Przejdź do głównej zawartości

Gdzie te czasy, gdy jeździłem zakochany ZTM-em?


Przymusowe zakajdankowanie w domu to dobra okazja, by ponadrabiać teksty. Dlatego tym razem parę słów o wydanym w lutym albumie Aaeiivnvoey, czyli Comedia dell'arte. To drugie wydawnictwo od Nagrań Somnambulicznych, co do których mam bardzo dobre przeczucia. Trzeba się dalej przyglądać.

Aaeiv- co? Ajw- co? Jak to się w końcu wymawia, co to za język? Takie pytania w pierwszej chwili pojawiły się w mojej głowie, gdy tylko ukazał się pierwszy kawałek zapowiadający płytę. Rozwiążmy to raz na zawsze słowami samego artysty: "Ja czytam Ajwnwua, ale w sumie jak komu wygodnie".

Skoro najbardziej podstawową kwestię mamy za sobą, powiedzmy sobie jeszcze o Nagraniach Somnambulicznych. Kierunek, jaki obrał ten label, to muzyka elektroniczna, bardziej w stronę ambientów. Pierwsza płyta, jaka się w nim ukazała, to dub ambientowe „Przygody i tajemnice" Flanera Klespozy opublikowane pierwszego stycznia (swoją drogą, w drodze jest „Przygód i tajemnic ciąg dalszy"). Do podopiecznych zaliczają się też: Maciek Stępniewski (Krew, Haunting), Fuego Del Mar (Michał Miegoń oraz Zuzanna Seweryna Dolega) i artystka wizualna Pina Li.


To teraz o samym Aaeiivnvoey. Z fanpeja nie dowiemy się w zasadzie niczego, bo jest praktycznie pusty. Wiadomo też, że zalinkowana wyżej Kolombina to reinterpretacja piosenki Enyi Boadicea. Przyznam szczerze, że nie wiem, czy inne też. Pewnie tak, choć nie zdziwi mnie, jeśli jednak są autorskie. Grunt, że... nie znam. Zostąło mi podsunięte, że może Scapio przypomina trochę Po drugiej stronie świata Marka Bilińskiego, ale to może przez ogólny vibe.

Teatralna, klimatyczna epka Aaeiivnvoey tematycznie skupia się wokół masek: Pierrota, Scapia, Kolombiny, Arlekina oraz Pulcinelli. Te linki są nieprzypadkowe, bo konkretne maski różnią się charakterystyką, zachowaniem i zastosowaniem – tak jak każdy z pięciu kawałków. Swoją drogą, nie jestem pewien, czy to specjalnie, ale "Scapio" to chyba "Scapino", przynajmniej tak mi podpowiada Google.

Mamy więc melancholijnego, trochę piernikowski-albo-1988-przetworzony-przez-synthpop-style Pierrota, łotrzykowsko figlarnego Scapia, wspominaną wcześniej, zmysłową Kolombinę. Mamy cyrkowego Arlekina (w audycji mówiłem, że on najbardziej pasuje mi do okładki, na której jest karuzela – podtrzymuję) oraz dusznego, trochę pokracznego Pulcinella.


Koncept album wydany przez Aaeiivnvoey otacza aura tajemniczości – nic nie wiadomo o autorze, kolejne kompozycje kryją się za maskami, tworzą też swego rodzaju oniryczną atmosferę. Przyznaję, że póki co Nagrania Somnambuliczne wiedzą, kogo wydawać, żeby hype powoli narastał. Zobaczymy, co będzie dalej – oby nadal w tę stronę, bo Comedia dell'arte to kolejna bardzo dobra rzecz w ich katalogu.

Smoq
PS. Tytuł stąd/

Komentarze

Najczęściej czytane

Imithe le fada

  Sezon letni obfituje w przeróżne imprezy, ale król jest tylko jeden. Parę słów o OFF Festivalu 2025  musiało się tutaj pojawić. Tym bardziej, że zapowiadało się na najmocniejszą edycję od lat. Czy te oczekiwania zostały spełnione? Czy na Scenie Eksperymentalnej przydałyby się kamizelki ratunkowe? Czy pod sceną główną powstała zapowiadana piramida z ludzi? O tym poniżej.   Zawsze śledzę OFFowe ogłoszenia ze sporą ekscytacją, ale przyznam, że tęskniłem za znaną formułą, czyli radiowym spotkaniem na żywo z Arturem Rojkiem i stopniowym odsłanianiem lineupu. Za każdym razem jest to też porcja parskania śmiechem, bo on ewidentnie specjalnie tak podprowadza artystów, by do samego końca nie było w pełni jasne, o kogo chodzi, a te wszystkie omówienia są dość zabawne, w tym dobrym, sympatycznym sensie.  Tak czy inaczej: już pierwsze wieści były grube. Fontaines D.C., Snow Strippers, Geordie Greep. Osobiście jarałem się tylko na dublińczyków, ale to po prostu obiektywnie są d...

Lubisz boksik?

OFF Festival jaki jest, każdy widzi. Co roku grupka fanów zastanawia się, czy line up w sumie okazał się super, czy może jednak beznadziejny, czy jeden hydrant wystarczy dla wszystkich i ile razy uda się zrobić Arturowi Rojkowi zdjęcie z przyczajki. I wszystkie te zabawy są fajne, ale pogadajmy o koncertach. Bo - jak zwykle - jest o czym. Do tego posta powstawiałem trochę świeżych linków z amatorskich nagrań, więc nie zdziwię się, jeśli coś spadnie. Wstęp może być w zasadzie taki sam, jak co wakacje - dyskusji o repertuarze było sporo, w tym roku przeważało kwestionowanie headlinerów, sceny One Up Tiger, obecności Johna Mausa i Otsochodzi. Dodajmy do tego, że akurat na weekend pogoda się załamała, że nie dojechał saksofonista zespołu Maruja, a gitarzysta Hotline TNT spadł ze sceny i złamał nogę, a ktoś pomyśli, że było słabo. No więc nie było - o to, zdaje się, nie trzeba się martwić. W tym roku byłem na OFFie nie tylko prywatnie, ale przynajmniej w części służbowo, więc w najbliżs...

Z Gdyni, a nie skądś tam

Po trzech latach od słynnego ewakuowanego Open'er Festivalu ponownie odwiedziłem Gdynię. Jeśli nie trafiliście tu po raz pierwszy, to wiecie, że jestem raczej odbiorcą skrojonym pod OFFa, ale przy kilku poprzednich razach w Kosakowie również bawiłem się nieźle. Zresztą po wpisach o Primaverze widać, że na dużych imprezach też się odnajduję. Spora część ogłoszeń zachęciła. A jak było tym razem? Zacznijmy może od tego, że harmonogram ujawniania tegorocznego lineupu był co najmniej lekko dezorientujący. Długo było cicho, wśród potencjalnych uczestników pojawiły się nawet obawy, że Open'er może w ogóle się nie odbędzie. Oczywiście takiego ryzyka nie było, przecież to nie Fest, na stronie którego licznik sprzedanych biletów wciąż wynosi 0/20 000 z ostatnią aktualizacją 10 września ubiegłego roku. Tak czy inaczej, nie pomagała też nieregularność.  Ale też, jak by nie patrzeć, ogłoszenia takie jak Linkin Park, Muse czy Doechii zostały odebrane bardzo dobrze, chociaż moim zdaniem Magda...