Przejdź do głównej zawartości

Raczej kiepska wizja



Na debiucie Wolf Alice ujęło mnie tylko kilka tracków. Przede wszystkim dwa - Fluffy i You're A Germ. Mimo tego postanowiłem przyjść do Proximy na koncert. Było warto. Obejrzałem ich występ z Glastonbury, zgrałem go sobie. W tym roku wyszło kilka singli, a po nich i cały album. Przed nami Visions Of A Life.

Myślę, że dość częsty jest taki syndrom zespołu rockowego. Nagrania studyjne mają dużo mniej życia, niż koncert - wyjątek dotyczy tych robionych na setkę, a i to nie zawsze. Tak miałem na przykład po Open'erze 2015 z St. Vincent - koncert był srogi. Sama Anne Clark energią przypominała Famke Janssen z Goldeneye z serii o Bondzie (tak to zapamiętałem) niż to, co potem usłyszałem po włożeniu krążka do odtwarzacza. I tu motyw jest podobny - koncerty dają świetne, a wersje studyjne to nic specjalnego.


Wygląda na to, że Wolf Alice trochę nie mogą się zdecydować na gatunek. Obok wspominanych we wstępie kawałków mieliśmy bowiem Swallowtail czy Silk. Spora różnica? Ależ oczywiście. Co jednak zrobić, skoro wolę, gdy przypierdolą, a nie oscylują wokół popu? Ano nic, sobie można. Wtedy warto iść na koncert.


Czego można było się spodziewać po singlach? W zasadzie tylko Yuk Foo pokazał coś specjalnie innego, przez pierwszą sekundę zawsze mam głupie wrażenie, że to Wait And Bleed Slipknota. Ellie trochę krzyczy, gitary sprzęgają, jest fajnie. Fajowo. Morowo. Honor oddaję też Beautifully Unconventional, bo urzekł mnie mimo indierockowości. Refren ciekawie przełamuje resztę kompozycji, tym razem wokalistka wyciąga trochę wyżej. 

I właśnie, skoro już o tym - jedną z najmocniejszych stron zespołu jest właśnie wokal. Ellie Rowsell śpiewa czysto, ma sporą skalę. Gładko przeskakuje od niskich tonów do wysokich wokaliz. Potrafi się wydrzeć, potrafi ładnie zanucić. To doskonale wpisuje się w styl Wolf Alice, którym raz potrzeba jednego, raz drugiego.

Przechodząc do samej płyty - po otwarciu (Heavenward) ziewam. To jeden z tych tracków rodem z poprzedniej płyty, które niby mają żywą perkę, niby gitary, ale usypiają. Oddycham z ulgą, bo następne są wspomniane dwa single. Po nich trochę nijakie Don't Delete The Kisses - i już mamy przekrój twórczości bandu. Ale naprawdę - niczego więcej u nich nie znajdziemy. Duuuża część to ładne poprockowe nutki, a pomiędzy nimi czasem przewijają się garażowe klimaty. Zresztą, nawet i tamte dwa z My Love Is Cool wcale nie były specjalnie harde, a raczej wybijały się spomiędzy reszty. 


Ciekawy jest Sky Musings - dość oszczędne w środkach przez większość ze swoich trzech minut, by rozwinąć się w ostatniej. No, może jeszcze After The Zero Hour, bo jest zaśpiewane jak Lana Del Rey, i ostatnie tytułowe Visions Of A Life - trwa osiem minut i jest jednym z czterech explicitów z krążka. Na koniec można podkreślić jeszcze teledyski, bo są pomysłowe i dobrze zrealizowane, z nimi nawet to Don't Delete The Kisses jest spoko.


Pozostałe? To. Już. Było. I z całą moją sympatią dla starań, nudzę się przy najnowszym wydawnictwie Brytyjczyków. Niestety, naprawdę trudno tu o coś świeżego w skali płyty. Pojedyncze numery to trochę za mało, żeby pomóc całokształtowi. Na koncert w styczniu pewnie pójdę, choć osiem dyszek za bilet niespecjalnie kusi. Cóż, bywa.

