Przejdź do głównej zawartości

Ta rzecz tu się dzieje #49

Tydzień, ale za to jaki! Będzie sporo słów, bo wpadłem na koncert w Chmurach, przeprowadziłem trochę wywiadów w Czwórce, a do tego oczywiście ukazały się nowości – albumy, single i ogłoszenia, choćby nowe Zwidy, OFF Festival czy Julek Ploski. Działo się.


Czterdziesty dziewiąty odcinek Ta rzecz tu się dzieje obejmuje posty od 20.02.2023 do 26.02.2023.


O tym będzie jeszcze trochę słów niżej, więc teraz krótko: w ostatnich dniach miałem okazję nareszcie usłyszeć kawałki z Megafauny na żywo. Bez Anni, ale wierzę, że przyjdzie na to czas. Okładkę wklejam natomiast dlatego, że z racji zakupienia kasety otrzymałem też odbitkę linorytowej grafiki autorstwa Julii Smyk. Epki posłuchacie tutaj, a wywiad z jej autorami znajdziecie na stronie Czwórki.


Czy mogę zacząć od czegoś innego niż od zapowiedzi nowego singla Zwidów? Bez szans. Nigdy nie będę taki, jak bym chciał ukaże się w poniedziałek 13 marca. Z tego, co słyszałem w niedawnym wywiadzie, którego udzielał Krzysiek, płyta powinna ukazać się przed majową trasą – i to kolejna doskonała wiadomość. Tymczasem: posłuchajcie Składamy się z żalu, zwłaszcza, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.

A tak na boku: do Peletonu dołączyło też The Saturday Tea, singiel ma się ukazać w najbliższy wtorek.


Zespół Pusta Przestrzeń po trzech latach od debiutanckiej epki niespodziewanie wrócił z nowym albumem. Okej, zapowiadali to przez ostatnie tygodnie, ale wcześniej było raczej cicho. Pierwsza rzecz, która rzuca się w uszy, to wokal Pawła Serewki, kojarzący się może trochę barwą z Asafem Awidanem, tyle że oczywiście na rockowym tle. Brzmieniowo nie brakuje tu też wzorców grunge'owych czy postpunkowych, może nawet sięgających do Legendy Armii. I czemu nie, eklektyzm to znak czasów. 

Z drugiej strony: niestety jest tu pewne juwenaliowe zacięcie, które do mnie nie przemawia. Jest to jednak sympatyczna płyta, materiał który w dużej mierze prosi się o zagranie na żywo. No, może poza kiepskim, przekombinowanym Nie pytaj, bo ono akurat prosi się o skip. Tak czy inaczej: raczej spoko propozycja dla kogoś, komu brakuje gitarowego pazura na polskiej scenie alternatywnej.


Trio hage-o podrzuciło nowiutki i króciutki singiel. Feline Threat mogliśmy już słyszeć na koncertach, do tego dałbym głowę, że w ubiegłym roku graliśmy go przy okazji wywiadu w Radiu Aktywnym. Tak czy inaczej: dwie minuty to niemalże crème de la crème od tego zespołu – niemalże, bo poprzedzające je Reverse cign-o zawiesiło poprzeczkę nad wyraz wysoko. Cała epka hageuko wyjdzie w Peletonie na sam koniec marca. 


„Wolicie smutne piosenki czy wesołe piosenki?" – zdaje się, że takie pytanie pojawiło się na instagramie duetu Jeszcze. Do której kategorii zaliczyć tę najnowszą? Myśli o tobie wprowadzają mnie w pewne zakłopotanie, bo same dźwięki brzmią pozytywnie, ale nie do końca wiem, jak interpretować tekst. Anyways, z pewnością jest to numer, który bez obaw możecie dodać do imprezowej plejki albo do repertuaru seta. 


Przy okazji premiery nowej płyty Afro Kolektywu warto zalinkować prehistoryczny koncert z ich repertuaru, czyli występ z Centralnego Domu Qultury z 2002 roku. Ludzie tyle nie żyją, moi drodzy, a co dopiero zespoły. A czy Ostatnie słowo od tej grupy to faktycznie koniec? Między innymi tego dowiecie się w najbliższy czwartek, bo gościem mojej audycji w Czwórce będzie Afrojax. 

