Przejdź do głównej zawartości

Nasze domy obok fabryk


Dziewiętnaście minut materiału wydanego pierwszego dnia jesieni. To słowa, którymi można pokrótce zdefiniować Blokowisko i ich debiutancką epkę self-titled. Jest zimno, jest deszczowo, jest smutno. Adekwatnie do zaczynającej się pory roku.

Gdyby było mało po nadal świeżym Vysokim Čele, teraz czas na drugi projekt, w którym usłyszymy głos Macieja Jurgi. On i Cezary Zieliński (gitara + elektronika) nagrali cztery numery utrzymane w zimnofalowych klimatach, także cokolwiek innych od wspomnianego recenzowanego już albumu.

Polska nowa fala, choć nadal żywa, swój peak performance zaliczyła już kilka dekad temu, ale posłuchajmy, co udało się zrobić temu duetowi.


Otwierające Blokowiska natychmiast przywodzą na myśl Ulicę zespołu Aya RL. Rytm, sam tekst, a konkretnie dobór słów, sposób deklamacji – to dość oczywiste podobieństwo. Nie ma tylko słodkawo-ckliwego wstępu znanego stamtąd. Żeby jednak nie było, że nazywam ten numer rip offem: wraz z wejściem trzeciej minuty aranżacja odcina się od tamtego skojarzenia, przenosząc się w industrial.

Motyl również sprawia wrażenie podobieństwa do wcześniej znanych rzeczy, lecz zupełnie innych – bo do recenzowanych w maju Wczasów. Ponownie najwięcej robi rytm i sposób deklamacji, tutaj dochodzi jeszcze delikatna gitara w tle. Jedno z uderzeń w bicie przywołuje mi w myśli Enola Gay OMD, lub, jak kto woli, wysamplowane z tegoż Radlery DJ-a Wielkiego Huja, lecz to akurat zupełny przypadek. Zajmujący ostatnie półtorej minuty instrumental ponownie odbiera skojarzeniom rację bytu.

Ciężki, smolisty vibe Panoptykonu spowalnia czas. Nie mam jednak niczego przeciwko temu, wręcz przeciwnie: uważam, że to najlepszy numer na epce. Jest też najdłuższy, zajmuje blisko sześć minut. Skoro ten tekst utrzymany jest w tonie porównań i odniesień, to tu dam Day Of The Lords Joy Division, ale to naciągane. Raczej dla zasady. A i to wyłącznie ze względu na beat.

Ostatnie Spójrz jest wyjątkowo akustyczne. Oczywiście, również tu swoją dużą rolę odgrywa elektronika, lecz tutaj mamy chyba najbardziej uwydatniony łagodny riff. Tym razem bez skojarzeń. To też numer, w którym jest gość – Łukasz Karolak na basie.



Zajrzyjmy też w teksty.

Blokowiskach znajdziemy fragment: policjanci, politycy, żydzi, komuniści, kapitaliści, ciapacy, hippisi, skurwysyny, katole, złodzieje, kibice przeciwnej drużyny, bankowcy – oddajcie nasze blokowiska!

Motylu: wydostałem się z kokonu jak motyl, po latach tak wielu; wciąż wznoszę się wyżej i wyżej i wyżej; i dalej wciąż widzę i widzę i widzę; na marne.

Panoptykon: na mych ustach wyryta pieśń; jej pieśniarzem jest samotność, która zjawia mi się w śnie; która stoi dziś już przy mnie; dzisiaj dzień, jutro noc; później – sen; najpierw świt, potem zmierzch; w końcu – śmierć.

Spójrz: nie mieliśmy nigdy nic do stracenia; nie mieli nigdy nic do odebrania; a jednak boli, wciąż boli. 

I fajne są te słowa. Nie za bardzo zagmatwane, ale absolutnie nie prostackie. Są właśnie... zimnofalowe. Są przykre i mają być. Są ponure – i o to chodziło. Gdyby były inne, sama muzyka też by się broniła. Ale one wraz z nią tworzą całość. Ich bezpośredniość nadaje Blokowiskom tożsamość. Dlatego za nie podwyższę ocenę.

Na koniec: pisałem wcześniej o tylu akcentach, jakie udało mi się tu usłyszeć. O ile przy pierwszym numerze jestem niemal pewien, że to celowe, to pozostałe są zdecydowanie moją własną kwestią. Nijak mnie nie zdziwi, jeśli nikt inny ich tam nie usłyszy. W tym przypadku to kwestia wykonywania w gatunku, który został totalnie wyeksploatowany i już na tyle wdarł się w kulturę, że trudno, żeby  skojarzenia się nie nasuwały. Dlatego też może dobrze, że to epka, bo nie ma zmęczenia materiału. Być może do czasu jakiegoś potencjalnego longplaya duet rozwinie skrzydła i wypracuje swój zupełnie odrębny styl.

