Przejdź do głównej zawartości

Samochody, restauracje i dyskretny chłód

 

Jak zapowiedziałem w podsumowaniu tygodnia, Zimno Fest zasługuje na osobny post. Dwudniowy event odbył się w doskonale znanych na łamach Odbioru klubach – zresztą, w ostatnim czasie wybór jest trochę ograniczony – a wystąpili artyści, których w przeważającej mierze miałem okazję już widzieć. Jak zatem wypadło porównanie? Sprawdźmy. 

Zacznijmy może od tego, że niedawno spotkałem się z Adamem (aka Młodym Buddą) w Czwórce, w ramach audycji Muzyczny Lunch, gdzie zapowiedzieliśmy zbliżające się koncerty. To już druga rozmowa, bo widzieliśmy się również przy okazji lipcowego Ciepło – tam niestety nie dotarłem, bo byłem na WROsoundzie, więc pod tym względem byłem zupełnie świeży. Ostatnio za to dowiedziałem się, że każdy zespół dostał zadanie zagrania coveru innego wykonawcy. Ten wątek jeszcze wróci.

To teraz o samym festiwalu.

Jak zwykle, musiałem się spóźnić. Nie ma tego złego, bo tym razem chodziło o Wieczór Rezydentów i wywiad z Olgierdem z kIRk, ale nie zdążyłem zobaczyć Kartografii, czyli grającego lo-fi emo zespołu, na którym całkiem mi zależało. Słyszałem, że warto było ich zobaczyć, że był to jeden z najlepszych występów, a Młody Budda doskonale uzupełnił skład, tyle że muszę uwierzyć na słowo. Ale podrzucam link do Bandcampa: dla wszystkich nieprzespanych nocy. No i niedługo będzie można znowu ich usłyszeć, a dokładniej 6 stycznia w Chmurach w ramach koncertu 3 EMO KINGZ. Może dodatkowo przekona kogoś fakt, że Adrian jest też głosem Trujących Kwiatów, a Piotrek gra na gitarze w poimprezce.

Next up: Walerian. Jeśli chodzi o pop, to chyba wolę słuchać tych doskonale wyprodukowanych rzeczy z profesjonalnych studiów nagraniowych, a do takich najbliżej piosence Elektryczna Sowa. Z resztą już gorzej. Odpalcie sobie album Wieża – i wyobraźcie sobie trochę nieporadne wykonanie Ciągle tańczę. Hydrozagadka vibe'owała, ale dla mnie to za mało.

Podobnie poza targetem jestem w przypadku asl33p. Nie życzę autorowi źle, w tym przypadku po prostu nawet nie umiem ocenić poziomu muzyki, bo mam alergię na pół-szeptany pół-rapowany wokal. Jeśli jednak jest to coś, co kręci was w najnowszej fali młodego rapu, to pewnie polubicie. Niedawno podrzucałem singiel z Buddą, dodajmy do tego minialbum NOWY TLEN.


Czyli co, na ten moment: nie byłem, ponarzekałem i ponarzekałem? No dobra, to pójdźmy za ciosem, bo z repertuaru bogdana sėkalskiego najbardziej lubię Śpij już stary z Janem Bąkiem, a MAJAMA i Wczasy na Tamadzonko są trochę poza mną, jak cały freak folk jako gatunek. Nie pomógł fakt, że falset to nie najprostszy sposób śpiewania, gdy ma się tak niski głos jak Maks, ale z drugiej strony – nie bardzo było go słychać. Niemniej: doczekałem się swoich ulubionych kawałków, czyli Chałki i Pojechałbym jeszcze raz nad morze z ojcem oraz zakupiłem kasetkę z tymże materiałem, więc wyszedłem zadowolony.

Crème de la crème pierwszego dnia okazał się koncert gospodarza. Franek Warzywa & Młody Budda dowalili, klasycznie, potężne show, przy którym znikają moje zarzuty wobec studyjnych wersji ich kawałków. Co pokazuje tylko, że daję się przekonać, o ile występ odpowiednio dowozi. Ekspresja, skoki w publiczność, wspólne skandowanie absurdalnych tekstów – to mnie kupuje. Jak za każdym dotychczasowym razem: bardzo, bardzo ale to bardzo polecam zobaczyć ich na żywo. 