Spoiler: album mi się podoba, a to wcale nie jest oczywiste w przypadku powrotów po przerwie. Wydaje się to być najbardziej zajmującym materiałem z wokalem Afrojaxa z ostatnich paru lat, a dzieje się tak za sprawą całego zespołu, który zgrabnie i bez zadyszki truchta od pościelówek (Słodki jezu) przez skocznego rhythm'n'bluesa (Zawsze będziesz szedł sam) do new-age'owego trapowego trip-hopu (Ostatnie słowo).


Ostatnimi czasy bywam trochę na bakier z koncertami, ale na dniach uda się to nadrobić. Zacząłem od koncertu zagranego przez zespoły, których dotychczas nie widziałem, a które przecież znam całkiem dobrze. 

W związku z różnymi okolicznościami, na przykład z demonstracją związaną z rocznicą zbrodniczej napaści Rosji na Ukrainę oraz z meczem Legia vs Widzew, spóźniłem się na Dłonie. Po drodze słuchałem jednak ich najnowszej płyty, znanej nam tu Goniłem za słońcem, bo myślałem, że to dojrzałe mango, a brzmienie w Chmurach okazało się zaskakująco podobne, nawet pomimo braku Julka, perkusisty, a jedynie w składzie na kontrabas, gitarę i wokal. Co to oznacza? Że na żywo są to równie bezpretensjonalne piosenki, trochę naiwne w formie, ale niezmiennie urocze, a nieraz dojmujące. Można było usłyszeć też trochę numerów z projektu Wstęp do botaniki.

Następny wystąpił Jan Bąk z zespołem, natomiast bez Anni. W repertuarze pojawiły się kawałki zarówno świeże z Megafauny, jak i ze Śpij już stary oraz wcześniejsze Porno, Kaligula czy Słodkie melodie. Należy powiedzieć jedno: nowe piosenki brzmią zdecydowanie lepiej w dwugłosie, zwłaszcza tym konkretnym, mimo że Jan starał się jak mógł, to śpiew Ani ciężko odwzorować. Może jednak powinienem napisać, że brzmiały zwyczajnie inaczej – z pewnością trzeba zaznaczyć, że instrumentaliści byli wyborni, co wybrzmiewało chociażby w dialogach gitary z klawiszami. Myślę też, że koncertowe wersje mają większą szansę na spodobanie się typowym reprezentantom pokolenia naszych rodziców, bo brzmienia prosto z wąsatego serducha było tu co nie miara. Ale nie zrozumcie mnie źle, bawiłem się przednio! I pewnie zajrzę na John Moods + Slipper + Jan Bąk | 19.03 | Chmury

Wieczór zamknęło Metro, a więc grupa przebojowa, która zdążyła już dorobić się fanów i fanek wyśpiewujących każdy tekst z epki Stella. I jest w nich coś z takiego archetypicznego zespołu młodzieżowego: pewna niezdarność, ale i charyzma. Są też z pewnością dobre kawałki, które wcześniej porównywałem do Komet, a obecnie, te nowsze, raczej do Pulp, gdyby już szukać skojarzeń. Nie mogę doczekać się efektów nagrań, bo ponoć takowe już nastąpiły w podwojach Zamiostudia. I życzę im jak najlepiej w dalszej karierze, z chęcią jeszcze się na nich wybiorę. A z drugiej strony – życzę też może trochę bardziej rzeczowego podejścia do wywiadów, gdy ktoś (akurat nie ja) ładnie prosi.


Julek Ploski podzielił się za to happyhardkorowym kawałkiem opowiadającym o wymyślonej imprezie odbywającej się w Nidzicy. Czemu? Bo stamtąd Julek pochodzi. Czemu jeszcze? Bo nic nie stoi na przeszkodzie, ot. Z jednej strony mamy tu Manieczki na sterydach, z drugiej bijący z okładki dziwaczny vibe w stylu Heroes 3. 


