Przejdź do głównej zawartości

Diamenty błyskają już bling-bling


Ledwie kilka miesięcy temu, blisko końca roku, pisałem tekst o płycie składu Panowie. Teraz jeden z nich, D A V I C I I, po bardzo udanej zeszłorocznej epce "W sercu pozostaje tylko to, co wypalone ogniem" wraca z pełnowymiarowym solowym albumem: 2009.

Tytuł może być dość znaczący. Kto słyszał, ten wie, a kto nie słyszał, niech nie będzie zaskoczony: tag "hypnagogic pop" jest zdecydowanie nieprzypadkowy. Gdy mniej-więcej rok temu pojawiły się epki D A V I C I I-ego i Adonisa z Panów, miałem sporo wątpliwości. Nie ukrywam, że przede wszystkim były one skierowane do dzisiejszego bohatera: nosowy wokal i zaśpiewy w stronę znanego czekolada, smaczne orzechy, zdrowe mleko w lekkim kremie z reklamy Monte prześladują mnie do dziś.

A jednak, muzyka całkiem mnie kupuje.


Nie tak dawno, bo w lutym, pojawił się singiel kurkiewicza z gościnnym występem D A V I C I I-ego. (BTW. strasznie się deklinuje tę ksywkę, brzydko to wygląda). To trochę inny styl, niby też nostalgiczno-senny, ale bardziej ślamazarny, co absolutnie nie jest zarzutem. Zajawkę właściwej drogi obranej na 2009 dostaliśmy jednak nie tu, ale na epce i opublikowanym w listopadzie singlu, czyli Dla Ciebie

To cofnięcie w czasie wpasowuje się w moje ostatnie wybory muzyczne i literackie. Nowych rzeczy słucham mało (swego czasu postowałem na peju i insta swoje odkrycia z winyli), nowych rzeczy czytam mało (jak tam zbliżająca się sesja hehe). Przy tych znacznikach czasowych rok 2009 wydaje się być bardzo bliską datą, a minęło już przecież trzydzieści lat.

Zaraz, co?

No właśnie. Kończą się pomysły, gdy trzeba kolejny raz przedstawić nieco więcej tła przy tego typu muzyce. Bo trochę trudno mi teraz wyszczególnić coś, o czym nie pisałbym już przy Panach: w ich brzmieniu bowiem bardzo mocno słychać D A V I C I I-ego. 


Szybko mija ta płyta. Trwa trzydzieści dwie minuty, a zlatuje w odczuwalne piętnaście. Nawet teraz, gdy dopiero co włączyłem ją po raz mniej-więcej dwusetny w ciągu ostatnich kilku dni, właśnie wskoczyła dwunasta minuta. Niesamowite.

Przyznam jednak, że mimo początkowego hajpu czuję się trochę zawiedziony. Może właśnie to ten motyw, że względnie niedawno słyszałem ten styl? A może brakuje tu czegoś, co przykułoby mnie bardziej. Kolejny numer zleciał, a mi wszystko jedno, bo mimo tylu odsłuchów nawet nie jestem w stanie powiedzieć, o czym był. Pewnie o czymś. Okej, przepraszam, mamy wspomnienia na temat tego, że "ty pachniesz całkiem jak ja / w dwa tysiące dziewiątym / niezapomniany czas" (utwór tytułowy). Ze zrozumiałych wyimków nie wychodzi jakoś specjalnie więcej.

Taki sam motyw jest obecny choćby w singlu: dość fajny podkład, dający nadzieję na coś ciekawego, bardziej dynamicznego, a następnie wlatuje ten sam monotonny wokal i repetytywny tekst. Zapętlić, pyk, prawie trzy minuty tracku zrobione. Zapętlić, pyk, trzydzieści dwie minuty płyty zrobione.

Szczerze mówiąc, wadą tej płyty nie jest jakość muzyki: new synth wychodzi bardzo przyjemnie i wcale nie tandetnie, to fakt. Problemem jest raczej to, że tym razem jest to kompletnie nieangażujące. 2009 po prostu niczego mi nie robi. Nie jest złe, nie jest dobre - jest nijakie, przezroczyste. Jak rozwiany dym z papierosa palonego jakiś czas wcześniej.

I bardzo przykro mi to stwierdzić, bo liczyłem na dużo. Może na zbyt dużo. Może właśnie dlatego odczucia są, jakie są. A może to kwestia przywyknięcia do słuchania piwnicznych garaży na zmianę z Ireną Jarocką. Ale rozumiem, są tacy, którym spodobają się podane tu uczucia, każdy ma swoją wrażliwość. To nie jest obrzydzona recenzja z cyklu "olaboga ale gówno, jak można tego słuchać", tylko raczej... zniechęcona opinia. Ale wyczytałem, że Nie ma czegoś takiego jak przepisowa liczba odsłuchań. Odbiór, [...] jeśli się zmienia, to stopniowo. I w czasie. Więc może i mi się zmieni.

