Przejdź do głównej zawartości

Dźwięki Moskwy cz.1


Dziś rozpoczyna się ważne wydarzenie dla rosyjskiej muzyki, szczególnie undergroundowej i nieco odleglejszej od głównych nurtów, Moscow Music Week. I choć pewnie niewiele osób ma możliwość wybrać się w tym momencie do Moskwy, to jest on świetną okazją, by przyjrzeć się ciekawym artystom ze sceny tej krainy techno, Adidasem i poradzieckimi sentymentami płynącej. Natrafiłem na na tyle dużo ciekawej muzyki, że postanowiłem rozbić zestawienie na kilka części, aby się zbytnio nie dłużyło. 

Pośród stu dwudziestu aspirujących i mniej głośnych artystów, jacy będą występować przez siedem dni, uświadczymy muzyków z różnych państw, szczególnie nordyckich i Europy wschodniej (w tym Polski) oraz wielu regionów Rosji, jednak stolica Federacji ewidentnie dominuję scenę i stamtąd też pochodzi najwięcej z nich. Obcowanie z line-upem festiwalu uświadamia nam, ile brzmień, stylów, ciekawych postaci, pomysłów i spojrzeń na gatunki kryje to, samo tylko jedno, miasto. Jest też świetnym dowodem na to, ile potencjału kryje w sobie, odzyskująca ostatnio bardzo dynamicznie głos na świecie, wschodnia scena muzyczna.


Tydzień koncertów oraz konferencji i paneli, dotyczących przemysłu muzycznego, oferuje przekrój gatunkowy, który zadowoli większość entuzjastów muzyki, niezależnie od preferencji. Występy są podzielone według pewnych elementów wspólnych i sam przegląd listy ich tematów przyprawia o zawrót głowy. Zestawiam tu subiektywnie przede wszystkim artystów, którzy najbardziej do mnie trafili i czymś urzekli bądź zaciekawili, toteż nie wspomnę o każdym (zresztą napisać nawet parę słów o ponad stu muzykach i grupach byłoby raczej niewykonalne), a nawet o większości. Panuje tu miszmasz gatunkowy, jednak pewne, mimo że bardzo wyraźnie na festiwalu obecne, pominąłem jako zwyczajnie mi niesiadające. Dlatego też, choć na moskiewskim tygodniu muzyki entuzjaści indie i pop rocka na amerykańską modłę, czy chociażby synth i dream popu będą czuć się dobrze, nie wymieniam tu prawie żadnego z wykonawców tychże. 

Nie da się nie odnieść wrażenia, że grupą docelową Moscow Music Weeka są palący mentolowe Marlboro studenci ASP w zerówkach, spędzający wolny czas w modnych kawiarniach i wrzucający na swoje Instagramy stylizowane na analogowe zdjęcia, okraszone cytatami z francuskiej poezji. Nie należę do ludzi, których pretensjonalność nazbyt razi, niemniej rozumiem, jeśli kogoś razi mocno. Dlatego w pierwszej części zaczniemy od bardziej konserwatywnych rytmów. Chciałbym rozpocząć przegląd od prostszych, rockowych rzeczy, które powinny większości ludzi bez problemu siąść, natomiast przez następnych kilka dni przedstawiać nieco mniej uniwersalne, jednak z pewnością bardziej oryginalne i ciekawsze projekty

Obok techno, post punku i wspomnianego alt popu, rocka w ofercie MMW uświadczymy prawie najwięcej. Ile zespołów (dużo), tyle poziomów. Pominąłem w większości te, które, choć niekiedy utalentowane, prezentowały to, co możemy usłyszeć na codzień w radio. Zamiast tego, skupiłem się na tych, w których twórczości czuć wschodni klimat. Buntownicy tęskniący za, marzącymi o kapitalistycznym zachodzie, z Ameryką na czele, rockowymi brzmieniami, które niegdyś zburzyły blok wschodni, powinni docenić starszą część twórczości petersburskiej grupy Sonic Death oraz niektóre utwory punkowego zespołu Несогласне. Jeszcze głębiej w Związek Radziecki sięga Шкловцкий, inspirujący się w estetyce socrealizmem i sowiecką wsią okresu najgłębszego kryzysu, a w brzmieniu rosyjską ludową muzyką.


Z mniej staroszkolnie zwróconych rzeczy, w sumie lekko trącących zachodem, ale bardzo przyjemnych, warto zwrócić uwagę na czeski band Please the Trees, grający  alternatywny rock, który, jeśli o poziom chodzi, w niczym wspomnianemu zachodowi nie ustępuje. Innym, wartym posłuchania, nierosyjskim zespołem jest słoweńskie Haiku Garden, często zresztą wchodzące w bliskie Czechom klimaty.



