Przejdź do głównej zawartości

Ta rzecz tu się dzieje #5

 

Na świecie grzmi i wszyscy jesteśmy przerażeni. Piąta część podsumowania odbiorowania pojawia się w bardzo złym tygodniu. Co się działo? Nie chcieliśmy wojny, to ona przyszła do nas. A muzycznie: premiera Zguby, koncert Lavii Hart, nowe Zwidy. I nie tylko. 


Piąty odcinek Ta rzecz tu się dzieje obejmuje posty od 21.02 do 27.02.2022. 


Tydzień zaczął się melancholijnie, czyli od nowej epki air hunger, F O G G Y. Solowy projekt Dawida Schindlera z Love Glove działa i ma się dobrze, skoro to już kolejny materiał w Peleton Records. Do tego w poniedziałek ukazał się klip do singla Slow Bloom. Dużo rozmycia, dużo smutku. Chyba sami i same wiecie, że są momenty, kiedy właśnie taka muzyka uderza najbardziej. 


Ukazał się już cały ostatni album Zguby, czyli Znój. To przykre pożegnanie, ale liczę, że będziemy jeszcze trafiać na Michała w innych projektach, tak jak było ze Studnią czy w przypadku masterowania Shadow of  the Torturer Urtha. Płyta Znój podsumowuje ostatnie wydawnictwa Zguby, czyli Potwarz Pomór, które, można powiedzieć, za każdym razem w coraz większym stopniu przyzwyczajały nas do jego pompatyczności, stale utrzymując atmosferę podniosłego rozstania.

To nie tak, że słucham Zguby namiętnie, codziennie i w kółko, ale są momenty, gdy jego twórczość raz otwiera, a raz zabliźnia rany. I może to dlatego tak bardzo szkoda mi tego konkretnego projektu, mimo że autor pozostaje obecny.


Okazuje się, że w Łodzi powstał nowy festiwal, który odbędzie się jesienią. Za Great September odpowiadają  Artur Rojek i Łukasz Minta, czyli wiadomo kto oraz organizator Spring Breaka. Ma to być festiwal showcase'owy, a więc przede wszystkim od branży dla branży, aby wyhaczać małe zespoły na rzecz bookingu i większych festiwali. No fajnie, fajnie, chociaż należy podkreślić, że to kolejna sytuacja, gdy do Łodzi ściągana jest ekipa z innego miasta, jakby w samym mieście nie było komu robić. Taka sytuacja była z Transatlantykiem i festiwalem domOFFon, gdy duża część miejskich środków została przekierowana na festiwal, który postanowił się przeprowadzić.

Jeśli klikniecie sobie obrazek, to przeniesie was na fanpej festiwalu.



Obrazek po raz kolejny, czyli tym razem relacja z koncertu Bałtyka i Wicker Duck, a konkretniej: dwie rozmowy, jedna z Michałem Rutkowskim, a druga z Mają Kozłowską i Beniaminem Łasiewickim. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak artyści poradzili sobie tego wieczoru, to zapraszam do słuchania na stronie Radia Aktywnego. Było trochę zaskoczeń, a rozmowy wyszły luźne i spontaniczne. Czekam na nowy materiał Bałtyka, bo zapowiada się coś naprawdę świeżego z jego strony. Jeśli chodzi o wrocławski duet, to było dokładnie tak, jak chciałem – świetnie odegrany materiał z przestrzenią do improwizowania. Gdybyście mieli okazję, to polecam.


Do tego jeszcze koncert Vitus Danza i Lavii Hart, również w Chmurach. Pierwszy – progowo-psychodeliczny, dla fanów gatunku z pewnością git. Szło im całkiem sprawnie, choć zabrakło kontaktu z publicznością, a perkusja i bas były na tyle głośne, że musiałem wyjść się przewietrzyć. Ale grali godzinę, powinszować. Następnie Lavia, czyli Angel Olsen w krainie wróżek, która dobrze poradziła sobie po zdaje się dwuletniej przerwie od koncertowania, w dodatku w połowie w nowym składzie. Tu też było kilka zaskakujących momentów, jak chociażby krzyczany wokal, ale ogólnie rzecz biorąc dostałem to, czego się spodziewałem, czyli występ na wysokim poziomie. No i nie mam zbyt często okazji do oglądania gry na koto na żywo. Również podrzucam wywiad – pod tym linkiem.



Ja cię pierniczę, nowe Zwidy. A przynajmniej prawie, bo jest to cover kawałka Crywank, ale to i tak piękna sprawa, gdy po trzech latach od wydania Szumu mogę posłuchać czegoś nowego w wersji studyjnej. Ładnie zaśpiewane, ładnie zagrane, ładnie wyprodukowane. I Kuba śpiewa! 



W tym tygodniu organizowaliśmy również w Radiu Aktywnym studyjny koncert duetu Chair. Na początek załączam wywiad z muzykami, a pod tym linkiem znajdziecie cały koncert, start w okolicach 34. minuty streamu. Polecam z całego serca, bo co tu dużo mówić – odjebali perfekcyjnie. Niestety z jakiegoś powodu Facebook nie pozwala mi wstawić tu tego wideo i pokazuje blokadę udostępniania.



