Przejdź do głównej zawartości

Mam raczej ciężkie ciało. ale za to lekki umysł


Zgodnie z zapowiedzią z fanpeja: wrzucam transkrypcję relacji z koncertu Zwidów, Syndromu Paryskiego, Revive i Blush Cannon z warszawskiego klubu Chmury. Był to mój pierwszy materiał audio robiony dla Radia Aktywnego, w dodatku od lat pierwszy robiony na żywo. Dlatego musicie wybaczyć mi plątanie się w pytaniach. Zespoły łapałem tuż po koncertach.

To może najpierw parę słów wstępu nieco dłuższego niż lead. Otóż całkiem niedawno, blisko dwa tygodnie temu, wpadłem do Radia Aktywnego na rozmowę kwalifikacyjną. Wyszło na to, że się dogadaliśmy i być może za jakiś czas będzie można usłyszeć tam mój słowiczy głos. Jak każdy świeżak, muszę wyrobić podstawowe zadania, a jednym z nich było zrealizowanie materiału terenowego. Pierwsza wizyta w Chmurach pasowała idealnie, więc to właśnie tam pochodziłem z rejestratorem między ludźmi, a skończyło się na ośmiu minutach gotowego, obrobionego nagrania. Złapałem wszystkich występujących dosłownie na moment, na dwa-trzy pytania, więc jest raczej skromnie, ale zawsze coś.

Nie pomyślałem o tym w tamtej chwili, ale mogłem przecież pogadać też z – poznanym w trakcie koncertu – Mateuszem, jednym z dwóch autorów peja i bloga Wytwórca nadmiernego smutku, który strzelał tam foty. Polecam polubić lub chociaż zaobserwować, bo ja się chowam z moim poziomem wynajdywania nowej muzyki.

Link do audio na Mixcloudzie wrzucam na samym końcu posta, po spisanej treści.

ㅡㅡㅡㅡㅡㅡTRANSKRYPCJAㅡㅡㅡㅡㅡㅡ

Cześć. Z tej strony Adam Smolarek, jestem przed praskim klubem Chmury. Mamy 13 lipca, sobotę, i przyszedłem tutaj ze względu na koncert zespołów Blush Cannon, Syndrom Paryski, Zwidy oraz Revive. Za chwilkę będę rozmawiał z Krzysztofem Sarośkiem, który jest współorganizatorem koncertu oraz jednym z występujących muzyków. Zadam mu kilka pytań na temat tego, skąd pomysł na występ, skąd pomysł na repertuar – tak że zapraszam do wysłuchania wywiadu.


Smoq: Krzysztof Sarosiek, Undertone Booking w tym momencie. Później pogadamy jako Zwidy. Najpierw zacznijmy od tego, że mam do ciebie pytanie o repertuar. Bo dzisiaj posłuchamy zespołów... Dziś słuchaliśmy już  Blush Cannon, będzie jeszcze Revive, będą Zwidy i będzie zespół Syndrom Paryski i mam pytanie. To jednak jest pewna różnica gatunkowa i mam pytanie o repertuar: dlaczego akurat taki? 

Krzysztof Sarosiek: Bardziej chodzi niż o repertuar tutaj o dobre towarzystwo. To jest taka klisza trochę, ale tak: zgadaliśmy się kiedyś jako Zwidy z Syndromem Paryskim, żeby coś razem zagrać. To doszło do skutku, a że przyjaźnimy się też z Revive, więc naturalnie oni też się tu znaleźli. W ogóle nie patrzyliśmy tutaj na żaden rozstrzał gatunkowy, mogliby grać wszystko, po prostu bardzo się lubimy i chcieliśmy się spotkać. Natomiast Blush Cannon znalazł się tutaj, ponieważ mam trochę taką swoją misję, żeby dawać młodym ludziom grać koncerty, tym bardziej że mogę korzystać z tego, że na takie zespoły jak Zwidy czy Syndrom Paryski trochę ludzi przychodzi jednak. A ta scena jakiś czas temu cierpiała na to, że nie było na niej w ogóle młodych ludzi. Więc gdy robię takie koncerty, staram się zawsze zaprosić kogoś młodego, kto zadebiutuje albo zagra jeden ze swoich pierwszych koncertów. No i tym razem udało się znaleźć właśnie Blush Cannon i jestem z tego bardzo zadowolony.


Rozmawiam z Kasprem, czyli Blush Cannon, który właśnie zagrał koncert w klubie Chmury.

Kasper Lisowski: Szczerze: to był pierwszy taki poważny koncert mój. Grałem raz na evencie charytatywnym dla schroniska w Gostyninie, który organizowała mama mojego przyjaciela, Marcina. Jeśli chodzi o proces twórczy, to szczerze mówiąc piszę codziennie, staram się pisać codziennie. Teksty są mocno osobiste i zdałem sobie sprawę, że ja i tak jakimś wybitnym tekściarzem nie jestem, więc mogą... Załóżmy, że to jest emo w pewnym stopniu... Więc mogą być dosyć takie dosłowne. Po prostu piszę, co mi do głowy przyjdzie – i tyle.