Pośród pozbawionych udziwnień, rosyjskich, rockowych projektów, lekkim problemem jest fakt, że idą one bądź w klimaty pop, bądź w kompletny garaż. W pierwszym nie gustuję, drugiemu brak nieco charakterystyczności, bo ambitnych, bawiących się w podobne brzmienia, młodych zespołów mamy od groma i na naszej, rodzimej scenie. Mimo tego, kilka z, grających raczej lżejsze rzeczy, grup zapewniło mi dosyć przyjemne wrażenia słuchowe. Może nie nazbyt ambitne, ale ich wykonawcy są tego raczej świadomi, czemu dają wyraz swoim kreskówkowym i nieco dziecinnym wizerunkiem, przywodzącym na myśl Golf Wang, czy ostatnio przeze mnie recenzowane Brockhampton.


Rockowa oferta Moscow Music Week jest szeroka, lecz niemiarodajna wobec reszty festiwalu. Choć styl niektórych artystów z pewnością intryguje, to jednak podobne rzeczy mogliby nam zapewnić muzycy z każdej innej części świata. W innych gatunkach, na które wkrótce nadejdzie czas, czuć jednak unikalnego, rosyjskiego ducha. Niegdyś byłem wszystkim co rockowe bardzo zajawiony, dziś nieco się od tych klimatów zdystansowałem, toteż jeśli pominąłem kogoś wartościowego, chylę czoła. Polecam jednak czekać na kolejne części, bo mam w zanadrzu jeszcze dużo, o wiele bardziej nietuzinkowej, muzyki.

Wojciech :~)



Komentarze

Najczęściej czytane

Imithe le fada

  Sezon letni obfituje w przeróżne imprezy, ale król jest tylko jeden. Parę słów o OFF Festivalu 2025  musiało się tutaj pojawić. Tym bardziej, że zapowiadało się na najmocniejszą edycję od lat. Czy te oczekiwania zostały spełnione? Czy na Scenie Eksperymentalnej przydałyby się kamizelki ratunkowe? Czy pod sceną główną powstała zapowiadana piramida z ludzi? O tym poniżej.   Zawsze śledzę OFFowe ogłoszenia ze sporą ekscytacją, ale przyznam, że tęskniłem za znaną formułą, czyli radiowym spotkaniem na żywo z Arturem Rojkiem i stopniowym odsłanianiem lineupu. Za każdym razem jest to też porcja parskania śmiechem, bo on ewidentnie specjalnie tak podprowadza artystów, by do samego końca nie było w pełni jasne, o kogo chodzi, a te wszystkie omówienia są dość zabawne, w tym dobrym, sympatycznym sensie.  Tak czy inaczej: już pierwsze wieści były grube. Fontaines D.C., Snow Strippers, Geordie Greep. Osobiście jarałem się tylko na dublińczyków, ale to po prostu obiektywnie są d...

Lubisz boksik?

OFF Festival jaki jest, każdy widzi. Co roku grupka fanów zastanawia się, czy line up w sumie okazał się super, czy może jednak beznadziejny, czy jeden hydrant wystarczy dla wszystkich i ile razy uda się zrobić Arturowi Rojkowi zdjęcie z przyczajki. I wszystkie te zabawy są fajne, ale pogadajmy o koncertach. Bo - jak zwykle - jest o czym. Do tego posta powstawiałem trochę świeżych linków z amatorskich nagrań, więc nie zdziwię się, jeśli coś spadnie. Wstęp może być w zasadzie taki sam, jak co wakacje - dyskusji o repertuarze było sporo, w tym roku przeważało kwestionowanie headlinerów, sceny One Up Tiger, obecności Johna Mausa i Otsochodzi. Dodajmy do tego, że akurat na weekend pogoda się załamała, że nie dojechał saksofonista zespołu Maruja, a gitarzysta Hotline TNT spadł ze sceny i złamał nogę, a ktoś pomyśli, że było słabo. No więc nie było - o to, zdaje się, nie trzeba się martwić. W tym roku byłem na OFFie nie tylko prywatnie, ale przynajmniej w części służbowo, więc w najbliżs...

Z Gdyni, a nie skądś tam

Po trzech latach od słynnego ewakuowanego Open'er Festivalu ponownie odwiedziłem Gdynię. Jeśli nie trafiliście tu po raz pierwszy, to wiecie, że jestem raczej odbiorcą skrojonym pod OFFa, ale przy kilku poprzednich razach w Kosakowie również bawiłem się nieźle. Zresztą po wpisach o Primaverze widać, że na dużych imprezach też się odnajduję. Spora część ogłoszeń zachęciła. A jak było tym razem? Zacznijmy może od tego, że harmonogram ujawniania tegorocznego lineupu był co najmniej lekko dezorientujący. Długo było cicho, wśród potencjalnych uczestników pojawiły się nawet obawy, że Open'er może w ogóle się nie odbędzie. Oczywiście takiego ryzyka nie było, przecież to nie Fest, na stronie którego licznik sprzedanych biletów wciąż wynosi 0/20 000 z ostatnią aktualizacją 10 września ubiegłego roku. Tak czy inaczej, nie pomagała też nieregularność.  Ale też, jak by nie patrzeć, ogłoszenia takie jak Linkin Park, Muse czy Doechii zostały odebrane bardzo dobrze, chociaż moim zdaniem Magda...