Przejdź do głównej zawartości

Ta rzecz tu się dzieje #17

Jeśli ktoś gdziekolwiek napisze, że w rodzimej muzyce trwa sezon ogórkowy, odeślijcie tę osobę do tego lub jednego z ostatnich postów. Nawet jeśli nie przeczyta całej notki, to zwróci uwagę na sam jej rozmiar i pójdzie po rozum do głowy. Poniżej: premiery, koncerty, ogłoszenia. Większość o pozytywnym zwrocie, choć nie brakuje naturalnie paru słów o Vangelisie.


Siedemnasty odcinek Ta rzecz tu się dzieje obejmuje posty od 16.05 do 22.05.2022.

Kontynuując miłość do płyty Artificialice: tym razem podrzucam okładkę, bo jak rzadko pasuje ona do zawartości krążka. A, gdyby ktoś chciał takowy kupić, to zarówno LP jak i CD są różowe. Ale przede wszystkim zachęcam jednak do słuchania!

We czwartek świat obiegła bardzo smutna informacja. Dwa dni wcześniej zmarł Ewangelos Odiseas Papatanasiu, znany przede wszystkim jako Vangelis, autor ikonicznych ścieżek dźwiękowych do filmów, z czego najczęściej wspomina się Rydwany ognia i pierwszego Blade Runnera, a do tego potężnej dyskografii solowej i w ramach duetu Jon and Vangelis. Czego nie wiedziałem, to że w latach 60. Vangelis miał swój rockowy etap w ramach zespołu The Forminx – sprawdźcie sobie Jenka beat albo Until the end. Ja jednak jestem prostym człowiekiem, więc podrzucam początek wspomnianego Łowcy androidów.


Po niedawnym Lamencie Zauropsydów Good Night Chicken dowiozło hit do trzęsienia dupką, machania rękami czy też po prostu do tańczenia. Tym razem podoba mi się bardziej, co chyba nie dziwi, bo zawsze bliżej mi do dynamicznych kawałków. Jeśli słuchać podszytego post-punkiem rockandrolla, to właśnie takiego.



W zeszłym tygodniu śmiałem się, że dropnął nowy projekt Bora, to teraz idziemy do Poznania, gdzie wystartował duet Sonda, czyli kolejny już po Syndromie Paryskim, Revive i Raw Plastic zespół, w którym gra Sebastian Polus. Drugą połowę składu stanowi Aleks Szwajnoch, którego kojarzymy z Renmin Ribao. To niby jest synthwave, choć ja wrzuciłbym ten kawałek w ogólną kategorię indie, bo okej, w refrenie mamy typowy synthwave, ale zwrotki? Hm, no nie wiem. Ale, idąc za uprzejmą prośbą z tekstu, kończę już pierdolić.

Na marginesie: tu Koniec świata, niedawno zespół Salto Śmierci. Poznaniu, wszystko okej?


Pierwsza średniawka w Peleton Records? Na to wygląda. I bum, mamy clickbaitowy nagłówek do posta.

A tak na poważnie: Małgola, No to artystka, którą znamy z jej solowej twórczości oraz z duetu 100% Rabbit, który nigdy przesadnie mnie nie zachwycił, ale jest w porządku. Tymczasem jej Granie na czas brzmi tak generycznie piosenkowo, jak tylko można, kojarząc się tak samo mocno z Rycerzykami, co ze Słowami Gosi Andrzejewicz, które naprawdę nie bronią się po odjęciu postironicznej nostalgii. I niech poptymiści mówią, co chcą, ale niestety, przy całej sympatii do Peletonu i wiary w osłuchanie autorki nie jestem w stanie tego słuchać. Bo jak mógłbym, jednocześnie nie będąc fanem pół-poetyckich, pół-popowych songwriterek z radia albo, nie wiem, kiepskich wydawnictw aspirujących do podbijania rynku, jak Delphy Records?


Za to z rzeczy dobrych: podrzucam Wam wydarzenie, które odbędzie się w przyszłą sobotę w łódzkim Teatrze Szwalnia. Zagrają tam Szaman, którego When? zdarzyło mi się kiedyś grać w audycji i które podobało mi się z powodu utkanego niepokojącego klimatu, oraz Mateusz Tomczak, którego do tej pory nie znałem, ale wygląda na to, że robi potencjalnie całkiem ciekawy zimnofalowy pop, któremu przydałoby się co prawda trochę szlifów, ale jest w porządku. Wstęp wolny, a link do wydarzenia macie tutaj.