Koniec dnia pierwszego, pora na drugi. Przyznaję się bez bicia, że ponownie nie wyrobiłem się na otwarcie, czyli na Guest Julkę, czego żałuję, bo wydaje się interesującą artystką, co powinien udowodnić zalinkowany powyżej najnowszy soulowo-rapowy singiel, spadochron. Liczę, że będzie okazja, by nadrobić!

Przyszedłem za to akurat na poimprezkę, czyli szugejzowe emo w twojej okolicy. Tutaj też warto poruszyć temat coveru, bo chłopaki wylosowali Psa kosmitę z repertuaru Franka i Buddy, a wykonanie było naprawdę brawurowe, za co gratuluję wspomnianemu wcześniej Piotrkowi, ale w zasadzie wszystkim, bo podeszli do zadania kreatywnie, shout out dla Rafała za gitarę. Tu, jak wiecie, zgrzyta mi wokal, ale kurde, gęstość muzyki wygrywa, a w dodatku – w emo chyba nie chodzi o idealne trafianie w nuty, a emocji było wiele.


Oczekiwania wobec koncertu zachwytu były spore, a czy udało im się sprostać? I tak, i nie. Czymś, co bardzo kupiło mnie na tegorocznej epce, była jej intymność, wyczuwalny introwertyczny klimat, który zanika w obecności zespołu. Trudno też odwzorować epkowy wokal, który ledwo co unosił się nad muzyką. Nie jest to niemożliwe, ale wymaga trochę postprodukcji, na przykład takiej, jakiej został poddany dostępny na YouTubie występ z czerwca. To jednak tak naprawdę drobnostki, bo odrzucenie pierwszego założenia nie wymaga wiele wysiłku, podobnie jak zaakceptowanie natury występu na żywo. Słowem: cieszę się, że ich widziałem, czekam na następne okazje i jestem przekonany, że wszelkie ryski zostaną wyszlifowane. A, przemianowanie czekam aż spadnie deszcz, na ...śnieg było bardzo urocze. Trzymajcie wideo z koncertu:


Przedostatnie grało 99, duet znany czytelnikom Odbioru za sprawą viralowego klipu do Tarantuli oraz pojedynczych napomknięć. I tu za to muszę wytknąć palcem cover Jeszcze, który był zrobiony po linii najmniejszego oporu, niemal niezauważalny. Niemiło. Jeśli chodzi za to o sam występ, to zrobił się na nim odpowiedni młyn – chwyt z gabberem też zrobił swoje – i aż żałuję, że nadal nie wolno mi się tak bawić, bo chętnie bym tam wskoczył, a tak to musiałem podpierać ścianę. Mam jednak pewną obawę: widziałem ich dotychczas ledwie raz, było to około rok temu, a czy zobaczyłem coś nowego? Niespecjalnie. Nie jestem też fanem image'u typu: zespół wchodzi i schodzi bez słowa, ale to już osobista kwestia. Niezależnie od tego: można się było na nich świetnie bawić i czerpię pewną satysfakcję z tego, że podeszło do mnie parę osób mówiąc, że miałem rację, polecając 99.

Na sam koniec dla mnie: Jeszcze, grające już w okolicach północy, więc zobaczyłem jakieś dziesięć minut. Wyglądało i brzmiało dobrze, choć mam wrażenie, że po tego rodzaju muzyce nie ma co spodziewać się performatywnych fajerwerków. Ot, konsola i niezobowiązujący wokal. Sprawdza się do słuchania, a czy do oglądania? To już powinny ocenić osoby, które zobaczyły całość. Ja niestety pracuję w sobotnie poranki, więc nie mogłem zostać ani do końca, ani na karaoke.

