coś więcej. Uwaga, będzie długo. A zatem – łapcie, to będzie absolutnie subiektywne podejście do największej imprezy, na jakiej w życiu byłem. I to nie są przypadkowe słowa, bo według organizatorów w tym roku Parc del Forum odwiedziły 293 000 ludzi, czyli o dwadzieścia tysięcy więcej niż poprzednio. To ponad jeden cały OFF Festival różnicy. Każdego dnia na terenie pojawiło się mniej więcej tyle osób, co na zsumowanym Openerze. I dało się to odczuć, bo kolejki były nieco dłuższe, a tłumy pod scenami większe. Na Wet Leg na przykład nie udało mi się wcisnąć, bo zanim przypłynąłem z maina na Cuprę wszystko się już zapełniło, nawet stać nie bardzo było gdzie. Robi to wrażenie, ale też jednocześnie jest dość upierdliwe. Odczuwalny był też inny rozkład narodowościowy. Poprzednio słyszałem sporo język...

Wywiady w Czwórce – Studio X

  Jesienią rozpoczęliśmy w Czwórce zupełnie nowy cykl audycji: Studio X , program poświęcony muzyce eksperymentalnej i zapraszający małymi kroczkami do zainteresowania się odbudowywanym Studiem Eksperymentalnym Polskiego Radia . Legendarnym miejscem, które powróci w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Żeby było weselej - okazało się, że słynny Czarny Pokój znajdował się naprzeciwko naszego zwykłego studia! Rozmowy przeprowadzone w tej audycji znajdziecie na Spotify - link - oraz na specjalnej darmowej platformie podcastowej Polskiego Radia - link . Ponownie zaczynam niechronologicznie, a to dlatego, że na zdjęciu widzicie Antoninę Car i Niczos . Dziewczyny weszły ze sobą we współpracę w ramach projektu zainicjowanego przez Up To Date Festival, a jeśli Nikę znacie przede wszystkim z jej działalności ze Sw@dą, to tu usłyszycie jednak coś innego. Wspólnym mianownikiem jest pudlaśka mova, jasne, ale brzmienie różni się w ogromnym stopniu. Więcej o tym:  Antonina Car i Nic...

Światła gasną, chcę tylko zasnąć

  Muzyki Nath możemy słuchać już od około dwóch lat - od momentu kiedy na Soundcloudzie pojawiły się jej pierwsze kawałki. Od początku było wiadomo, że jej styl to mieszanka lo-fi hip-hopu i łagodnego śpiewania, czyli ścieżka dźwiękowa do wyluzowania, wykonywana raz po polsku, a raz po angielsku. Pod koniec sierpnia ukazał się jej debiutancki album zatytułowany „Nathing” . Dołączyłem do inicjatywy OFF MINE, czyli offfestiwalowego cyklu tekstów nadsyłanych przez fanów tego wydarzenia. Obok bardzo fajnego artykułu admina Hałasów i melodii na temat brexitcore'u ( polecam! ) zacznie się pojawiać więcej tekstów, zarówno recenzji, jak i felietonów, między innymi od innych autorów pejów, więc tym lepiej i ciekawiej, że możemy współtworzyć takie miejsce.  Jeśli chodzi o Nath, to śledzę ją mniej więcej od początku roku, kiedy pierwszy raz zagrała na Chłodnej 25 koncert zorganizowany przez SKY/Unicorn Booking – akurat na nim nie nie było. Gdy drugi raz grała z tego powodu, tym razem w ...