Z ogłoszeń bardzo dobrych: jak widać, znamy datę premiery debiutanckiej epki duetu Chair. No, ja nie mogę się doczekać, słyszałem ten materiał na żywo podczas opisywanego dwa tygodnie temu koncertu w Chmurach, ale przebieram nogami na myśl o wersjach studyjnych. Niespełna miesiąc! 


Pojawiły się obie ze wspominanych ostatnio opuselefantumowych zapowiedzi. Na początek: nowy album od artysty kryjącego się za pseudonimem staszek fungus, a dokładniej: ośmiominutowy kawałek o wiele mówiącym tytule 1.1. Co by nie mówić, jest to kawałek solidnego ambientu, dodatkowo wypełnionego pojedynczymi trzaskami i samplami tak, że nie idzie się nudzić, a jednocześnie bez eksperymentalnej przeginki, w którą łatwo wpaść w tego typu muzyce. 

Przy okazji – tutaj też zwróćcie uwagę na oprawę wizualną, zwłaszcza w przypadku kasety.


Ogłoszeniem numer dwa jest nowa epka Plasteliny. Tu sugestiami są IDM i glitch, co zresztą ładnie pokazuje pierwszy opublikowany numer, czyli ~008080. Trochę nie rozumiem, o co chodzi z nazewnictwem, czy Opus Elefantum rozpoczyna Pointless Geometry arc? Mam szczerą nadzieję, że nie, bo nisza na eksperymentalne wydawnictwa w Polsce naprawdę jest już wystarczająco zagospodarowana. Ale Plastelina fajna.


Tak dużo, tak mocno, czyli nowy zespół – Atol Atol Atol. W uproszczeniu: połączenie Ukrytych Zalet Systemu i Kurws. Co mogło z tego wyjść? Połamany, hałaśliwy chyba jeszcze rock, może post-punk, ale taki w stronę no wave? Jest hałas, są pogłosy, są dziwne dźwięki. Ciekawe.


Z mniej eksperymentujących, ale niezmiennie interesujących brzmień – Popsysze. Nie będę kłamał, to chyba pierwszy raz, gdy tak naprawdę słucham ich muzyki, mimo że nazwę znam od lat. Dlatego byłem trochę zaskoczony, słysząc rock psychodeliczny z mrocznym podszyciem. Ale za to jaki! Monumentalny, choć bez napuszenia, a jednocześnie lekki, ale nie w nudnawy algorytmiczny sposób jak Tame Impala. Na pewno czeka mnie jeszcze trochę poznawania tej płyty, tutaj raczej zauważam, że wyszła.


Michelle Olczak, znana nam głównie z 𝓰𝓵𝓪𝓶𝓸𝓾𝓻.𝓁𝒶𝒷𝑒𝓁, powołała do życia nowy solowy projekt. Epka Spineless Actress ma się ukazać w ciągu najbliższych miesięcy, a zapowiada ją Ask Me No More, czyli poglitchowany avantpopowy kawałek, który do pewnego moment wyczuwa, jak nie przegiąć, (choć fragment od około 2:00 do 2:30 uważam za niepotrzebnie ciężki). Warto obserwować, bo biorąc pod uwagę dotychczasowe publikacje Michelle – będzie się nad czym głowić, gdy dostaniemy pełną epkę. 


Mówimy natomiast o okolicach enjoy life, więc podrzuam od razu duet FC Malina z nowością o jakże wdzięcznym tytule O TB. Co tu się dzieje? A co się NIE dzieje? Momentami wjeżdża darkwave, momentami jakiś hardstyle czy hardcore (poprawiajcie do woli, nie chadzam na rejwy). To jeden z tych przykładów, gdy tak naprawdę nie wiem, co Wam powiedzieć, po prostu posłuchajcie.


O, kochani, na takie koncerty można, a nawet trzeba chodzić. EABS grało przedpremierowy koncert z materiałem ze zbliżającej się wielkimi krokami płyty 2061. Na ten moment znamy z niej dwa kawałki – nawiasem mówiąc, oba świetne – ale najlepsze tak naprawdę jeszcze przed nami. Okej, Lucifer wywala z kapci, fakt, ale czeka nas naprawdę dużo smakołyków: gęste synthy, synkopowana perkusja, trapowe cykacze, pięknie poprowadzona sekcja dęta. 

Nieraz mówiłem, że najbardziej lubię, gdy EABS grają swój autorski materiał, a nie interpretacje, jakkolwiek świetne by nie były, i z pełną satysfakcją mogę powiedzieć, że tym razem przeszli samych siebie. Premiera płyty już w najbliższy piątek, 27 maja!