  • Muzyka: 6/10
  • Wokal: 7/10
  • Teksty: 6/10
  • Produkcja: 7/10
  • Total: 6,5/10


Smoq

Komentarze

Najczęściej czytane

Jakieś sto tysięcy słow na tym betonie zapisałem

W ostatni czwartek ukazał się pierwszy nowy singiel zapowiadający nadchodzący album duetu SARAPATA . Radical Kindness to więcej niż jeden numer - w tym przypadku jest to koncepcja idąca za całym krążkiem. Jeszcze w środę spotkaliśmy się w Czwórce, by o tym pomyśle porozmawiać. Efekty poniżej. Moim gościem w Muzycznym Lunchu był Mateusz Sarapata, rozmawialiśmy jeszcze przed oficjalną premierą Radical Kindness , ba, nawet przed prapremierowym pokazem w Kinie Kultura. Robi się z tego piramida, więc może zostańmy przy tym, że oto klip w reżyserii Sylwii Rosak: I jeśli pamiętacie prześwietną EP1  z 2021 roku, to po pierwsze: powraca chłód, który mi kojarzył się zawsze z górskim strumieniem, ale tym razem jest to dużo łagodniejszy nurt. Po drugie: gościnnie ponownie słyszymy tu Marcelę Rybską, a i wspomnianą reżyserkę możecie kojarzyć dzięki klipowi do Rework . Całą rozmowę możecie znaleźć tu:  SARAPATA: "Radical Kindness" to manifest bycia dobrym dla siebie i dla świata . Niedługo

Jaki mam rytm, gdzie lubię być

  A zatem NEXT FEST Music Showcase & Conference 2024 . Pierwsza wizyta - i pierwszych razów ogólnie było dość sporo, bo tak wyszło - do tej pory nie widziałem kilku naprawdę ważnych zespołów, a festiwal to dobra okazja by pobiegać po mieście i nadrobić braki. Nie ze wszystkim się udało, ale trochę koncertów zaliczyłem. Najlepsze? Trudno wybrać, więc alfabetycznie. 🟢 Coals - piękna nowa płyta, do tego przekrojowa setlista na podstawie zapotrzebowania słuchaczy. Świetne wykonanie, co przy materiale łączącym wpływy avant-popowe, rurę i najntisowe gitarki jest szczególnie ważne, bo na żywo zwyczajnie łatwo skiepścić muzykę do tego stopnia wypieszczoą w studiu. Prawdopodobnie ten poziom jest u nich normą, ale - wstyd przyznać - to było nasze pierwsze spotkanie. Niedługo grają w Warszawie, liczę na powtórkę, choć nie wiem, jak my się pomieścimy w tej Hydrozagadc e, bo Tama była pełna.  🟢 Kosmonauci - niedługo po opublikowaniu debiutu, również za parę dni będzie okazja do powtórki . Czy

Wielki strach jak cały świat

Przed wami druga rozmowa z ostatniego odcinka Spoza nurtu w Czwórce. Rozmowa z air hunger , bez szczególnej okazji - raczej w wyniku ogólnej fascynacji jego muzyką, która operuje... sugestywną delikatnością? To chyba najbardziej trafne określenie, jakie umiem znaleźć dla wycofanego wokalu, ambientu i gitarowego dronu. Pomysł na tę rozmowę ma dwa źródła: jedno to rozmowa Magdy z Filmawki pt.  Nie jestem do końca przekonany, czy na “Grace” to jestem w ogóle ja… [WYWIAD] , przeprowadzona jeszcze przed Peleton Festem, a druga to sam koncert podczas tegoż festiwalu. Nie był to pierwszy raz, gdy widziałem Dawida na żywo, choć to doświadczenie faktycznie jest dość krótkie - bo o ile muzykę znam, zdaje się, od pierwszych solowych nagrań, to live'u słuchałem dopiero przed tegorocznym koncertem Northwest w Chmurach. Grace by AIR HUNGER Był to jednak świetny występ, podobnie jak na Peletonie – i w naszej rozmowie pojawia się twinpeaksowe skojarzenie z klubem Roadhouse, z onirycznym występem