I to chyba już wszystko. Czy spotkamy się za pół roku na drugiej edycji Ciepło Festu? Mam nadzieję, bo mimo malkontenctwa uważam, że Młody Budda zebrał dobry, różnorodny zestaw młodych artystów, których w zdecydowanej większości próżno szukać w innych miejscach. Wierzę też, że uda mu się to jeszcze nieraz. Na ten moment pozostaje czekać na wspomniane 3 EMO KINGZ.

Smoq
PS. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Imithe le fada

  Sezon letni obfituje w przeróżne imprezy, ale król jest tylko jeden. Parę słów o OFF Festivalu 2025  musiało się tutaj pojawić. Tym bardziej, że zapowiadało się na najmocniejszą edycję od lat. Czy te oczekiwania zostały spełnione? Czy na Scenie Eksperymentalnej przydałyby się kamizelki ratunkowe? Czy pod sceną główną powstała zapowiadana piramida z ludzi? O tym poniżej.   Zawsze śledzę OFFowe ogłoszenia ze sporą ekscytacją, ale przyznam, że tęskniłem za znaną formułą, czyli radiowym spotkaniem na żywo z Arturem Rojkiem i stopniowym odsłanianiem lineupu. Za każdym razem jest to też porcja parskania śmiechem, bo on ewidentnie specjalnie tak podprowadza artystów, by do samego końca nie było w pełni jasne, o kogo chodzi, a te wszystkie omówienia są dość zabawne, w tym dobrym, sympatycznym sensie.  Tak czy inaczej: już pierwsze wieści były grube. Fontaines D.C., Snow Strippers, Geordie Greep. Osobiście jarałem się tylko na dublińczyków, ale to po prostu obiektywnie są d...

Lubisz boksik?

OFF Festival jaki jest, każdy widzi. Co roku grupka fanów zastanawia się, czy line up w sumie okazał się super, czy może jednak beznadziejny, czy jeden hydrant wystarczy dla wszystkich i ile razy uda się zrobić Arturowi Rojkowi zdjęcie z przyczajki. I wszystkie te zabawy są fajne, ale pogadajmy o koncertach. Bo - jak zwykle - jest o czym. Do tego posta powstawiałem trochę świeżych linków z amatorskich nagrań, więc nie zdziwię się, jeśli coś spadnie. Wstęp może być w zasadzie taki sam, jak co wakacje - dyskusji o repertuarze było sporo, w tym roku przeważało kwestionowanie headlinerów, sceny One Up Tiger, obecności Johna Mausa i Otsochodzi. Dodajmy do tego, że akurat na weekend pogoda się załamała, że nie dojechał saksofonista zespołu Maruja, a gitarzysta Hotline TNT spadł ze sceny i złamał nogę, a ktoś pomyśli, że było słabo. No więc nie było - o to, zdaje się, nie trzeba się martwić. W tym roku byłem na OFFie nie tylko prywatnie, ale przynajmniej w części służbowo, więc w najbliżs...

Z Gdyni, a nie skądś tam

Po trzech latach od słynnego ewakuowanego Open'er Festivalu ponownie odwiedziłem Gdynię. Jeśli nie trafiliście tu po raz pierwszy, to wiecie, że jestem raczej odbiorcą skrojonym pod OFFa, ale przy kilku poprzednich razach w Kosakowie również bawiłem się nieźle. Zresztą po wpisach o Primaverze widać, że na dużych imprezach też się odnajduję. Spora część ogłoszeń zachęciła. A jak było tym razem? Zacznijmy może od tego, że harmonogram ujawniania tegorocznego lineupu był co najmniej lekko dezorientujący. Długo było cicho, wśród potencjalnych uczestników pojawiły się nawet obawy, że Open'er może w ogóle się nie odbędzie. Oczywiście takiego ryzyka nie było, przecież to nie Fest, na stronie którego licznik sprzedanych biletów wciąż wynosi 0/20 000 z ostatnią aktualizacją 10 września ubiegłego roku. Tak czy inaczej, nie pomagała też nieregularność.  Ale też, jak by nie patrzeć, ogłoszenia takie jak Linkin Park, Muse czy Doechii zostały odebrane bardzo dobrze, chociaż moim zdaniem Magda...