Były to natomiast cokolwiek ciekawe okoliczności doświadczania koncertu, bo pierwszy raz w życiu trafiłem do Wytwornego Miejsca Dla Sosjety, czyli Jassmine. Nagłośnienie brzmi cudnie, drinki są smaczne, a klimat jako całość robi wrażenie, ale ciężko pozbyć się wrażenia, że panowie w garniturach zerkają jednym okiem na młodzież, która ubrała się najładniej jak mogła, a i tak nawet wizualnie nie zbliżyła się do ich statusu społecznego. 


W tym miesiącu w ramach cyklu Polska z Offu wystąpiło trio hage-o oraz bogdan sekalski, czyli artyści, o których powiedzieć, że namiętnie ich słucham, to przesadzić, ale którzy od dłuższego czasu są na moim radarze. Jeśli chodzi o tych pierwszych, to mathrockowy urok i dadaistyczne teksty spinają się w niesamowitą energię, momentami czerpiącą z odrobinę śmierdzącego męskością rocka lat 60. i 70., lecz robiącą to z takim wdziękiem, że ciężko mieć o to pretensje. Jest zabawa brzmieniem, przy graniu trzeba mieć w głowie kalkulator, a do tego jednak jest to całkiem przystępne.

Jeśli chodzi o bogdana, a tak naprawdę Maksa Rzontkowskiego, to wykonywał przede wszystkim swój solowy materiał, który bardzo trudno mi zdefiniować, bo nieraz opiera się na piosenkowej songwriterskiej strukturze, innym razem wchodzi w rave, a jeszcze innym razem nawet w rock psychodeliczny. Pojawiły się też utwory z opisywanej tu niedawno wspólnej płyty stworzonej z Janem Bąkiem, czyli z poruszającego albumu Śpij już stary. Czy to był najlepszy moment tego występu? Niewykluczone.

A, jakby był mało, to oba koncerty miały moment przemieszania się, gdy podczas koncertu bogdana na scenę wskoczył Maciek z hage-o z gitarą, a następnie na jeden numer hage-o z publiczności wyłonił się bogdan i zaśpiewał krótką piosenkę. Widać tu chemię między artystami, widać, że się znają. Nie wiem, czy pod kątem vibe'u samych występujących nie był to najlepiej dobrany odcinek PzO. 


Ogłoszenia z OFF Festivalu, odcinek sto trzydziesty. Tym razem dobrali nazwy lepiej niż poprzednio (przypominam: Mura Masa, Bedoes i Jaubi), choć powątpiewam trochę w tokenowe Asthmę i Lordofon, ale jednak ĆPAJ STAJL robi robotę, ponoć zajebiście warto zobaczyć ich na żywo, a przy takiej okazji grzechem byłoby nie zajrzeć. Dla fanów mocniejszych brzmień, ostrego gitarowego łojenia, mamy Gruzję i Amenra, czyli z jednej strony – rodzimy gównometal, którego fanów i antyfanów naprawdę ciężko odróżnić, a z drugiej słynny doomowy skład. 

Z zachwytów: Midsommar! Co prawda i oni, i Jakub Skorupa zostali zapowiedziani już na Great September, czyli najwyraźniej Rojas powoli wypstrykuje się z polskiej muzyczki, ale zawsze będzie to jedna więcej okazja, żeby ich zobaczyć. Jeśli chodzi o współpracę Charlotte Adigéry & Bolis Pupul, to sprawdziłem tylko na szybko, więc ciężko się wypowiedzieć, ale brzmi jak fajne indie do wypicia piwka i siedzenia na trawce. Interpretacja dowolna.


Za to w kwestii ogłoszeń na Great September, to ponownie jest trochę słodko, trochę gorzko. Cieszy JAD, cieszy Klawo, Król Słońce, Pavement Pizza, Duchy czy Heima, dziwi Julia Wieniawa. Dobrze też, że znajduje się miejsce dla takiej Sophie Szklarskiej, której absolutnie nie zaliczyłbym do niezalu, ale jest artystką z pomysłem stawiającą dopiero swoje pierwsze prawdziwe kroki w muzyce – a tym samym osobą, dla której idea przeglądu muzycznego powstała. Podobnie zresztą jak LUNA. Ciekawi natomiast, że tak szybko wskoczył tu Franio Mucha, który dopiero co zadebiutował jedną piosenką. 