Dziewczyny z duetu Bez i Nadzieja nareszcie wypuściły zapowiedź płyty. Dawno, dawno temu spotkałem je w CH25, wtedy miałem nadzieję, że uda nam się zorganizować RA Studyjnie. Od tamtej pory upłynęło jednak sporo wody, a w tym czasie ich kompozycje doczekały się wzbogacenia, którego dokonał Maciek z hage-o. W ostatnią sobotę odbył się premierowy koncert z orkiestrą, mnie niestety nie mogło tam być, ale podbijam singiel Pękło serce.


Minęły dwa lata od płyty Żurawi. Lubię ten album, choć nie jest to raczej najlepsza płyta tamtego roku, ale przypomina mi o dobrych wydarzeniach – o jej odsłuchu, o koncertach tej grupy, wieczornych spacerach. No i o samym labelu, bo Poza zasięgiem wydały Koty Records, które serdecznie pozdrawiam i cieszę się, że działają do teraz. Do zobaczenia jeszcze nieraz.


W ostatnich dniach OFF Festival zaczął nareszcie poruszać kwestię ogłoszeń... i jest tak pół na pół. Oficjalnie wiemy już o Mandy, Indiana, czyli o jednym z niedawnych przecieków, co akurat jest świetną informacją. Dobrymi nowościami są też Gaye Su Akyol, Desire czy Ela Minus, bo doszło więcej ciekawej muzyki nieanglojęzycznej i dwa dobre punkty z elektroniki. 

Nie jarają mnie za to ani Obongjayar, ani kotletowe indie od EKKSTACY. Pushę T jako headlinera uważam za żart w momencie, gdy Opener zjadł Caroline Polachek, która przecież dopiero co wydała świetny album, do tego odwołaną z ubiegłego roku Rinę Sawayamę czy chociażby takie Young Fathers. Nie mówiąc o tym, że widziałem go już – i to właśnie w Gdyni. 

Ale dobra, to było mniej więcej sto lat temu, więc mowy o powtórce oczywiście nie ma, znajdą się też osoby jak najbardziej zainteresowane tym występem. Nie mogę jednak przestać myśleć o tym, że można by zamienić go z którąś z trzech opcji z Openera i wyszłoby to obu imprezom na dobre.


W tym tygodniu w Wieczorze Rezydentów spotkałem się z Klaudią Miłoszewską z Cozy Moss i porozmawialiśmy o ich najnowszej płycie, bo właśnie w tym tygodniu ukazało się Wołanie. Do tego zagrałem nową Zimę Stulecia, a na koniec banger od SCALPING, to akurat na fali podjarki Mandy, Indiana. Myślę, że ta godzinka minie wam równie szybko jak mi, bo rozmawiało się dobrze, a zestaw muzyczny wypadł świetnie. Link tutaj: Cozy moss: płyta "Wołanie" ma w sobie coś z freestyle'u.

Przy okazji warto wspomnieć też o sobotnim koncercie w ramach cyklu Zawieje organizowanego przez Łukasza z Requiem Records. Była to kolejna okazja, by potwierdzić przekonanie, że Klaudia jest niebagatelną artystką, radzącą sobie ze stopniowaniem napięcia i nawet najbardziej trudnymi ścieżkami wokalu. Klimat też robił swoje: mała salka, celowo mieszcząca około dwudziestu osób, do tego dym i światła – to wszystko w połączeniu z jakością wykonania sprawiło, że z chęcią kupiłem płytę z wypalonym zapisem występu. Niesamowite doświadczenie. 


W Pasjonautach natomiast najpierw gościliśmy organizatorów Festiwalu Ludzi Aktywnych Kulturalnie, a więc imprezy uczniowskiej z XXXIV LO im. Miguela de Cervantesa. Wydaje mi się, że to rzecz mocno w stylu default city, więc wyjaśnię: rzecz polega na tym, że uczniowie organizują festiwal, zwykle teatralny, muzyczny lub oba, na którym występują pełnoprawne grupy i zespoły. Kilka lat temu jednym z takich był Lilac, w którym grał Jan Bąk, albo The Rockin' Chair, czyli znana obecnie z kayaxu Shama. Warto zatem śledzić tego rodzaju wydarzenia.

Następnie do studia wpadła Julia Kulikowska (na zdjęciu), ursynowianka i autorka projektu Wolica i okolica, w ramach którego Julia przygląda się losom jednej z wcielonych w granicę miasta wsi. Do audycji powróciły zatem klimaty antropologiczno-etnologiczne, względnie podobne do niedawnej rozmowy o archiwach społecznych, a całości można posłuchać tu: Wieś z widokiem na apartamenty Wilanów. Poznaj historię Wolicy.