(tak, wyrwałem te zdania z pewnego tekstu tylko ze względu na przypadkowo użytą nazwę bloga w niepowiązanym kontekście zwykłego znaczenia tego słowa; zupełnie niezłośliwie, pozdrawiam KW i cieszę się, że Tobie to podeszło).


Nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć. Nie chciałem omijać tekstu o tym albumie, bo do tej pory jednak wspominałem o nowych rzeczach od tegoż artysty, ale z żalem przyznaję, że nawet tekst mi się nie klei. A siedzę nad nim i siedzę i nie mam niczego do dodania.

Bo nie ma o czym. Za tydzień-dwa pewnie nie będę już o tym pamiętał. 

Smoq
PS. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Jakieś sto tysięcy słow na tym betonie zapisałem

W ostatni czwartek ukazał się pierwszy nowy singiel zapowiadający nadchodzący album duetu SARAPATA . Radical Kindness to więcej niż jeden numer - w tym przypadku jest to koncepcja idąca za całym krążkiem. Jeszcze w środę spotkaliśmy się w Czwórce, by o tym pomyśle porozmawiać. Efekty poniżej. Moim gościem w Muzycznym Lunchu był Mateusz Sarapata, rozmawialiśmy jeszcze przed oficjalną premierą Radical Kindness , ba, nawet przed prapremierowym pokazem w Kinie Kultura. Robi się z tego piramida, więc może zostańmy przy tym, że oto klip w reżyserii Sylwii Rosak: I jeśli pamiętacie prześwietną EP1  z 2021 roku, to po pierwsze: powraca chłód, który mi kojarzył się zawsze z górskim strumieniem, ale tym razem jest to dużo łagodniejszy nurt. Po drugie: gościnnie ponownie słyszymy tu Marcelę Rybską, a i wspomnianą reżyserkę możecie kojarzyć dzięki klipowi do Rework . Całą rozmowę możecie znaleźć tu:  SARAPATA: "Radical Kindness" to manifest bycia dobrym dla siebie i dla świata . Niedługo

Miękkie piersi, twarde narkotyki

Nagle znikąd pojawia się nowa płyta  Taco Hemingwaya , czyli Café Belga . Tym razem nasze zdania były podzielone, więc tekst będzie w formie dialogu, rozmowy, a nie zwykłej recenzji. I to tak samo niespodziewane, jak i samo wydawnictwo. Dwaj piękni i młodzi mężczyźni z Warszawy postanowili odsłuchać nowego Filipa Szcześniaka, znanego raczej jako  Taco Hemingway . Jednemu siadło, drugiemu niezbyt. I teraz rodzi się pytanie - jak o tym napisać, gdy obaj mają swój udział na Odbiorze? Odpowiedź jest dość prosta. Można wejść w polemikę. Można było też upublicznić dwa niezależne od siebie teksty, lecz po bardzo długiej (jakaś minuta) naradzie postanowiliśmy pójść raczej w tę stronę. SMOQ Zacznijmy od tego, że obaj sądzimy, że TACONAFIDE to szajs. Po prostu nijak nie wchodzi, no i na to nie ma rady. Jakkolwiek mi Szprycer czy Wosk  weszły, za to Marmur czy wychwalana Umowa o dzieło już niezbyt. Co do Trójkąta warszawskiego raczej się zgadzamy, że był sztosem lirycznym i prod

Słyszałem, że coś mruczysz, więc powiedz to reszcie sali

To już czwarta edycja, w dodatku całkiem blisko, a ja tu dopiero pierwszy raz. No nic, kiedyś trzeba zacząć. Grodzisk Mazowiecki – jak zwykle – Park Skarbków – tym razem – i muzyka na żywo – o to chodzi: Bajzel , Nagrobki , Mikołaj Trzaska oraz Lech Janerka . Przed wami krótka relacja z Festiwalu Mięty Pole .  Na początek przyznam, że wczorajsza wizyta w Grodzisku była trochę walką na zasadzie: malutka scena vs ja, niewyspany i skacowany. Ale nawet to niczego mi nie popsuło, bo przynajmniej była ładna pogoda – jeszcze nie taki upał, jak znowu dziś, ale bardzo ciepło i słonecznie. Grodzisk Mazowiecki sam w sobie trochę mnie zaskoczył, bo obok wymarłego deptaka rodem z miejscowości ożywających tylko w czasie danego sezonu znajduje się w nim sporo fajnie ogarniętych zielonych miejsc, tj. skwerów czy parków, w tym, oczywiście, Park Skarbków, w którym trochę posiedzimy. Czym jest Mięty Pole? Wyciągając fragment wywiadu FYH z Krzysztofem Rogalskim, organizatorem: Zadaniem festi