W tym tygodniu w Pasjonautach miałem okazję porozmawiać z Katarzyną Gumienną, współorganizatorką Festiwalu Grzesiuka, a więc imprezy mającej na celu kultywowanie lokalnej tożsamości Warszawy. Ledwie tydzień temu odbyła się jej siódma edycja, a że w tym roku sam wybrałem się na spacer i zobaczyłem, jak to wygląda, to tym bardziej zapraszam Was do zapoznania się z tematem – nagrania można odsłuchać ze strony Czwórki. Przy okazji stworzyliśmy też dialog z poprzednim odcinkiem, w którym rozmawiałem z Michałem Miegoniem na temat działania wokół Trójmiasta.



A w najnowszym Halo, Odbiór? trochę z tego, co powyżej, czyli moje oczekiwania co do Polski z Offu, parę słów o EABS, do tego Good Night Chicken oraz płyta z coverami Brooks Was Here, o której więcej rozpiszę się w przyszłotygodniowym poście.

Do zobaczenia za tydzień.

Smoq

PS. Tytuł stąd.


Komentarze

Najczęściej czytane

Imithe le fada

  Sezon letni obfituje w przeróżne imprezy, ale król jest tylko jeden. Parę słów o OFF Festivalu 2025  musiało się tutaj pojawić. Tym bardziej, że zapowiadało się na najmocniejszą edycję od lat. Czy te oczekiwania zostały spełnione? Czy na Scenie Eksperymentalnej przydałyby się kamizelki ratunkowe? Czy pod sceną główną powstała zapowiadana piramida z ludzi? O tym poniżej.   Zawsze śledzę OFFowe ogłoszenia ze sporą ekscytacją, ale przyznam, że tęskniłem za znaną formułą, czyli radiowym spotkaniem na żywo z Arturem Rojkiem i stopniowym odsłanianiem lineupu. Za każdym razem jest to też porcja parskania śmiechem, bo on ewidentnie specjalnie tak podprowadza artystów, by do samego końca nie było w pełni jasne, o kogo chodzi, a te wszystkie omówienia są dość zabawne, w tym dobrym, sympatycznym sensie.  Tak czy inaczej: już pierwsze wieści były grube. Fontaines D.C., Snow Strippers, Geordie Greep. Osobiście jarałem się tylko na dublińczyków, ale to po prostu obiektywnie są d...

Lubisz boksik?

OFF Festival jaki jest, każdy widzi. Co roku grupka fanów zastanawia się, czy line up w sumie okazał się super, czy może jednak beznadziejny, czy jeden hydrant wystarczy dla wszystkich i ile razy uda się zrobić Arturowi Rojkowi zdjęcie z przyczajki. I wszystkie te zabawy są fajne, ale pogadajmy o koncertach. Bo - jak zwykle - jest o czym. Do tego posta powstawiałem trochę świeżych linków z amatorskich nagrań, więc nie zdziwię się, jeśli coś spadnie. Wstęp może być w zasadzie taki sam, jak co wakacje - dyskusji o repertuarze było sporo, w tym roku przeważało kwestionowanie headlinerów, sceny One Up Tiger, obecności Johna Mausa i Otsochodzi. Dodajmy do tego, że akurat na weekend pogoda się załamała, że nie dojechał saksofonista zespołu Maruja, a gitarzysta Hotline TNT spadł ze sceny i złamał nogę, a ktoś pomyśli, że było słabo. No więc nie było - o to, zdaje się, nie trzeba się martwić. W tym roku byłem na OFFie nie tylko prywatnie, ale przynajmniej w części służbowo, więc w najbliżs...

Z Gdyni, a nie skądś tam

Po trzech latach od słynnego ewakuowanego Open'er Festivalu ponownie odwiedziłem Gdynię. Jeśli nie trafiliście tu po raz pierwszy, to wiecie, że jestem raczej odbiorcą skrojonym pod OFFa, ale przy kilku poprzednich razach w Kosakowie również bawiłem się nieźle. Zresztą po wpisach o Primaverze widać, że na dużych imprezach też się odnajduję. Spora część ogłoszeń zachęciła. A jak było tym razem? Zacznijmy może od tego, że harmonogram ujawniania tegorocznego lineupu był co najmniej lekko dezorientujący. Długo było cicho, wśród potencjalnych uczestników pojawiły się nawet obawy, że Open'er może w ogóle się nie odbędzie. Oczywiście takiego ryzyka nie było, przecież to nie Fest, na stronie którego licznik sprzedanych biletów wciąż wynosi 0/20 000 z ostatnią aktualizacją 10 września ubiegłego roku. Tak czy inaczej, nie pomagała też nieregularność.  Ale też, jak by nie patrzeć, ogłoszenia takie jak Linkin Park, Muse czy Doechii zostały odebrane bardzo dobrze, chociaż moim zdaniem Magda...