  • Muzyka: 6/10
  • Wokal: 7/10
  • Teksty: 8/10
  • Produkcja: 6/10
  • Total: ~6,8/10

Smoq

Komentarze

Najczęściej czytane

Jakieś sto tysięcy słow na tym betonie zapisałem

W ostatni czwartek ukazał się pierwszy nowy singiel zapowiadający nadchodzący album duetu SARAPATA . Radical Kindness to więcej niż jeden numer - w tym przypadku jest to koncepcja idąca za całym krążkiem. Jeszcze w środę spotkaliśmy się w Czwórce, by o tym pomyśle porozmawiać. Efekty poniżej. Moim gościem w Muzycznym Lunchu był Mateusz Sarapata, rozmawialiśmy jeszcze przed oficjalną premierą Radical Kindness , ba, nawet przed prapremierowym pokazem w Kinie Kultura. Robi się z tego piramida, więc może zostańmy przy tym, że oto klip w reżyserii Sylwii Rosak: I jeśli pamiętacie prześwietną EP1  z 2021 roku, to po pierwsze: powraca chłód, który mi kojarzył się zawsze z górskim strumieniem, ale tym razem jest to dużo łagodniejszy nurt. Po drugie: gościnnie ponownie słyszymy tu Marcelę Rybską, a i wspomnianą reżyserkę możecie kojarzyć dzięki klipowi do Rework . Całą rozmowę możecie znaleźć tu:  SARAPATA: "Radical Kindness" to manifest bycia dobrym dla siebie i dla świata . Niedługo

Jaki mam rytm, gdzie lubię być

  A zatem NEXT FEST Music Showcase & Conference 2024 . Pierwsza wizyta - i pierwszych razów ogólnie było dość sporo, bo tak wyszło - do tej pory nie widziałem kilku naprawdę ważnych zespołów, a festiwal to dobra okazja by pobiegać po mieście i nadrobić braki. Nie ze wszystkim się udało, ale trochę koncertów zaliczyłem. Najlepsze? Trudno wybrać, więc alfabetycznie. 🟢 Coals - piękna nowa płyta, do tego przekrojowa setlista na podstawie zapotrzebowania słuchaczy. Świetne wykonanie, co przy materiale łączącym wpływy avant-popowe, rurę i najntisowe gitarki jest szczególnie ważne, bo na żywo zwyczajnie łatwo skiepścić muzykę do tego stopnia wypieszczoą w studiu. Prawdopodobnie ten poziom jest u nich normą, ale - wstyd przyznać - to było nasze pierwsze spotkanie. Niedługo grają w Warszawie, liczę na powtórkę, choć nie wiem, jak my się pomieścimy w tej Hydrozagadc e, bo Tama była pełna.  🟢 Kosmonauci - niedługo po opublikowaniu debiutu, również za parę dni będzie okazja do powtórki . Czy

Wielki strach jak cały świat

Przed wami druga rozmowa z ostatniego odcinka Spoza nurtu w Czwórce. Rozmowa z air hunger , bez szczególnej okazji - raczej w wyniku ogólnej fascynacji jego muzyką, która operuje... sugestywną delikatnością? To chyba najbardziej trafne określenie, jakie umiem znaleźć dla wycofanego wokalu, ambientu i gitarowego dronu. Pomysł na tę rozmowę ma dwa źródła: jedno to rozmowa Magdy z Filmawki pt.  Nie jestem do końca przekonany, czy na “Grace” to jestem w ogóle ja… [WYWIAD] , przeprowadzona jeszcze przed Peleton Festem, a druga to sam koncert podczas tegoż festiwalu. Nie był to pierwszy raz, gdy widziałem Dawida na żywo, choć to doświadczenie faktycznie jest dość krótkie - bo o ile muzykę znam, zdaje się, od pierwszych solowych nagrań, to live'u słuchałem dopiero przed tegorocznym koncertem Northwest w Chmurach. Grace by AIR HUNGER Był to jednak świetny występ, podobnie jak na Peletonie – i w naszej rozmowie pojawia się twinpeaksowe skojarzenie z klubem Roadhouse, z onirycznym występem