W tym tygodniu zadebiutowałem na antenie Programu Czwartego Polskiego Radia. No, może inaczej, prawie na antenie. Trochę jak z tymi Zwidami – niby nowe, ale to nie ich numer. Tak jak i tu, niby Czwórka, ale podcast. Faktyczny debiut antenowy planuję 5 marca, czyli w najbliższą sobotę. Odcinek Słowem: muzyka dotyczy jednak naprawdę fajnej kwestii, czyli książki Nie będzie żadnej rewolucji Kazimierza Rajnerowicza opowiadającej o zespole Cool Kids of Death. Dwa odcinki temu linkowałem tu moją recenzję tej pozycji sprzed trzech lat, a teraz mogę z dumą powiedzieć, że pogłębiliśmy kontekst.



Na koniec audycja. Trochę więcej smutku niż zwykle. W programie m.in. wymienione powyżej nowe Zwidy, ametyst z poprzedniego posta, relacja z koncertu Lavii. Całkiem okej.


Do zobaczenia w przyszłym tygodniu. 

Smoq

PS. Tytuł stąd.


Komentarze

Najczęściej czytane

Jakieś sto tysięcy słow na tym betonie zapisałem

W ostatni czwartek ukazał się pierwszy nowy singiel zapowiadający nadchodzący album duetu SARAPATA . Radical Kindness to więcej niż jeden numer - w tym przypadku jest to koncepcja idąca za całym krążkiem. Jeszcze w środę spotkaliśmy się w Czwórce, by o tym pomyśle porozmawiać. Efekty poniżej. Moim gościem w Muzycznym Lunchu był Mateusz Sarapata, rozmawialiśmy jeszcze przed oficjalną premierą Radical Kindness , ba, nawet przed prapremierowym pokazem w Kinie Kultura. Robi się z tego piramida, więc może zostańmy przy tym, że oto klip w reżyserii Sylwii Rosak: I jeśli pamiętacie prześwietną EP1  z 2021 roku, to po pierwsze: powraca chłód, który mi kojarzył się zawsze z górskim strumieniem, ale tym razem jest to dużo łagodniejszy nurt. Po drugie: gościnnie ponownie słyszymy tu Marcelę Rybską, a i wspomnianą reżyserkę możecie kojarzyć dzięki klipowi do Rework . Całą rozmowę możecie znaleźć tu:  SARAPATA: "Radical Kindness" to manifest bycia dobrym dla siebie i dla świata . Niedługo

Jaki mam rytm, gdzie lubię być

  A zatem NEXT FEST Music Showcase & Conference 2024 . Pierwsza wizyta - i pierwszych razów ogólnie było dość sporo, bo tak wyszło - do tej pory nie widziałem kilku naprawdę ważnych zespołów, a festiwal to dobra okazja by pobiegać po mieście i nadrobić braki. Nie ze wszystkim się udało, ale trochę koncertów zaliczyłem. Najlepsze? Trudno wybrać, więc alfabetycznie. 🟢 Coals - piękna nowa płyta, do tego przekrojowa setlista na podstawie zapotrzebowania słuchaczy. Świetne wykonanie, co przy materiale łączącym wpływy avant-popowe, rurę i najntisowe gitarki jest szczególnie ważne, bo na żywo zwyczajnie łatwo skiepścić muzykę do tego stopnia wypieszczoą w studiu. Prawdopodobnie ten poziom jest u nich normą, ale - wstyd przyznać - to było nasze pierwsze spotkanie. Niedługo grają w Warszawie, liczę na powtórkę, choć nie wiem, jak my się pomieścimy w tej Hydrozagadc e, bo Tama była pełna.  🟢 Kosmonauci - niedługo po opublikowaniu debiutu, również za parę dni będzie okazja do powtórki . Czy

Wielki strach jak cały świat

Przed wami druga rozmowa z ostatniego odcinka Spoza nurtu w Czwórce. Rozmowa z air hunger , bez szczególnej okazji - raczej w wyniku ogólnej fascynacji jego muzyką, która operuje... sugestywną delikatnością? To chyba najbardziej trafne określenie, jakie umiem znaleźć dla wycofanego wokalu, ambientu i gitarowego dronu. Pomysł na tę rozmowę ma dwa źródła: jedno to rozmowa Magdy z Filmawki pt.  Nie jestem do końca przekonany, czy na “Grace” to jestem w ogóle ja… [WYWIAD] , przeprowadzona jeszcze przed Peleton Festem, a druga to sam koncert podczas tegoż festiwalu. Nie był to pierwszy raz, gdy widziałem Dawida na żywo, choć to doświadczenie faktycznie jest dość krótkie - bo o ile muzykę znam, zdaje się, od pierwszych solowych nagrań, to live'u słuchałem dopiero przed tegorocznym koncertem Northwest w Chmurach. Grace by AIR HUNGER Był to jednak świetny występ, podobnie jak na Peletonie – i w naszej rozmowie pojawia się twinpeaksowe skojarzenie z klubem Roadhouse, z onirycznym występem