A już w tym tygodniu: Winter Mood w BARdzo Bardzo, czyli Kuba Dąbrowski, Chair, Tomasz Makowiecki i Szymon Żurawski.


Do zobaczenia za tydzień!

Smoq

PS. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Imithe le fada

  Sezon letni obfituje w przeróżne imprezy, ale król jest tylko jeden. Parę słów o OFF Festivalu 2025  musiało się tutaj pojawić. Tym bardziej, że zapowiadało się na najmocniejszą edycję od lat. Czy te oczekiwania zostały spełnione? Czy na Scenie Eksperymentalnej przydałyby się kamizelki ratunkowe? Czy pod sceną główną powstała zapowiadana piramida z ludzi? O tym poniżej.   Zawsze śledzę OFFowe ogłoszenia ze sporą ekscytacją, ale przyznam, że tęskniłem za znaną formułą, czyli radiowym spotkaniem na żywo z Arturem Rojkiem i stopniowym odsłanianiem lineupu. Za każdym razem jest to też porcja parskania śmiechem, bo on ewidentnie specjalnie tak podprowadza artystów, by do samego końca nie było w pełni jasne, o kogo chodzi, a te wszystkie omówienia są dość zabawne, w tym dobrym, sympatycznym sensie.  Tak czy inaczej: już pierwsze wieści były grube. Fontaines D.C., Snow Strippers, Geordie Greep. Osobiście jarałem się tylko na dublińczyków, ale to po prostu obiektywnie są d...

Lubisz boksik?

OFF Festival jaki jest, każdy widzi. Co roku grupka fanów zastanawia się, czy line up w sumie okazał się super, czy może jednak beznadziejny, czy jeden hydrant wystarczy dla wszystkich i ile razy uda się zrobić Arturowi Rojkowi zdjęcie z przyczajki. I wszystkie te zabawy są fajne, ale pogadajmy o koncertach. Bo - jak zwykle - jest o czym. Do tego posta powstawiałem trochę świeżych linków z amatorskich nagrań, więc nie zdziwię się, jeśli coś spadnie. Wstęp może być w zasadzie taki sam, jak co wakacje - dyskusji o repertuarze było sporo, w tym roku przeważało kwestionowanie headlinerów, sceny One Up Tiger, obecności Johna Mausa i Otsochodzi. Dodajmy do tego, że akurat na weekend pogoda się załamała, że nie dojechał saksofonista zespołu Maruja, a gitarzysta Hotline TNT spadł ze sceny i złamał nogę, a ktoś pomyśli, że było słabo. No więc nie było - o to, zdaje się, nie trzeba się martwić. W tym roku byłem na OFFie nie tylko prywatnie, ale przynajmniej w części służbowo, więc w najbliżs...

Z Gdyni, a nie skądś tam

Po trzech latach od słynnego ewakuowanego Open'er Festivalu ponownie odwiedziłem Gdynię. Jeśli nie trafiliście tu po raz pierwszy, to wiecie, że jestem raczej odbiorcą skrojonym pod OFFa, ale przy kilku poprzednich razach w Kosakowie również bawiłem się nieźle. Zresztą po wpisach o Primaverze widać, że na dużych imprezach też się odnajduję. Spora część ogłoszeń zachęciła. A jak było tym razem? Zacznijmy może od tego, że harmonogram ujawniania tegorocznego lineupu był co najmniej lekko dezorientujący. Długo było cicho, wśród potencjalnych uczestników pojawiły się nawet obawy, że Open'er może w ogóle się nie odbędzie. Oczywiście takiego ryzyka nie było, przecież to nie Fest, na stronie którego licznik sprzedanych biletów wciąż wynosi 0/20 000 z ostatnią aktualizacją 10 września ubiegłego roku. Tak czy inaczej, nie pomagała też nieregularność.  Ale też, jak by nie patrzeć, ogłoszenia takie jak Linkin Park, Muse czy Doechii zostały odebrane bardzo dobrze, chociaż moim zdaniem Magda...