Bastian Najdek: Siema, tutaj Bastian z Revive.

Minęły dwa lata od wydania waszej epki i teraz są plany na następne wydawnictwo. Jak to wygląda, jaki jest etap?
Materiał jest w trakcie nagrywania. Powstaje epeczka, trochę w bólach, ale jest w trakcie nagrywania, tak że mam nadzieję, że w tym roku powinno się coś jeszcze pojawić od nas. Grało się super, szczególnie że jest trochę osób i widziałem, że reakcja publiki była całkiem pozytywna. To tylko działało na nas z powrotem i więcej dawaliśmy jeszcze od siebie niż zazwyczaj, jak się widzi coś takiego


Rozmawiam z zespołem Zwidy. Powiedzcie mi, jak dzisiaj oceniacie swój koncert, oraz – na przykład – pozostałe koncerty też?

Artur Koszałko: To ja mogę zacząć. Jesteśmy bardzo pozytywnie zadowoleni... zaskoczeni, sorki, frekwencją. Uważam, że bardzo fajne jest to, że udało nam się znaleźć jakiś wspólny mianownik tych kilku zespołów, które dzisiaj grały, no i solisty, który grał jako pierwszy. I mimo, że to były zupełnie inne gatunki, to jakoś fajnie się to wszystko uzupełniało, więc koniec końców myślę, że to był taki wieczór, kiedy każdy mógł coś dla siebie znaleźć. Frekwencja była świetna, wszystkie zespoły mi się podobały. Z naszego koncertu też jestem zadowolony: źle śpiewaliśmy, poszły mi dwie struny... Było bardzo dobrze, uważam, koniec końców – dobra energia na pewno.

Kuba Korzeniowski: Myślę, że nasz koncert cechowało to, że jeszcze nigdy nie mieliśmy tylu sytuacji sprzętowych, takich dość ekstremalnych, ale jednocześnie fajnie bardzo z nich wybrnęliśmy i zagraliśmy całkiem energetyczny koncert. Myślę, że jeden z naszych lepszych na pewno w Warszawie. No, spotkał się ten koncert z bardzo fajnym odbiorem i w czasie koncertu i po koncercie tak naprawdę.

Krzysztof Sarosiek: Przede wszystkim bardzo fajnie gra się dla tak wypakowanej sali, która też oddaje ci tę energię, którą dajesz. I to był taki podręcznikowy przykład tego, tak że grało się świetnie. 


Rozmawiam z zespołem Syndrom Paryski. Poproszę was jeszcze, żebyście się sami jeszcze też przedstawili.

Wojtek Pawlak: Wojtek numer dwa.

Wojtek Filipowicz: Wojtek numer jeden.

Sebastian Polus: Jedyny Seba w zespole.

Zacznijmy od tego: po pierwsze, proste pytanie – jak się grało?

Wojtek Filipowicz: To był jeden z naszych najlepszych koncertów generalnie. Tak mi się wydaje, myślę, że chłopaki podzielą tę opinię.

Sebastian Polus: Zdecydowanie tak.

Kolejna rzecz: bo tu się pojawiło zresztą w tym wywiadzie, motyw tego, że nawet jeśli jest dobrze, to nie do końca jest dobrze, że zawsze się patrzy na te złe strony. W związku z tym, że jesteśmy tutaj dzisiaj świeżutko po koncercie, to mam pytanie: co powiecie o tym dzisiejszym w tym kontekście? Trochę krytycyzmu, jak tam?

Wojtek Filipowicz: Wiadomo, że tak na świeżo, to generalnie jest niesamowicie, bo nadal w nas, w żyłach, adrenalina jest i wszystkie emocje pokoncertowe, ale pewnie jak usiądziemy w domu, pomyślimy o tym, co tu było, będziemy wypominać sobie jakieś dziwne potknięcia, których ludzie pewnie nawet nie zauważyli. Tak to działa po prostu. 


To w ramach podsumowania dzisiejszej relacji pozostaje mi powiedzieć, że bardzo się cieszę, że byłem w klubie Chmury. Byłem tam po raz pierwszy, po raz pierwszy widziałem też dzisiejszych artystów i bardzo fajnie było z nimi porozmawiać. Kończę ten materiał o czwartej rano, co wydaje się być znaczące, skoro wydarzenie skończyło się już tak z cztery godziny temu. Myślę, że w związku z tym mogę powiedzieć, że mogę polecić każdemu, gdy będzie następny koncert Zwidów, Syndromu Paryskiego, Blush Cannon czy Revive, aby poszedł na taki koncert, bo to naprawdę doskonałe doświadczenie – jakkolwiek PR-owo by to nie zabrzmiało.

ㅡㅡㅡㅡㅡㅡKONIEC TRANSKRYPCJIㅡㅡㅡㅡㅡㅡ

Ja tam serio się cieszę, że pogadałem z tamtymi chłopakami. Oby zdarzyła się jeszcze niejedna okazja. :~~) Chmury same w sobie wydały mi się bardzo spoko, bo są dobrze skomunikowane (z Mokotowa miałem bezpośredni miejski rydwan linii 166) i mają na tyle różnorodne butelkowane menu, że da się odnaleźć cenowo, a i zjeść jest co. Co trochę bym zarzucił, to raczej słabe nagłośnienie wokali – co zresztą słychać na nagraniach. Mimo tego każdy koncert był absolutnie dojebany i dodatkową radość sprawia mi sam fakt, że WRESZCIE udało mi się na te zespoły wybrać, bo zawsze mnie to omijało: a to nie byłem w mieście, a to coś, a to coś.

Także słuchaj mnie uważnie dziewczyno lub chłopaku lub osobo niebinarna: następnym razem też się wybierz, bo warto. 



Smoq

PS. Tytuł stąd.

Komentarze

Najczęściej czytane

Imithe le fada

  Sezon letni obfituje w przeróżne imprezy, ale król jest tylko jeden. Parę słów o OFF Festivalu 2025  musiało się tutaj pojawić. Tym bardziej, że zapowiadało się na najmocniejszą edycję od lat. Czy te oczekiwania zostały spełnione? Czy na Scenie Eksperymentalnej przydałyby się kamizelki ratunkowe? Czy pod sceną główną powstała zapowiadana piramida z ludzi? O tym poniżej.   Zawsze śledzę OFFowe ogłoszenia ze sporą ekscytacją, ale przyznam, że tęskniłem za znaną formułą, czyli radiowym spotkaniem na żywo z Arturem Rojkiem i stopniowym odsłanianiem lineupu. Za każdym razem jest to też porcja parskania śmiechem, bo on ewidentnie specjalnie tak podprowadza artystów, by do samego końca nie było w pełni jasne, o kogo chodzi, a te wszystkie omówienia są dość zabawne, w tym dobrym, sympatycznym sensie.  Tak czy inaczej: już pierwsze wieści były grube. Fontaines D.C., Snow Strippers, Geordie Greep. Osobiście jarałem się tylko na dublińczyków, ale to po prostu obiektywnie są d...

Lubisz boksik?

OFF Festival jaki jest, każdy widzi. Co roku grupka fanów zastanawia się, czy line up w sumie okazał się super, czy może jednak beznadziejny, czy jeden hydrant wystarczy dla wszystkich i ile razy uda się zrobić Arturowi Rojkowi zdjęcie z przyczajki. I wszystkie te zabawy są fajne, ale pogadajmy o koncertach. Bo - jak zwykle - jest o czym. Do tego posta powstawiałem trochę świeżych linków z amatorskich nagrań, więc nie zdziwię się, jeśli coś spadnie. Wstęp może być w zasadzie taki sam, jak co wakacje - dyskusji o repertuarze było sporo, w tym roku przeważało kwestionowanie headlinerów, sceny One Up Tiger, obecności Johna Mausa i Otsochodzi. Dodajmy do tego, że akurat na weekend pogoda się załamała, że nie dojechał saksofonista zespołu Maruja, a gitarzysta Hotline TNT spadł ze sceny i złamał nogę, a ktoś pomyśli, że było słabo. No więc nie było - o to, zdaje się, nie trzeba się martwić. W tym roku byłem na OFFie nie tylko prywatnie, ale przynajmniej w części służbowo, więc w najbliżs...

Z Gdyni, a nie skądś tam

Po trzech latach od słynnego ewakuowanego Open'er Festivalu ponownie odwiedziłem Gdynię. Jeśli nie trafiliście tu po raz pierwszy, to wiecie, że jestem raczej odbiorcą skrojonym pod OFFa, ale przy kilku poprzednich razach w Kosakowie również bawiłem się nieźle. Zresztą po wpisach o Primaverze widać, że na dużych imprezach też się odnajduję. Spora część ogłoszeń zachęciła. A jak było tym razem? Zacznijmy może od tego, że harmonogram ujawniania tegorocznego lineupu był co najmniej lekko dezorientujący. Długo było cicho, wśród potencjalnych uczestników pojawiły się nawet obawy, że Open'er może w ogóle się nie odbędzie. Oczywiście takiego ryzyka nie było, przecież to nie Fest, na stronie którego licznik sprzedanych biletów wciąż wynosi 0/20 000 z ostatnią aktualizacją 10 września ubiegłego roku. Tak czy inaczej, nie pomagała też nieregularność.  Ale też, jak by nie patrzeć, ogłoszenia takie jak Linkin Park, Muse czy Doechii zostały odebrane bardzo dobrze, chociaż moim zdaniem Magda...